wtorek, 28 stycznia 2014

Rozdział 29 część 1

Witam was cieplutko w ten zimowy wieczór. 
Napisałam pierwszą część ostatniego rozdziału. Ostatnio dużo myślałam nad dalszymi opowiadaniami i doszłam do wniosku, że mogłabym to opowiadanie kontynuować ale oczywiście wydarzenia działy by się to kilka lat później. Mam nadzieję, że ten wam się spodoba. Zapraszam do lektury i do komentowania . 



Rozdział 29 "Człowiek zmienia się nie do poz­na­nia, gdy zro­zumie, że stra­cił coś, co kochał całym sobą. "

Przejechał palcem po jego klatce piersiowej, czując pod nim rytm bicia jego serca. Był niebezpiecznie szybki.
Przyssał się ustami do skóry na szyi Kapitana pozostawiając na niej krwistą malinkę. Nie przestając napajać się zapachem jego ciała. Kapitan od początku przeczuwał, że coś jest nie tak.
Chłopak nigdy tak się nie zachowywał. Złapał dłonią jego nadgarstek odpychając go od siebie. Gdy spojrzał na niego, nie spostrzegł na jego twarzy zdziwienia.
-  Coś nie tak?   - zapytał szybko.
- Nie. Przepraszam, wszystko jest w porządku. - odparł spokojnie.
Teraz to Levi przejął inicjatywę  i usiadł pomiędzy jego udami. Brunet zadrżał gdy poczuł na swojej szyi ostrze. Przełknął ślinę, a mały sztylet lekko się poruszył nacinając skórę.
Kilka kropel bordowej krwi spłynęło po niej.
Kapitan nachylił się nad jego uchem zadając mu jedno , zasadnicze pytanie. Jeśli odpowiedź nie zgadzałaby się z oczekiwaniami Leviego musiałby zrobić coś czego żałowałby do końca życia.
- Kim jesteś?
Eren zmarszczył brwi, nadal szybko oddychając. Trudno jest myśleć rozsądnie kiedy ktoś przystawia ci nóż do gardła.
- Puszczaj mnie! - warknął próbując odepchnąć jego dłonie.
- Dlaczego tak dziwnie się zachowujesz?  - dodał patrząc na niego.
Eren uspokoił się na chwilę, zamykając oczy.
- Człowiek się zmienia. Nadszedł czas abym i ja to zrozumiał.  - wyszeptał
- Nie chrzań! Nie można zmienić się ot tak. Zresztą człowiek nigdy się nie zmieni, kimkolwiek byś nie był to nie jest takie proste.  - odrzekł puszczając go.
I po tych słowach nastała krępująca cisza. Taka, którą jak najszybciej chcemy zamienić w dialog. Szczególnie kiedy dzieje się to w towarzystwie kogoś nam bliskiego.
- Chciałbym dokończyć to co zaczęliśmy. To o co walczyliśmy, i za co byliśmy gotowi oddać życie. Chcę też ci podziękować.. za to jak wiele razy ratowałeś mi życie.
- Nie musisz mi dziękować. Ratowanie życia drugiego człowieka jest naszym obowiązkiem.
Eren skinął głową wstając powoli.
- Potrzebujemy drugiego klucza.  - zaklął pod nosem Levi przecierając twarz.
Był zmęczony. Bo ileż czasu można tak cierpliwie czegoś szukać.
- Ja go mam.  - odparł Eren wyciągając przedmiot z kieszeni.
Rivaille położył mapę na ziemię rozwijając ją powoli.
- Spójrz tutaj. - powiedział brunet wskazując palcem na jeden punkt na mapie. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie rzucające się w oczy próby zamazania go.
- Gdzie to właściwie jest..  - zastanawiał się Levi , po chwili jego oczy delikatnie się rozszerzyły.
 To jest tutaj. Jesteśmy w tym miejscu, które ktoś tak usilnie próbował wymazać.
- Po co ktoś miałby to robić.  - zdziwił się brunet
- Nie bujaj w obłokach Eren. To oczywiste, że nikt nie chciał ułatwić nam drogi.  - odrzekł taki głosem jakiego Eren nie znosił.
Brunet spuścił wzrok na podłogę. Robiło się coraz zimniej, nawet nie zauważyli jak szybko zleciały im godziny.
