czwartek, 3 października 2013

Rozdzial 3

Przygotowałam dla was kolejny rozdział. Jest krotki ale mam nadzieje ze wam się spodoba ^^ Przepraszam za ten chaos który gościł w poprzednich rozdziałach, postaram się pisać z perspektywy Erena. Do nastepnego moje robaczki, i milej lektury :)




Zakładałem swój mundur, przygotowując się do wyjścia. Nie byłem  już tak obolały jak wczoraj, jednak czasami zakręciło mi się w głowie.
To uczucie jakbym stracił grunt pod stopami zaczynało mnie przerastać. Byłem dziś bardzo skupiony. Powoli kierowałem sie do stadniny, po swojego konia.
Spuściłem głowę, kiedy Rivaille przechodził obok mnie bez słowa.
Wsiadłem na wierzchowca, kierując się pod bramę.
Ustawiali się juz pod nia inni zolnierze. Bylo ich okolo dwustu.
Widziałem to oddanie z ich strony, i odwagę w ich oczach.
Uslyszalem glosny huk, a ogromna Żelazna brama otworzyła się i wszyscy wyruszyliśmy przed siebie.
Czułem się wolny kiedy zimny wiatr bawił się moimi włosami.
Ucieszyłem się w duchu widząc obok siebie Armina i Mikase..
- Uważajcie na siebie!  - krzyknąłem ile sił w płucach, omijając ich.
Z daleka zauważyłem już pierwszego tytana.
Któryś z Kaprali wrzasnął.
- Grupa 1 i 2 na północ, 3 i 4 na wschód! Reszta rozdzielić się i atakować!!
Wszyscy w ekspresowym tempie wykonali jego rozkazy.
Jechałem prosto przed siebie, coś mi jednak nie pasowało nagle zrobiło się bardzo cicho..
Tytan zauważył mnie z daleka i począł biec w moja stronę. Zeskoczyłem z konia i leciałem wprost na niego..
Nie był ogromny jak pozostałe, wiec szybko wskoczyłem na jego ramie mocując linki i unieruchamiając go.
On krzyczał i probowal mnie złapać. Byłem o wiele szybszy i sprytniejszy od tej kupy mięsa.
- Zdychaj!  - krzyknąłem przecinając mu skórę na karku.
Obrzydliwe cielsko upadło na podłogę, bezgłośnie.
Starłem krew z ostrza widząc biegnącą w moja stronę hordę dzikich tytanów.
Chciałem zawołał kogoś do pomocy, kiedy przed oczami zobaczyłem jakiegoś żołnierza.
Odwrócił się  a nasze spojrzenia spotkały sie.
Rivaille?!
Zmarszczylem brwi. Nie chciałem pomocy od kogoś takiego jak on.
-  Po co tu przyszedłeś?!
Levi westchnął głęboko i wyciągnął swoje miecze.
- Możesz się jeszcze do czegoś przydać.  - odparł zabijając już trzeciego tytana.
Zamknalem oczy biorąc gleboki oddech. I wtedy poczułem przeszywający moje ciało ból. Wydawało mi się że coś rozerwało mnie na strzępy. Upadłem na ziemie.
Czy to moj koniec? Spojrzałem na walczącego Rivailla, mimo wszystko bylem szczesliwy.
- Eren!! - uslyszalem dobrze znany mi glos.
Podniosłem do Góry drzaca dlon , jednak po chwili opadla na ziemie.
To tak bardzo boli.
W jednej chwili wszystko co wczesniej widzialem.. piekne blekitne niebo. Razace blaskiem slonce...- wszystko przepadlo i zamienilo sie w czarna pustke.
Czulem tylko jego oddech na mojej szyi, i uczucie unoszenia sie w powietrzu..
- Eren..? Eren..- powtarzaly wciaz rozne glosy.
Nie bylem w stanie ich zidentyfikowac.
Otworzylem powoli oczy. Znajdowalem sie w jakims jasnym pomieszczeniu. Spojrzałem na osobę siedzącą obok mojego łóżka
Siedzial tam obcy dla mnie czlowiek.
-  Czy ja umarłem?  - zapytałem cicho.
Mikasa pokiwała przecząca głowa.
- Kto mnie uratował?
- Kapitan Rivaille.- szepnął Armin.
Do oczu napłynęły mi łzy. Powstrzymałem je jednak, nie okazując emocji..
***
- Nie prosiłem cie o to!  - załkałem dotykając jego twarzy.
Wyglądał zupełnie jakby spał.
W dodatku był bardzo blady.
"Nikt nie może przewidzieć konsekwencji swoich decyzji."

Jedynym co dawało mi nadzieję, była maszyna wybijająca rytm tętna.
Oparłem się o łóżko, a kilka łez spłynęło po moim policzku. Starlem je szybko, kiedy do sali weszla pielegniarka.
Spojrzala na mnie zmartwionym wzrokiem. On był najlepszy. Bez niego świat przestałby istnieć, nie tylko dla mnie ale dla całej ludzkości.
Czulem ze to wszystko mnie przerasta. Zlosc spietrzyla sie we mnie niczym lawa w wulkanie.
- Ty pieprzony draniu! Masz się obudzić! - szlochałem, uderzając pięścią o materac jego łóżka
Widziałem bandaż na jego szyi, i krew która przez niego przeciekła.
Tytan probowal poderznac mu gardlo, Kapitan stracil bardzo duzo krwi.
Czulem jak caly sie trzese.
- Nienawidzilem cie, po tym co mi zrobiles.. - zaczalem szeptem - ale teraz.. teraz wiem ze cos sie zmienilo. Dlatego właśnie nie możesz umrzeć! - Dotknąłem jego dłoni i która była zimna jak lód.
Jego twarz była spokojna, nie miał zmarszczonych brwi ani nie krzyczał.. po prostu spał.
We śnie człowiek się zmienia, przestaje być egoistycznym dupkiem zamieniając się w normalnego człowieka..
Jego włosy rozsypały się po poduszce i wyglądały teraz niczym aureola.
Z aniołem jednak on nie wiele ma wspólnego.. chyba, ze z upadłym. Jego oddech był spokojny, w powietrzu unosił się szpitalny zapach detergentów. Był drażniący.
Czułem, że cala odpowiedzialność za to co się wydarzyło spoczywa na moich barkach.
Gdybym nie uparł się, żeby iść na te misje kapitan zapewne nie byłby teraz ranny.
Dlaczego ja nigdy nie mogę odpuścić? Dlaczego zawsze musze sciagac na wszystkich klopoty? Od czasu kiedy się urodziłem.. 
- Kurwa mac.. - zakląłem  pod nosem siadając na krześle obok łóżka Leviego.
Skuliłem kolana pod brodę i zamknąłem oczy...

5 komentarzy:

  1. bardzo mi sie podobalo :) pisz dalej

    OdpowiedzUsuń
  2. ladnie piszesz ... bardzo mi sie podoba ... czekam na kolejne notki, weny zycze / Kamii :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Wedle zyczenia :) kolejna notka.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeju biedny Eren :'( To poczucie winy... Jak ja dobrze znam to uczucie.
    Cóż, idę czytać dalej~

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo mi się podobają twoje powiadania <3 pisz dalej

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony