W końcu dodaje 19 rozdział. Strasznie długo się nad nim męczyłam, ale się udało. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Mam ochotę napisać jakiegoś małego, ostrego one shota ^^ piszcie pod postem propozycje. Miłego czytania.
Gdy tylko Kapral wyszedł, Eren pozbierał swoje ubrania najszybciej jak tylko mógł.
Roztrzęsiony chłopak skierował się w stronę jednostki wojskowej. Cały czas trzęsły mu się ręce, niczym osiemdziesięciolatkowi z nerwicą.
Szedł szybkim krokiem kierując się do mieszkania swojej siostry.
Napotkał jednak pewną przeszkodę, gdy już był niedaleko zauważyła go Hanji.
Oczy błysnęły jej, kiedy zobaczyła obiekt swojej chorej fascynacji. Szybko do niego podbiegła.
- A Ty dokąd się wybierasz? - zapytała zdziwiona. - Powinieneś być w sali spotkań już od dziesięciu minut.
- W sali spotkań? - powtórzył zdezorientowany brunet.
Nikt nie mówił mu, że gdziekolwiek będzie miał się udać.
- Jesteś taki słodki, kiedy masz taką zagubioną minkę! - zapiszczała rumieniąc się.
Eren spojrzał na nią lekko przestraszony.
- Nie mam pojęcia, gdzie znajduję się ta sala. - mruknął oddalając się od niej niezauważony.
Hanji westchnęła głęboko.
- Chodź za mną. - powiedziała krótko prowadząc chłopaka na miejsce.
Eren stanął przed ogromnymi drzwiami. Ledwie dotknął klamki w kształcie paszczy lwa, a ktoś szybko otworzył mu drzwi. Była to młoda dziewczyna, prawdopodobnie córka generała.
- Proszę, Eren. - powiedziała , uśmiechając się do niego i otworzyła drzwi.
Chłopak wszedł do środka. Stał na środku pokoju, w którym od kilkunastu minut wszyscy na niego czekali.
- Przepraszam za spóźnienie. - wyszeptał siadając na miejsce wskazane przez starszego mężczyznę.
Usiadł naprzeciw Kapitana, i obok jakiejś dziwnie ubranej kobiety.
Ciągle wpatrywała się w Leviego, jakby chciała pożreć go wzrokiem.
W końcu nieznany mu starzec siedzący na początku naprawdę długiego stołu wstał powoli.
- Zebraliśmy się tutaj, aby omówić naszą przyszłość. W dzisiejszych czasach nic nie jest pewne.
Musimy mieć jednak stuprocentową pewność, że ten młody chłopak. - wskazał pomarszczonym palcem na Erena. - Wesprze nas w razie jakiegokolwiek zagrożenia.
- Potwór to potwór! Nie możemy ryzykować, że pewnego dnia cała jego złość obróci się przeciwko nam.! - warknął mężczyzna siedzący obok.
Mikasa zmarszczyła brwi.
- Nie ma Pan prawa nazywać go potworem! - odparła zrywając się.
Kapitan uśmiechnął się niezauważalnie pod nosem. Czekał tylko na rozwój wydarzeń.
Zastanawiał się, czy Eren da się ponieść emocjom.
Chłopak od razu wyczuł na sobie wzrok czarnowłosego. Nie miał odwagi jednak, żeby spojrzeć na niego.
Siedział wyprostowany, wpatrując się w wazon pełen kwiatów, który stał przed nim na białym obrusie.
W końcu głos podniosła kobieta.
- Cisza!! - ryknęła , a wszyscy wzdrygnęli się.
- Panie Eren Yeager, doszły nas słuchy, że podczas przemiany w tytana zabił Pan pięciu żołnierzy, czy to prawda? - zapytała .
- Tak, to prawda. - odparł wpatrując się w jej lazurowe tęczówki.
- Panie Rivaille, czy był Pan obecny podczas tego tragicznego zajścia? - spojrzała na Kapitana,rumieniąc się delikatnie
- Gdyby nie moje zasługi, zniszczyłby całe miasto. Wy nawet nie wybraliście odpowiednio dobrych żołnierzy. Nie dziwię się, że tak szybko ich zabił. - odpowiedział spokojnie nie spuszczając z niej wzroku.