-  Podaj mi klucz.  - powiedział a jego głos zadrżał.
Nie miał pojęcia co będzie dalej. Pierwszy raz w życiu tak bardzo się bał.  Wiedział, że nie może przywiązywać się do nikogo bo ból po ich stracie jest nieznośny.
Kaleczący duszę, stopujący serce, które nie chciało się żegnać.
W dłoniach trzymał coś bardzo cennego, dar i jednocześnie przekleństwo. Na jego barkach spoczywał wynik tej całej gry, której wynik mógł okazać się zerowy.
Strach, który go ogarnia był nie do wytrzymania. Drżały mu dłonie, zaczęły się pocić. Oddech niebezpiecznie przyśpieszył, był tak szybki i płytki, że czarnowłosy balansował na granicy hiperwentylacji.
Zamknął oczy rzucając klucze na podłogę. Usłyszał tylko odgłos upadającego metalu.
Zaczął zastanawiać się czy to wszystko to aby na pewno prawda. Czy przypadkiem nie był naiwny ufając mężczyźnie, który podawał się za przyjaciela, Ojca Erena.
Spojrzał na bruneta, ten wpatrywał się w krajobraz za oknem stojąc nieruchomo.
- Wszystko się pali. - wyszeptał brunet patrząc w oczy Leviego.
Rivaille spuścił wzrok na podłogę.
- Widocznie tak miało być.  - odparł ale jego głos też zdawał się być smutny.
- Co z tymi wszystkimi ludźmi.. co z moją siostrą?!  - krzyknął przerażony.
- Jestem pewien, że sobie poradzi. - odrzekł spokojnie na co Eren aż się wzdrygnął
-Jak możesz być taki spokojny, podczas gdy Ci ludzie potrzebują naszej pomocy...
Gardło zaczynało piec go od krzyku.
- Nie pomożesz im, jeśli sam zginiesz.  - wycedził przez zęby zirytowany kapitan.
Brunet zmarszczył brwi.
- Wolę zginąć walcząc, niż wegetować.
Czarnowłosy przetarł twarz dłonią. Z każdą sekundą złość jaka tłamsiła się w nim od kilku tygodni powoli wydostawała się na zewnątrz.
Chwycił go na nadgarstek, wykręcając mu rękę i stając z tyłu za nim.
- Co to sobie wyobrażasz. - warknął
- Puść mnie, Rivaille. - odparł próbując się wyrwać. Jednak nie dał sobie rady z uściskiem dłoni kapitana.
- Jesteś zbyt głupi aby wreszcie to pojąć?  - zapytał , przyciskając go mocniej.
- O co  ci chodzi?
Przymknął oczy.
- Nie warto umierać, kiedy ma się dla kogo żyć.  - wyszeptał do jego ucha, owiewając je ciepłym powietrzem.
- Żyję tylko dla swojej siostry. Nie powinny obchodzić cie decyzje jakie podejmuję.  - krzyknął czując rosnący ból od niewygodnej pozycji w jakiej się znajdował.
- Ach tak. Czyli czujesz się już dorosły.  - uśmiechnął się odwracając go twarzą do siebie. - Zapomniałeś, że w głębi serca nadal jesteś beznadziejną sierotą.
Eren spojrzał na niego mrugając kilka razy. Zabolało go to. Zacisnął jednak pięści zatrzymując w ustach słowa.
- Pozwolisz, że sam zadecyduję kim zostanę.
- Myślisz, że dasz sobie radę? - zakpił -
- Ty potrafisz wszystko załatwić tylko przemocą. Nie chce nawet myśleć ile niewinnych ludzi zginęło z twojej ręki.  - wyszeptał przestraszony.
Levi otworzył oczy odrobinę szerzej, nie  spodziewał się takich słów z ust tego chłopaka. Nie chciał pamiętać swojej przeszłości. Sam siebie za to nienawidził.
Wiedział, że ta rozmowa zmierza w złym kierunku.
- Dobrze wiesz, że mordowanie w imię dobra niczego nie zmienia. I tak odbierasz komuś coś tak cennego.
Nie masz prawa decydować kto może żyć. - nikt nie ma takiego prawa.
Levi przełknął ślinę puszczając go. Nadal milczał.
Dopiero po chwili zdecydował się cokolwiek powiedzieć.

- Możesz więc już odejść.  - przeszył go swoim spojrzeniem.

