- Przepraszam! - krzyknął
przerażony Eren.
Spojrzał na zirytowaną twarz
Kaprala. Było już późno, ale światło księżyca padające na
twarz Leviego sprawiała, że nie wyglądał aż tak przerażająco
jak zazwyczaj.
- Nie będę cię niańczył. Masz
robić to co ci powiem, albo od razu odejdź. - gdyby jego głos mógłby mrozić to już pewnie wszystko pokryte byłoby grubą warstwą lodu.
Eren przeprosił jeszcze raz. Ostatnio ma problemy z koncentracją. Może to wszystko tak na niego działa. Otaczający go, okrutny świat, który pozbawiony jest uczuć i współczucia.
Tak wiele osób ostrzegało Erena, że od teraz ma stać się bezuczuciowy, zimny... Ale on tak nie potrafił. Nie mógłby przejść obojętnie obok konającego człowieka, albo zostawić na śmierć głodne dziecko.
Nadal ma w głowie słowa Kaprala, który twierdził, że jego troska kiedyś go zgubi. On sam myśli, że tak będzie...
- Przestań się już zadręczać i skup się na teraźniejszości. Musimy się stąd przenieść, nie jest tu zbyt bezpiecznie. - oznajmił czarnowłosy, zapinając guziki swojego płaszcza.
- Dokąd pójdziemy? Kilka kilometrów stąd toczy się walka. - odparł cicho chłopak.
Kapral podszedł do niego bliżej i omiótł go swoim zimny, stalowym spojrzeniem. Robił to w taki sposób, że Eren czuł swoisty dreszcz przechodzący po kręgosłupie.
- Tak bardzo chcesz pchać się do walki? - zapytał Levi
Eren przełknął ślinę i otworzył odrobinę usta. Zastanawiał się tylko czy w ogóle sens jest cokolwiek mówić.
Kapral Rivaille to rodzaj człowieka, którego niektórzy nazywają socjopatą. To ktoś kto nie potrafi okazać uczuć wobec drugiej osoby, a przynajmniej nie tych pozytywnych. Nigdy nie zauważył też aby wyraził troskę lub wyrzuty sumienia...
A może po prostu zna go zbyt krótko?
- Jestem żołnierzem i moim obowiązkiem jest walczyć. Nie mogę bezczynnie siedzieć, kiedy inni umierają.
Levi zauważył w oczach Erena to czego nigdy nie mógł znaleźć w swoich.
Chociaż sam do końca nie wiedział co to dokładnie jest.
- Spakuj nasze rzeczy. - odparł oschle
Eren uwinął się z tym bardzo szybko. Robił to specjalnie, bo bardzo zależało mu żeby jak najszybciej dostać się na pole bitwy.
- Jesteś gotowy? - zapytał Kapral, widząc jak brunet pakuje koc do swojego plecaka.
Eren skinął głową i obydwoje ruszyli do miejsca walki. Czarnowłosy wiedział ,że nie będzie łatwo. Dużo słyszał o tym miejscu.
- Robienie z siebie bohatera, nie zawsze jest dobrym rozwiązaniem. - powiedział, spoglądając na zapatrzonego w dal bruneta.
Chłopak przyglądał się temu wszystkiemu z daleka. Już widać było wybuchające granaty... krzyki ginących żołnierzy i zdychających potworów.
Brunet poczuł jak szybko zaczęło bić mu serce. Gdyby mogło to wyskoczyłoby z piersi.
- Jesteś pewien? - zapytał Levi ściskając w dłoni rękojeść miecza.
Brunet skinął głową spoglądając jeszcze raz na twarz Kaprala. Co jeśli już nigdy go nie zobaczy?
- Posłuchaj mnie jeszcze. - Levi złapał bruneta za ramię i mocno ścisnął - Trzymaj się blisko mnie.
Eren przytaknął.
- Nie kiwaj głową, tylko odpowiedz mi jak żołnierz. - warknął ze złością.
- Zrozumiałem! Będę trzymać się blisko ciebie. - odparł czując jak jego stopy palą się do biegu.
Walczyli obydwoje. Kiedy Levi siekał ogromnego tytana, Eren obwiązywał go linami ze wszystkich stron. Tak aby nie mógł się ruszać. A potem wystarczyło tylko przeciąć w odpowiednim miejscu.
Współpracowali ze sobą, i nawet dobrze im to szło. Inni żołnierze ze zdziwieniem i respektem oglądali poczynania Kaprala.
Nie było łatwo tego wszystkiego zrobić. Ale z pomocą reszty żołnierzy udało się zapanować nad wściekłymi tytanami.
- Dziękujemy wam bardzo za pomoc... - rzekł jeden z żołnierzy. Jego przełożony zginął i tylko on mógł w imieniu wszystkich podziękować.
- Nie musisz dziękować. To nasz obowiązek. - odparł Levi
Znów cały był z tej obrzydliwej cieczy. Krew tytanów jest specyficzna. Bardziej gęsta niż ludzka i w dodatku okropnie śmierdzi. Dlatego Kapral nie znosi mieć choćby kropli tego świństwa na sobie.
- Eren! - krzyknął , ale chłopak nie usłyszał go.Za drugim razem zjawił się od razu.
- Tak, kapralu? - zapytał
Czarnowłosy wytarł chusteczką dłonie i spojrzał na wystraszonego bruneta.
- Dowiedz się czy gdzieś w pobliżu jest rzeka, jezioro albo coś gdzie mógłbym zmyć z siebie to gówno. - syknął z obrzydzeniem wyrzucając chusteczkę.
- Tak jest! - odparł, biegnąc w stronę grupki żołnierzy.
Jeeeeeej~ Rozdzialik OwO Czeeekałam..i czeeeekałam..i czeeeekałam i sie doczekałam XDDDD Do tego...no właśnie taki *_* Tylko szkoda, że taki....dobra już nie narzekaj -.- A wgl to powodzenia w tym piekle zwanym szkołą ;w; z dwojga złego wolę Tytanów xDDDDD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, ślę wenę i czekam na next...lub raczej na Ao x Kise XD
Tak długo czekałam na to!! No wreszcie! <3 Teraz tylko czekamy na resztę.
OdpowiedzUsuń