Kobieta słysząc te słowa speszyła się odrobinę i kontynuowała.
- A co sądzi Pan o jego zachowaniu? Miał Pan wystarczając dużo czasu, aby stwierdzić czy jego nienaturalne zdolności faktycznie nam się przydadzą. - dodała otwierając dużą teczkę z dokumentami.
- Jeżeli chodzi o maniery, potrzebuje jeszcze kilka lekcji. - uśmiechnął się delikatnie - Co do walki nie mam wątpliwości, że w czasie wojny lub ataku ze strony tytanów potrzebowalibyście go jak ogień powietrza.
Kobieta zamyśliła się chwilę.
- Co to ma do cholery być?! - warknął jakiś młody mężczyzna. - Jak w ogóle możecie mu ufać, skoro jest tylko i wyłącznie krwiożerczym potworem?!
Eren coraz mocniej zaciskał pięści na materiale swoich spodni. Nie rozumiał tej nienawiści do swojej osoby. Przecież nigdy nie pomyślałby nawet, żeby przestać walczyć dla swojej ojczyzny.
Nie porzuci obietnicy, którą pochował w sercu.
W końcu nie wytrzymał, każdy kiedyś pęka.
- Przestańcie! - wrzasnął siejąc przenikliwą złość w każdy zakątek sali. - Jesteście próżni! Nie macie prawa oceniać mnie w taki sposób , skoro nic o mnie nie wiecie! - uderzył pięścią w stół, powodując w niej głębokie wgniecenie.
Uśmiech na twarzy Leviego powiększył się, gdy ujrzał przerażone miny uczestników tego spotkania.
- Dokończcie ten cyrk beze mnie. - powiedział, opuszczając pokój.
Eren odprowadził go wzrokiem aż do drzwi.
Dzięki szczęściu jakie dopisywało Erenowi, został całkowicie oczyszczony z zarzutów.
**
Kapitan udał się na grób swojej matki.
Chciał być sam, od kiedy pamięta tak było. Nie chciał wierzyć, że warto jest kochać, bo prawie wszystkie osoby, które darzył tym uczuciem odeszły.
Znieczulił się na miłość, zajął się tylko i wyłącznie dążeniem do upragnionego celu - perfekcji.
Nim wstąpił w szeregi i stał się szanowaną osobą, był kimś gorszym od śmiecia.
Robił coś z czym przeciętny człowiek nigdy nie chciałby mieć nic wspólnego. Musiał pokonać swoje wszystkie lęki, stać się silny. I przede wszystkim stronić od wszelkich uczuć, a w szczególności tak silnego jakim jest miłość.
Błękitne niebo rozciągało się nad jego głową.
Już z daleka spostrzegł Sano.
- Cieszę się, że nic Ci nie jest. - wyszeptał, uśmiechając się do niego.
- Nie wracasz do Osaki? - zapytał, zapalając znicz.
Sano westchnął głęboko.
- Za kilka tygodni.. sam nie wiem. - odparł cicho.
Sano miał taki sam kolor włosów jak jego starszy brat. Oczy mieli jednak całkowicie inne. W czarnych jak węgle tęczówkach Rivailla nie można było dostrzec niczego, natomiast wzrok Sano wyrażał emocje.
- Jak długo masz zamiar tak się oszukiwać? - zapytał Sano wpatrując się w nagrobek przed sobą.
- Co masz na myśli? - zapytał zdziwiony, wycierając dłonie chusteczką.
- Dobrze wiesz, że chodzi mi o Erena. - odparł szybko.
Levi zmarszczył brwi, przymykając oczy.
Na kwiatach stojących w wazonie usiadł motyl. Kapitan wsłuchiwał się w ciszę jaka panowała w tym miejscu.
- To niewychowany.. bezużyteczny.. - zaczął , po kilku sekundach przerwał mu jego brat.
- Co takiego zrobił ci ten chłopak, że tak go nienawidzisz? - zapytał przenosząc wzrok na zamyślonego Kapitana.