I zos­tał sam.. bo wy­dawało mu się, że jest naj­lep­szy.. stra­cił przy­jaciół i osobę, która mogłaby zro­bić dla niego wszys­tko, mogła, ale już nie może, bo za bar­dzo ją zra­nił, za bar­dzo oszu­kiwał i po­niżał..
Nie warto jest kochać, zawsze potem zostajesz sam..
Spędził kilka godzin na chodzeniu po pokoju. Gdy wyszedł na zewnątrz był środek nocy, zza ciemnych chmur nie było widać śladów księżyca.
Większość domostw była doszczętnie spalona, a po tytanach nie było ani śladu.
Jeśli wiedziałby jak to się skończy, nigdy by się na to nie zgodził. Nie poświęciłby wszystkiego dla wolności.

Zerwał się słysząc dobrze znany mu głos. Szybkim krokiem podążył w stronę, z której dobiegał krzyk.
Zaklął pod nosem widząc otoczonego pięcioma zamaskowanymi agentami Erena.
- Dorosły.. - prychnął wyciągając z pochwy swój miecz.
Dwie osoby rzuciły się na niego, po chwili upadając obok jego stóp z poderżniętymi gardłami.
Nie chciał, żeby on to widział. Nie chciał aby myślał, że jest morderca. Chciał w jego oczach być aniołem.
Gdy została tylko jedna nie myślał, że z nią będzie trudniej.
W ogóle nie myślał.

Może to, że obronił własnym ciałem Erena było błędem, bo po chwili poczuł jak po ciele spływa mu ciepła ciecz. Dobrze wiedział co to jest.
Ale jego ciało samo zareagowało. Odruch bezwarunkowy, kiedy chronisz kogoś tak cennego.
Eren krzyczał , darł się gołymi rękami zarżnął tego człowieka.
Levi opadł na podłogę czując na skórze karku odrobinę śniegu.
Czasami miłość zmusza nas do największego poświęcenia.
Brunet ukucnął przy nim zaciskając ranę. Tak mocno jak tylko się dało, aby zatamować krwawienie.
W ciemności Levi widział jego twarz, zarysy jego szczęki, oczy wszystkiego co tak bardzo kochał.
- Levi.. Rivaille  - szeptał Eren dotykając zakrwawioną dłonią jego twarz.
Levi zmarszczył brwi , i wypuścił z ust powietrze.
- Ty idioto.. dlaczego zawsze muszę wyciągać się z kłopotów? - zapytał cicho Levi czując przeszywający ból.
Eren otarł łzę z policzka a z jego ust wydostawało się białe jak śnieg gęste powietrze.
- Nic ci nie będzie. - oznajmił brunet sam nie będąc pewnym swoich słów.
Przecież doskonale wiedział, że Levi ma małe szanse na przeżycie. Prawie zerowe. Ale przecież nie może się poddać. Z góry zakładać, że on umrze nie próbując go nawet uratować.

- Zostaw mnie. - jęknął Levi kiedy Eren podniósł go na rękach.  - Powiedziałem zostaw!
Eren pokiwał przecząco głową.
- Nie ma mowy. Nie pozwolę ci umrzeć.  - szepnął -
- Wykrwawię się za kilka minut. Na nic mi twoja pomoc. Weź mój płaszcz i odejdź. - zakaszlał a jego oddech stawał się coraz płytszy. ..

sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział 28 część druga

Rozdział 28 część druga
Z racji tego, że tamten rozdział był wyjątkowo krótki dodaję część drugą :) specjalnie dla was. Zapraszam do komentowania. Miłego czytania.
 
