Zapraszam do lektury :
Czarnowłosy wypuścił ze świstem powietrze z płuc. Ból rozniósł się po całym ciele. Spojrzał na zbliżającego się do niego bruneta. Nie dało się nie zauważyć, że Levi bardzo zirytował się tym co się stało. Opanował jednak emocje.
- Jesteś bardzo szybki. - oznajmił uciskając krwawiącą ranę.
Eren ukucnął obok niego i podał mu opatrunek.
- Muszę się stąd wydostać. - powiedział brunet spoglądając prosto w te czarne, puste oczy.
Kapral przymknął oczy i wziął głęboki oddech. Starał się nie zwracać uwagi na ból jaki w tamtej chwili chciał go sparaliżować.
- Chyba nie jesteś aż tak głupi, żeby spróbować. - odparł Levi wskazując palcem na zasłonięte okno.
Brunet zmarszczył brwi szybko do niego podszedł. Przed szpitalem stało bardzo dużo żołnierzy.
- Są uzbrojeni? - zapytał nagle
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak. - odparł próbując wstać.
Związał opatrunek na udzie, i stanął.
Opierając się tylko na jednej nodze obserwował jak brunet zastanawia się jak wybrnąć z całej sytuacji.
- Za to co zrobiłeś powinienem skręcić ci kark. - powiedział nagle Kapral
Eren przełknął ze strachu ślinę i spojrzał na niego.
Nie powinien był tego robić, nie przemyślał swojej decyzji
- Niech ci nie wpadnie do tej główki pomysł, żeby się stąd ruszać. Zginiesz zanim wyjdziesz z budynku. - powiedział podchodząc do bruneta bardzo blisko.
Levi chyba nie przejął się, że naruszał jego przestrzeń osobistą.
Chłopak spojrzał ranę Leviego. Bandaż przeciekał bordową krwią. Czarnowłosy wbił swoje spojrzenie w jego przepełnione lękiem oczy i podążył w stronę drzwi.
Wystarczyło, że zrobił kilka kroków i od razu przykuł uwagę pielęgniarek i żołnierzy.
Jedna z nich podbiegła do Kaprala, widząc jak krew spływa na ziemię. Z każdym krokiem zostawiał ślad.
- Kapralu...jest Pan ranny. - powiedziała pielęgniarka stając przed nim.
Levi spojrzał na nią jak na idiotkę i zatrzymał się.
- Tak, ćwiczyłem i przez przypadek nabiłem się na nóż. - odparł spokojnie, nie zwracając uwagi na jej minę
Nikt nie uwierzyłby w takie brednie.
Zbyt jednak bała się Kaprala, żeby dociekać prawdy i zaproponowała tylko, że odkazi ranę.
- Sam to zrobię, w domu mam wszystkie potrzebne rzeczy.
Nie ufał ludziom. Zbyt wiele razy się na nich zawiódł.
Brunet poczuł kropelki potu spływające po jego plecach. Był w kropce. Jak ma wybrnąć z tej sytuacji skoro nawet nie może wyjść z budynku?
- Cholera jasna.. - wyszeptał siadając na skraju łóżka.
Czarnowłosy wylał na ranę środek odkażający i obserwował jak spływa wraz z krwią do wanny.
Rana była dość głęboka, więc musiała być zszyta. Zawsze sam sobie radził, teraz nie odpuścił.
Nawet nie skrzywił się kiedy ją zszywał.
Wstrzymał oddech i ostatni raz przebił skórę igłą.
Ludzie często nie uważali go za człowieka. Przez jego zachowanie traktowali go jak potwora.
Jednak on był człowiekiem. Krwawił. Odczuwał ból, i mimo, że starał się nie okazywać emocji mimo wszystko je odczuwał.
Rozciągnął mięśnie ramion i wstał powoli. Kulejąc na jedną nogę doszedł do łóżka i usiadł na nie.
Nigdy wcześniej nic takiego mu się nie zdarzyło. Prawda jest taka, że Eren był niesamowicie szybki i Kapral nie przewidział jego zachowania. A zawsze tak robił.
Nie potrafił się skoncentrować.
Powinien nauczyć go dyscypliny i szacunku, ukarać za to co zrobił. Pobić do nieprzytomności, albo od razu poderżnąć gardło i obserwować jak chłopak dławi się własną krwią.
Jednak nie potrafił. Coś blokowało go przed zrobieniem temu smarkaczowi krzywdy.
Wzdrygnął jak ciszę w jego pokoju przerwało pukanie do drzwi.
Spojrzał na otwierające się drzwi.
- Spodziewałeś się kogoś innego? - zaśmiał się Erwin wchodząc do środka.
Kapral prychnął pod nosem.