Rivaille wziął głęboki oddech.
- Po prostu działa mi na nerwy. - odpowiedział ze stoickim spokojem w głosie.
- Przyzwyczajenie do samotności nie jest czymś dobrym, rozumiesz? - zapytał patrząc na niego z troską.
Bardzo się o niego martwił. Nie chciał aby któregoś dnia jego brat został całkowicie sam.
Kiedy nie mamy nikogo kto zdołałby nas pokochać, czujemy się kurewsko samotni.
- Nie rezygnuj z niego, tylko dlatego, że nie masz odwagi aby go pokochać. - dodał po chwili, wstając z ławki.
Pożegnał się z Levim i odszedł w stronę wyjścia.
**
Kapitan kierował się w stronę budynku jednostki wojskowej. Mimo, że chciał wyjaśnić całą sprawę z Erenem, coś w środku blokowało go.
Był sam, i na razie nie chciał tego zmieniać.
Nagle zatrzymał go jakiś mężczyzna. Miał około pięćdziesięciu lat, szara kępka siwych włosów jaką miał na głowie poruszała się na wszystkie strony pod wpływem wiatru.
W okół jego ust widniały głębokie zmarszczki, a okulary które miał na nosie wyglądały już na bardzo stare.
- Przepraszam bardzo, nie widział Pan przypadkiem - zaczął grzebać w kieszeni płaszcza, po chwili wyjął z niej zdjęcie - Tego chłopaka? - zapytał.
- Oczywiście, że znam. - odparł spokojnie. - A kim Pan dla niego jest?
Starzec uśmiechnął się, chowając zdjęcie.
- Jestem... - zaczął, a po chwili posmutniał - A raczej byłem, przyjacielem jego ojca. Wiem, że nazywa się Eren Yeager. - dodał szybko.
- To musi być coś ważnego, skoro przyszedł Pan aż tutaj.
Mężczyzna wyciągnął z prawie pustego opakowana papierosa i odpalił go.
- Pewnie ktoś tak młody jak ty, nie słyszał nigdy, że te cholerstwo z którym tak walczycie można zlikwidować raz na zawsze.
Kapitan zmarszczył brwi.
- Co ma Pan na myśli? - zapytał
- Potrzebuję klucza, który ma Eren. Drugi z twoją pomocą uda mi się odnaleźć. - odpowiedział wyrzucając peta na ziemię.
- Zaprowadzę Pana do jego siostry. - odrzekł, kierując się z nim w stronę biura Mikasy.
**
- Tylko jest jeden problem. - powiedziała czarnowłosa wstając od biurka.
Starzec skrzywił się.
- Jaki problem? - zapytał
- Eren zgubił ten klucz. - widząc jak mina mężczyzny momentalnie spoważniała.
Rozdział jak zwykle genialny c: nic dodać nic ująć... Perfekcja~! c:
OdpowiedzUsuńA jeszcze bardziej ucieszyłam się, gdy przeczytałam, że masz zamiar napisać małego, ostrego one shota >.< Życzę Ci dużo weny podczas pisania c: Jak będę miala jakiś pomysł od razu go tu napiszę <3
Pozdrawiam ~!
Hikasa
Drugi klucz? Nunu... ciekawie. Levi <3 Będę to mówić zawsze, Eren *good*, ładny bulwersik na naradzie :3 Coś ostrego powiadasz...? Hmm.. moje pomysły może powstrzymam *stara fanka SM*, ale z przyjemnością przeczytam ^^
OdpowiedzUsuńCo do one shota niestety nie mam żadnej propozycji o którą prosisz. Jednak na pewno go przeczytam.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać co ty tam wymyślisz z tym kluczem i pokonaniem tytanów. ^^ Może wymyślisz nawet coś lepszego niż dostaniemy w originale? xD
ymmm nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału ! TO JEST CUDOWNEE kocham to opowiadanie
OdpowiedzUsuńCUDOWNE!
OdpowiedzUsuńWchodzę każdego dnia z nadzieją, że dodałaś kolejny rozdział. Jesteś genialna.