         Rankiem obudził go krzyk Ritsu. Prawdopodobnie spostrzegł, że blondyn zniknął. Wpadł do jego sypialni niczym przepełniony złością lew. Tak się zachowywał, czuł się przywódcą sprawując władzę
nad swoimi ludźmi.
  - Gdzie się podział ten gnojek?  - krzyknął, a Levi leniwie otworzył swoje onyksowe oczy. Mrugnął kilka razy, przebudzając się.
 - Nie mam pojęcia o kim mówisz. - szepnął zaspanym głosem, wstając powoli. Był wczesny ranek. Rivaille wstał z łóżka rozciągając mięśnie. Okrył się kocem, zrobił to ponieważ z nieszczelnych okien
w jego sypialni wdzierało się chłodne powietrze.
 - Dobrze wiesz o kim mówię. Kto do cholery pozwolił ci go wypuścić?  - syknął wściekle wypuszczając powietrze z ust.
- Powinieneś nauczyć swoich ludzi aby byli bardziej uważni. A poza tym szybko znajdziesz sobie kogoś nowego. - odparł wchodząc do łazienki.
Ritsu chciał mu coś odkrzyknąć, by choć trochę ochłonąć. Zamiast tego sięgnął po mały wazonik z szafki i rzucił nim w drzwi. Szklany przedmiot rozkruszył się w drobny mak.
 Usiadł przy stole czekając na jego wyjście.
 Kiedy to nastąpiło niczego nie świadomy Levi spokojnie wyszedł na zewnątrz. Satysfakcja Ritsu nie była wystarczająca gdyż usłyszał tylko ciche przekleństwo.
 - Sam powinieneś nauczyć się bycia uważnym. A tak między nami, przebywanie w łazience zajmuje ci więcej niż kobiecie.  - zakpił
Rivaille uśmiechnął się sztucznie, wycierając ręcznikiem wilgotne włosy.
Gruby szlafrok jaki na siebie założył chronił go przed zimnem.
Po kilku minutach zniecierpliwiony Kapitan spojrzał na siedzącego Ritsu.
 - Masz zamiar oglądać jak będę się rozbierał?  - zapytał, rzucając śnieżno biały ręcznik na krzesło.
- Od tego masz swojego zwierzaczka, ja chciałem ci tylko coś przekazać.  - odparł wstając powoli. Poprawił swój bordowy garnitur stając obok drzwi.
- Hmm? - Levi spojrzał na niego  zaciekawiony.
- Chciałbym abyś się z kimś spotkał. Udało mi się coś załatwić. - powiedział
Rivaille przymknął na chwilę oczy.
- Mógłbyś jaśniej?
Ritsu uśmiechnął się w ten swój złośliwy sposób. Uwielbiał tak się z nim droczyć, sprawdzając jak wytrzymała jest jego cierpliwość.
- Odnalazłem twoje pupilka.
Rivaille spojrzał na niego trwając w ciszy.
- Myślałem, że ucieszysz się z tego powodu. Czyżby kłopoty małżeńskie?
Jego sarkastyczne podejście bardzo drażniło Leviego. Zmarszczył brwi i szybko do niego podszedł przyciskając go sprawnym ruchem do ściany.
- Gdzie on jest? - warknął
- S-spokojnie  - zaczął przestraszony - Jest w bezpiecznym miejscu.
- Jeśli coś mu zrobiłeś..  - złapał go mocniej za szyję  - Osobiście dopilnuję abyś jeszcze dzisiaj był martwy.
Gdy go puścił Ritsu zaczął się krztusić. Dotknął swojego gardła patrząc na niego.
- Jesteś strasznie agresywny.  - rozluźnił swój krawat wyciągając z kieszeni komórkę.  - Jest w kryjówce dziesięć kilometrów stąd. Zdziwiłbym się jeśli byś mnie po prostu zapytał..

 - Jak udało ci się go odnaleźć?
Ritsu stanął w drzwiach sypialni uśmiechając się.
 - Wspominałem już kiedyś, że jeśli człowiek czegoś bardzo chce może dosłownie wszystko? Samochód czeka na dole.
Rivaille ubrał czysty mundur, układając pośpiesznie włosy. Pachniał żelem wiśniowym, zapach był na tyle intensywny, że unosił się nawet  w samochodzie.
Ritsu zasłonił okna. 
  - Tak będzie bezpieczniej. Twój pupilek pewnie bardzo za tobą tęskni. Zawsze uważałem, że zwierzęta nie powinny przebywać bez swojego pana. Stają się wtedy bardzo  nieposłuszne.  
- Za ile będziemy na miejscu? - zapytał zirytowany.
- Właściwie już jesteśmy. - odparł wychodząc z samochodu.
Rivaille szybkim krokiem wszedł do budynku w którym miał przebywać Eren. 
Ritsu nie kłamał. Eren siedział na krześle wpatrując się w niego. 
Nic nie powiedział. Jego twarz nawet nie drgnęła na widok ukochanego. 