- Nie miałem w planach dzisiaj nikogo gościć. - odparł beznamiętnie
Blondyn podniósł z zaciekawieniem brew do góry widząc opatrunek na udzie Kaprala.
- Nabiłeś się na nóż? - zakpił, siadając na krześle na przeciw łóżka Leviego.
- Już wiesz?
- Wieści szybko się rozchodzą. Szczególnie kiedy w szpitalu jest twój pupilek. Swoją drogą nie dziwię ci się, że tak go uwielbiasz jest taki słodziutki... - monolog przerwał ostry głos Kaprala
- Jak nie masz mi nic ciekawego do powiedzenia to możesz już wyjść. - powiedział, wpatrując się w niebieskie tęczówki Erwina
- Tak naprawdę nikt ci nie uwierzył, ale przecież dobrze o tym wiesz. - Erwin uśmiechnął się ale Levi wcale nie odwzajemnił uśmiechu
Rozmowę przerwał dzwonek telefonu Erwina. Mężczyzna przyłożył słuchawkę do ucha. Głos Hanji rozniósł się po całym pomieszczeniu.
Levi słyszał, że mają problem z Erenem. Mimo bólu jaki mu doskwierał bez wahania ruszył do szpitala, gdzie przebywał chłopak.
- Nie uważasz, że to zbyt ryzykowne? - zapytał nagle Erwin spoglądając z boku na Leviego
- Co masz na myśli? - odparł, marszcząc brwi przy każdym szybszym kroku.
Blondyn wziął głęboki oddech.
- Pozwoliłeś temu smarkaczowi, żeby tak cię urządził? Zaatakował cię a ty go jeszcze bronisz. - powiedział kpiąco Erwin
- Potrzebny jest nam żywy, a jedyne co bym z nim zrobił to pozbawił go życia. - jego głos był taki spokojny nawet wtedy kiedy mówił o zabiciu kogoś
Kiedy tylko przekroczyli próg szpitala powitała ich Hanji. Od razu spojrzała na ranną nogę Kaprala. Nic jednak nie powiedziała.
- Czemu nas wezwałaś? - zapytał Erwin zaniepokojonym głosem
- Wzywałam ciebie, ale musiałeś przyprowadzić tego tyrana. - syknęła wrednie
Czarnowłosy zignorował ją i od razu ruszył w stronę sali w której wcześniej przebywał Eren.
- Nie ma go tam. Był zbyt niegrzeczny. - krzyknęła za nim Hanji z uśmiechem na twarzy czekając na rozwój wydarzeń
Levi zatrzymał się i wziął głęboki oddech. Szedł całkiem spokojnie, ale kiedy przycisnął ją do ściany, i do jej szyi przytknął nóż dziewczyna przestała się uśmiechać.
- Rivaille! - krzyknął Erwin, odciągając go od niej.
Hanji prychnęła głośno i poprawiła swój kołnierz.
Levi spojrzał na nią z wściekłością, chowając nóż do kieszeni munduru.
- I tak byś tego nie zrobił. - dziewczyna znów chciała go sprowokować
Levi podniósł kącik ust do góry.
- Takie ścierwo jak ty powinno wąchać już kwiatki od spodu. - odparł, a zszokowany mimiką twarzy Kaprala Erwin nie wypowiedział ani słowa.
- Och, ale z ciebie flirciarz. - odparła szybko
- Dowiem się w końcu co takie się wydarzyło? - Erwin widocznie już irytował się ich kłótnią
Hanji spojrzała na niego.
- Jest w izolatce. Dostał jakiegoś szału i zdemolował cały pokój. Musieliśmy go uśpić.
- Jaką dawkę mu podaliście? - zapytał Levi
- Śmiertelną. - odparła uśmiechając się
- Pośpi sobie kilka godzin i potem będzie bardzo przytulnym zwierzątkiem. - w jej głos słychać było dziwną ekscytację.
Levi spojrzał na śpiącego Erena. Na ramionach miał siniaki. Widać było, że żołnierze nie szczędzili przemocy.
Na początku nie skojarzyła co to w ogóle za opowiadanie.. W sumie to dość zabawne. Dopiero pod koniec dotarło do mnie, które opko czytam.. Oczywiście rozdział jak zawsze był dobry, jednak gdzieś tam na górze przewinął się jeden czy dwa błędy.. Pozdrawiam, ślę wene i czekam na więcej
OdpowiedzUsuńZbije i obedre ze skóry ile można na ciebie czekać?! Ale rozumiem wena nie zawsze jest... Opowiadanie świetne pisz dalej :-)
OdpowiedzUsuńHejka.
OdpowiedzUsuńJestem nową czytelniczką.
Bardzo mi się twój blog podoba.
Czekam na ciąg dalszy opowiadanek :)
Weny życzę ^^