- Gdzie ja jestem? - wyszeptał Eren. Spojrzał na swoją dłoń w której miał wenflon. Po sekundzie do sali weszła pielęgniarka.
- Dzień dobry Panie Yeager. - powiedziała, uśmiechając się.
Chłopak zmarszczył brwi i podniósł się odrobinę na łokciach.
- Proszę nie ruszać się za bardzo. - kobieta podeszła do łóżka chłopaka.
- Dlaczego jestem w szpitalu?
Nie miał pojęcia co takiego wydarzyło się, że tutaj trafił. Czuł tylko okropny, rozlewający się po całym ciele ból. Pielęgniarka poprawiła poduszkę pod jego plecami i spojrzała na niego.
- Miał Pan dużo szczęścia. Został Pan pobity i należy teraz dużo odpoczywać. - odparła z troską w głosie.
-Pobity? Kto mi to zrobił... - szepnął do siebie, zaciskając dłonie na prześcieradle.
Kobieta miała właśnie wychodzić, kiedy Eren znów usłyszał jej głos.
-Pewien mężczyzna kazał to Panu przekazać. - oznajmiła, podając chłopakowi kopertę.
Chłopak otworzył powoli kopertę i wyjął z niej kartkę. Papier był specyficzny w dotyku. Delikatnie śliski...
- "Wracaj do zdrowia." - przeczytał na głos.
- To wszystko? - zdziwił się oglądając kartkę z każdej strony.
Wydało mu się to bardzo dziwne, przysunął kartkę bliżej twarzy i do jego nozdrzy wdarł się ten zapach. Nie umiał go określi, ale był bardzo przyjemny.
**
- Zrobiłeś to specjalnie? - zapytał blond włosy mężczyzna przyglądając się skupionemu na treningu Levi'emu.
Czarnowłosy zignorował go i nie przestawał uderzać w drewnianego manekina.
Ów mężczyzna na imię miał Erwin i był jednym z niewielu osób, które utrzymywały z nim jakikolwiek kontakt.
- Wiesz jak następnym razem będziesz wypełniać jakąś ankietę wskaż, że ignorancja jest twoją największą zaletą. - dodał złośliwie
Rivaille wziął głęboki oddech i zaprzestał wykonywać jakiekolwiek czynności.
- Czego ode mnie chcesz? - zapytał zirytowany, ocierając nadgarstkiem kropelki potu ściekające z czoła.
Blondyn uśmiechnął się szeroko.
- Jestem ciekaw dlaczego uratowałeś tego smarkacza.
Levi spojrzał na niego beznamiętnym wzrokiem.
- A co tobie do tego?
- Ot taka ciekawość. Nic wielkiego. - odparł
Rivaille uderzył z całej siły w manekin, a on o mały włos nie wylądował na ziemi.
- Uznałem, że może być potrzebny.
Erwin podniósł jedną brew w górę.
- Tobie czy nam? - zapytał
Bardzo lubił droczyć się z Kapralem. Wiedział, że granica jest bardzo cienka.
Kapral nie odpowiedział na jego pytanie więc blondyn zadał następne.
- Słyszałem, że nieźle go urządziłeś. Trafił na ostry dyżur z licznymi obrażeniami. - blondyn specjalnie dokuczał mu w ten sposób. Chciał dowiedzieć się dlaczego Levi dał chłopakowi taryfę ulgową.
Jeszcze nigdy nie zdarzyło się tak aby ktoś wyszedł żywy z takiej sytuacji. Levi zawsze bił tak żeby zabić, a na pewno nie darowałby mu życia z nudów.
- Nie obchodzi mnie to. - odparł a granica jego cierpliwości bardzo szybko się ścierała.
- Słyszałem, że już się obudził i Hanji chce go przesłuchać jeszcze raz. Uparte babsko.
I wtedy cierpliwość czarnowłosego całkowicie się wyczerpała. Erwin miał szczęście, że Kapral nie miał w dłoniach czegoś ostrego, ale ku zaskoczeniu blondyna po prostu odszedł.
- Co za dziwny człowiek... - mruknął Erwin
Rivaille zawsze był taki. Wstrzymywał się z okazywaniem uczuć. Tylko raz tak nie było.
W gimnazjum poznał osobę, w której się zakochał, ale jego uczucia zostały odrzucone. Zmiażdżone. Potem postanowił odseparować się od okazywania czegokolwiek oprócz zimnego dystansu.
Nigdy nie miał przyjaciół. Trudno ich znaleźć z takim charakterem...
Czarnowłosy wpadł bez pukania do gabinetu Hanji. Kobieta siedziała za biurkiem czytając jakąś książkę. Swój wzrok przeniosła na stojącego przed nią Kaprala.
- Aleś ty kulturalny. - prychnęła ironicznie spoglądając na wyraz jego twarzy. A raczej jego brak, ponieważ rzadko kiedy można było coś na niej ujrzeć.
- Dowiedziałem się, że planujesz znów przesłuchać tego smarkacza.
Hanji uśmiechnęła się delikatnie.
- A co... martwisz się o niego? - zapytała złośliwie
Kapral zmarszczył gniewnie brwi.
- Nie twój zasrany interes. - syknął podchodząc do niej. Dziewczyna cofnęła się o kilka kroków.
- Dostałam rozkaz z góry, że mam kontynuować przesłuchanie kiedy tylko się obudzi. - oznajmiła drżącym głosem.
- Nie obchodzą mnie żadne rozkazy z góry. To ja zadecyduję co z nim zrobię. - odparł lodowatym głosem.
Kobieta zaśmiała się cicho.
- Chcesz się im sprzeciwić? Wiesz dobrze, że wtedy będą musieli cie zlikwidować. - jej głos spoważniał.
- Już kiedyś mieli to zrobić. Niech próbują drugi raz. - odpowiedział oschle odchodząc od niej.
Nacisnął klamkę drzwi kiedy znów usłyszał jej głos.
- Niech ci będzie. Zrób z nim co chcesz.
Levi tag bardzo opiekuńczy OwO Ojejciu <3 Jag nam się tu porobiło. Huehuehue~
OdpowiedzUsuńRozdzialki fajny...kartka zapewne od pana Kaprala, c'nie?? xDDDD
Pozdrawiam, ślę wene i czekam na next~
Jezu, takiego Leviego można się przerazić. Idealny klimat opowiadania ~
OdpowiedzUsuńWowenszyl spenszyl. Wim, data ale dopiero teraz trafiłam na twojego bloga i chyba zostanę na dłużej.
OdpowiedzUsuńNiesamowite i ciekawie się zapowiada. Wiem, że data, ale dzisiaj trafiłam na twojego bloga ^^
OdpowiedzUsuń