- Co z nim? - zapytał szybko Levi spoglądając na stojącego obok Ritsu.
- Wszystko w  porządku. Jest cały i zdrowy.  - po chwili zrozumiał - Ach, chodzi ci o brak radości na widok swojego pana. No wiesz, po prostu dowiedział się prawdy. 
Rivaille zmarszczył brwi, przełykając głośno ślinę.
 - O tym co planowałeś, i zwyczajnie się zdenerwował.
- Zawiódł. - poprawił go Eren wstając powoli. - To nic. 
- Gdybyś lepiej go pilnował Eren nie doszłoby do tego. - wtrącił się Ritsu złośliwie.
Levi nadal milczał. Czuł blokadę w gardle.
Eren podszedł do niego jeszcze bliżej i spojrzał mu w oczy. W to co najbardziej w nim kochał. 
Te czarne tęczówki, i powiększające się momentalnie źrenice na widok Erena.
Był od niego uzależniony. Kiedy z nim przebywał czuł się jak narkoman, bez niego wariował.
- Co to za przedstawienie. Dajce spokój. - cmoknął .
Eren szybko na niego spojrzał. I dosłownie sekundę później Ritsu został trafiony sztyletem w  gardło.
Otworzył szeroko oczy krztusząc się krwią. Błądząc dotykiem po swoim ciele upadł na podłogę.
Levi spojrzał na konającego mężczyznę. 
- Dlaczego to zrobiłeś?  - zapytał zszokowany.
Eren westchnął głęboko. 
- Nie zadawaj takich głupich pytań. To oczywiste, że ludzie którzy stoją na przeszkodzie do twojego szczęścia powinno się usuwać.  - uśmiechnął się delikatnie, nie zwracając uwagi na zdziwioną minę leviego.
Dotknął dłonią jego policzka, urzekł go zapach wiśni , który łagodnie muskał jego zmysły.

- Chcę to zrobić. - wyszeptał całując jego szyję. Dłonią dotknął jego wrażliwe na dotyk okolice. 
- Teraz? - zdziwił się 
- Tak, teraz. W tej chwili. - odparł zirytowany popychając kapitana na podłogę.
  Wiesz kapitanie.. teraz moja kolej. - uśmiechnął się rozpinając koszulkę czarnowłosego.



środa, 22 stycznia 2014

Rozdział 28

- Eren!  - krzyknął zdezorientowany Levi. Ritsu wykorzystał sytuację i odepchnął go od siebie.
Wiedział, że nie ma żadnych szans z tak dobrze wyszkolonym  żołnierzem jakim był Rivaille. Rękawem koszuli starł krew z ust.
- Gdzie on się do cholery podział?!
- Razem moglibyśmy go wykorzystać. To przyniosłoby nam ogromną władze. - syknął, podnosząc się z ziemi. Otrzepał koszulę z kurzu i piachu.
Rivaille spojrzał na niego jak na idiotę.
- Ostatnie czego mi potrzeba to interesy z tobą. - jego głos był inny niż zwykle.
 Było w nim lekkie zawahanie. To idealna pora aby poczuł jaką siłę ma w sobie strach.
- Powiedz mi jedno Levi. Na cholerę ci ten smarkacz? Dzięki kawałkowi tego żelastwa mógłbyś stać się kimś wielkim. Kimś kto sprawuje władze nad całym światem, nie nad kapryśną jednostką.
I dzięki tym słowom nawet Rivaille zaczął się zastanawiać.
- Bycie dobrym jest nudne. A ty mój przyjacielu wyglądasz na znudzonego.
Levi wyprostował się i wsadził klucz do kieszeni.
Chris z niepokojem obserwował jak kapitan podaje mu rękę.
- Co ty wyprawiasz?!  - wrzasnął patrząc na niego.
Levi spojrzał na niego szybko. Jego wzrok przepełniony był ciemnością.
- A co z tą laleczką? - zapytał nagle Ritsu uśmiechając się w jego stronę.
- Zrób z nim co zechcesz. Nie jest mi już do niczego potrzebny.  - odparł beznamiętnie odchodząc od nich.

 - Zajmę się tobą..mój człowiek zapewnił mnie, że jesteś czysty. - zaczął słodkim głosem dotykając go po głowie. Blondyn odtrącił jego rękę, a po chwili poczuł wbijającą się w jego szyję igłę. Po chwili
cały świat utonął w mroku.

- Wiedziałem, że to nadal w tobie siedzi.  - zaśmiał się klepiąc go po ramieniu.
- Nie dotykaj mnie.   - wycedził przeszywając go swoim spojrzeniem.
- Przytulnie tu.   - sarknął Levi widząc przed sobą ogromne zamczysko. Jego uwagę przykuły dziko rosnące krzewy bordowych róż.
- Naprawdę  pięknie pachną.  - wyszeptał zrywając jedną z nich i przystawiając sobie ją do nosa.
Siedzieli w jadalni, w ciszy spożywając posiłek. Ritsu zaklaskał w dłonie, kiedy jakaś kobieta przyprowadziła do niego blondyna.

   - Przyprowadziłam go. - oznajmiła młoda kobieta rzucając chłopaka przed nim.
 Nadgarstki skrępowane miał grubym sznurem, a na głowie zarzucili mu czarny worek. Mężczyzna uśmiechnął się podekscytowany, gasząc papierosa w popielniczce leżącej obok niego.
- Nie każ mi dłużej czekać. Chcę go zobaczyć! - krzyknął , a jego głos rozniósł się echem w ogromnym pomieszczeniu.
Kobieta skinęła głową ściągając z jego głowy śmierdzący materiał. Oczekiwała na pochwałę, za wykonaną robotę.
 Na twarzy mężczyzny zakwitł uśmiech, podszedł do niego bardzo szybko i ukucnął przy nim.
- Pokaż mi swoją twarzyczkę. - wyszeptał lukrowym głosem.
Złapał go mocno za policzki, oglądając z każdej strony. Na karku zauważył średniej wielkości bliznę. Zmarszczył brwi, wracając na swoje miejsce.
- Czy nie jasno wyraziłem się kiedy mówiłem, że ma być czysty? - zapytał patrząc na nią.
Kobieta spuściła głowę.
 - To tylko drobny defekt. Da się to przecież ukryć. - tłumaczyła się drżąc ze strachu.
 - Ukryć? - powtórzył zdziwiony. - Ej, Ty! - wrzasnął - Wstawaj.
Chłopak spojrzał na niego słabo podnosząc głowę.
 - Panie.. on dostał podwójną dawkę narkotyków. . - wtrąciła się.
 Mężczyzna okrył ją swoim ostrym spojrzeniem. Poczuła się bardzo niepewnie, jakby zaraz miał poderżnąć jej gardło. Zamilkła, chowając się w cieniu pokoju.
- Kiedy mówię wstań, to znaczy, że masz wstać. - podniósł go do góry za koszulkę. - Rozumiesz?
 Chłopak zamrugał kilka razy nadal milcząc. Wpatrywał się w jego twarz tępym wzrokiem. Był naćpany jak świnia.
 Mężczyzna westchnął przeciągle puszczając go. Upadł z hukiem na podłogę, kuląc się na niej.
 - Zaprowadź go do jego celi. Poinformuj mnie, kiedy będzie trzeźwy. - machnął do niej ręką wypuszczając z ust dym.
Kobieta otworzyła okute kratami drzwi wrzucając tam jego ciało. Usłyszała tylko stłumiony jęk.

- Stęskniłeś się za tym?  - zakpił Levi biorąc do ust łyk czerwonego wina.
- Każdy z nas ma jakieś słabości.  - odrzekł spokojnie, odpalają kolejnego papierosa.  - Twoją jest ten chłoptaś Eren.
Uśmiechnął się z satysfakcją , kiedy poczuł na sobie ten zimny wzrok kapitana.
- Co masz zamiar z nim zrobić? - zapytał na pozór obojętnym głosem.
Ritsu zamyślił się chwilę.  - Kilka tygodni i będzie mi jadł z ręki.
Levi zmarszczył brwi. Nawet nie sądził, że jest w stanie tak mocno zacisnąć pięści.
- Masz pytania.. - powiedział do siebie patrząc na Leviego.
- Jestem po prostu ciekaw dlaczego tak bardzo zależy ci na tym kluczu. Mnie osobiście podoba się zabijanie tego świństwa.
Ritsu zmierzył go wzrokiem, przymykając delikatnie powieki.
- Ach, tak.
Ludzie często zastanawiali się jak wielkim zagrożeniem mógłby być Rivaille, gdyby tylko stanął po stronie zła..
Chris siedział zamknięty w ciemniej celi w której światło było praktycznie martwe.
Jedynie delikatna poświata księżyca sprawiała, że czuł się lepiej.
Fizycznie jednak całkowicie odwrotnie. Nie mógł ustać na nogach, cały obraz przed oczami był rozmazany.


- Co masz zamiar zrobić? - zapytał wpatrując się w okno. Zaczął padać śnieg. Malutkie płatki śniegu, opadały na wilgotną ziemię po chwili rozpływały się.
- Na początku chciałbym się odrobinę pobawić. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, ile czasu czekałem na taką okazję.
- Szantażować rząd? Myślisz, że będziesz dla nich zagrożeniem.  - zakpił Levi podchodząc do niego.
Ritsu zmarszczył brwi odkładając klucz na szafkę.
- Będą mnie błagać o litość, gdy już przekupię wojsko. - wyszeptał.
Rivaille westchnął głęboko.
- Jesteś obłąkany. Ale o tym już pewnie sam doskonale wiesz.
Ich rozmowę przerwała kobieta.
- Pańska sypialnia jest już gotowa, Sir.
Ritsu skinął głową.
- Zaprowadź kapitana do jego sypialni. Pewnie jest zmęczony. - powiedział pokazując jej dłonią, że może już odejść.
- Tak jest, sir. Proszę za mną. - odparła wychodząc z jadalni. Rivaille podążył za nią.
Od razu zauważył, że kobieta ma do niego słabość.
Nawet nie musiał długo jej namawiać aby zaczęli się całować. Robili to bardzo zachłannie, a kobieta nawet nie zauważyła zniknięcia kluczy.
- Powinnaś już iść. Twój szef może być zły. - rzekł Levi dotykając jej twarzy i uśmiechając się.
- Racja. - odparła cicho odwzajemniając uśmiech, i powoli odeszła.
Kilkanaście minut po jej wyjściu Rivaille również opuścił sypialnię.  Niczym kot wkradł się do piwnic, gdzie przebywał Chris.
- Co ty tutaj robisz? - zdziwił się chłopak podchodząc do krat.
- Ratuję ci życie. Jesteś ranny? - zapytał oglądając go całego.
- Tak. Myślę, że tak. Skąd miałeś klucz?
Levi westchnął głęboko.
- Nieważne. Musisz jak najszybciej stąd wyjść.
- I dokąd pójdę?  Co będzie z Erenem?  - blondyn nie przestawał pytać balansując na cienkiej granicy cierpliwości Leviego.
- Odnajdę go. A teraz przymknij się i chodź za mną.
Chris mruknął coś pod nosem, podążając za Kapitanem.
Udało mu się wyjść na zewnątrz. W tej ciemności starał się odnaleźć jak najszybciej oświetloną ścieżkę.
Levi wpatrywał się w oddalającego się chłopaka.
Zawieszony w próżni swoich emocji, poza czasem, który odliczałby minuty do jego upadku..

sobota, 11 stycznia 2014

Rozdział 27 ' To był wybór, czy mój błąd"

Przed wami rozdział 27. Informuję was, że w najbliższych dniach z powodów osobistych nie będę miała czasu na pisanie następnego rozdziału więc spodziewajcie się go za tydzień :) pozdrawiam i zapraszam do czytania. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu.



    - Nie wygląda aż tak zjawiskowo jak myślałem. Jesteś pewien, że dobrze trafiliśmy? - zapytał blondyn oglądając wnętrze jaskini.
    - Wygląd nie jest ważny, musimy znaleźć klucz.- odparł spokojnie dotykając dłonią ściany.
Łatwo się kruszyła, a to nie wróżyło nic dobrego.
 Nagle oddech będącego kilka metrów za nimi Erena bardzo przyśpieszył. Był nierówny i brzmiał jakby był spowodowany strachem.
 - Co się dzieje? - zapytał Levi zerkając na niego.
 - Wszystko w porządku. Jestem zmęczony. - odpowiedział niewyraźnie, a ton jego głosu na to nie wskazywał.
 - Jesteś pewien? - dodał szybko.
Levi nie miał pojęcia, że ciągłe wypytywanie chłopaka wcale mu nie pomaga, a wręcz przeciwnie.
Doprowadza do tego, że brunet nie jest świadomy czy faktycznie jest z nim dobrze.
Eren spojrzał tylko na czarnowłosego, nic nie mówiąc. Starając się dać mu do zrozumienia, że nie ma powodu aby się martwił.
Obydwoje usłyszeli jęk Chrisa. Blondyn stał przed ogromną, kamienną tablicą, na której widniało kilka zdań.
Chris nie miał pojęcia co one oznaczają, nie wiedział nawet w jakim języku są zapisane.
- Łacina? - zdziwił się Rivaille starając się odczytać owe napisy.
Zrozumiał, że to było ostrzeżenie, ale ze względu na okoliczności i fakt, że muszą zdobyć klucz nic im nie powiedział. Ciągle myślał o człowieku, który zdecydował się to tutaj postawić. Gdy ją minęli blondyn podniósł swój głos.

- Ile to mogło mieć lat? - zapytał Chris lekko drżącym głosem.
- Jest starsze niż może ci się wydawać.
Blondyn westchnął głęboko. - Ta odpowiedź mnie nie zadowala. - mruknął.
Levi spojrzał na niego zirytowany.
- Około sześćset. - oznajmił, nie widząc jak twarz chłopaka szybko zmieniła się.
- To na pewno byłoby dużo warte.. - powiedział do siebie mając już w głowie obraz co zrobiłby z tymi pieniędzmi.

Kiedy oni ucięli sobie nic nie wnoszącą pogawędkę, Eren czuł się bardzo nieswojo.
W środku  całą jego duszę rozpala strach, bo skoro to ma na celu unicestwienie wszystkich tytanów to czy jego oszczędzi?
Fakt, że jest nim tylko w połowie wcale go nie uspokajał.
Gdy nagle z ciemności kilka nietoperzy postanowiło wyfrunąć chłopak wzdrygnął się. O mały włos nie dostałby zawału serca.
Levi postanowił na niego zaczekać, Chris jednak szedł dalej przed siebie nie zaglądając pod nogi.
Zresztą pochodnie jaką trzymał w dłoni nie oświetlała wszystkiego, ledwie odrobinę drogi.

Wystarczył jeden błędny krok blondyna a w jednej chwili z niewiadomego miejsca wystrzeliła długa strzała.
Gdyby nie reakcja czarnowłosego prawdopodobnie już byłby martwy.
- Dziękuje..  - szepnął przerażony podnosząc się z ziemi.
- Uważaj na siebie. Patrz pod nogi.
Blondyn skinął głową, idąc już odrobinę ostrożniej.
- Czuję go. Jest blisko. - powiedział nagle głośno przełykając ślinę.
Levi skinął głową przyśpieszając kroku, kiedy miał postawić następny krok na ziemię powalił go Eren.
- Co ty wyprawiasz? - warknął
- Gdybyś poszedł dalej zostałbyś ranny. - odparł wskazując palcem na umieszczony w ścianie mały otwór.

- Nic już nie rozumiem. - jęknął blondyn - Dlaczego ktoś miałby stawiać tutaj pułapki. Przecież ten klucz,który się tutaj znajduje ma nas ocalić. A ukryte w ścianach strzały na pewno nam tego nie ułatwią.
- Ten klucz może nas uratować, ale może też stać się dla nas większym zagrożeniem niż  tytany jeśli trafi on w nieodpowiednie ręce. - oznajmił Levi

- To tutaj. - powiedział nagle Eren widząc przed sobą otoczony dziwną, wyblakło niebieską mgiełką srebrny przedmiot.
Blondyn bez wahania chciał wsadzić rękę w środek i wyciągnąć przedmiot. Nie udało mu się to jednak bo nie pozwoliła mu na to bariera.
- Co to ma znaczyć.. - wyszeptał spoglądając na swoje ręce.
Mimo, że nie zdołał dotknąć klucza po skórze jego dłoni spływała dziwna, kleista czarna ciecz.
Eren bez wahania postanowił zrobić to samo. Z przerażeniem w oczach, spojrzał na Leviego kiedy trzymał tam rękę czuł ogarniające jego ciało przyjemne ciepło.
Przymykając oczy delikatnie sięgnął po przedmiot wyciągając go na zewnątrz.

Wyglądał na stary, był też oblepiony tą samą dziwną mazią co dłonie blondyna. Kiedy tylko wyjął go i chwilę potrzymał  klucz potęgował u niego uczucie strachu.
Chociaż w naszej kulturze jest to uczucie pierwotne, które od zawsze trzymało nas w objęciach, Eren odczuwał to całkiem inaczej.
Chciał się go jak najszybciej pozbyć rzucił więc przedmiotem o ziemię.
- Co ty wyprawiasz?! - krzyknął Chris szybko podnosząc go z podłogi.
Levi z milczeniem wpatrywał się w jego oczy zauważając w nich jak bardzo powiększone są jego źrenice.

Eren bez słowa ominął ich, biegnąc w stronę wyjścia z jaskini. Czuł jak to miejsce osacza go z każdej strony.
Świeże powietrze, i promienie słońca, które opadły na jego twarz sprawiły, że momentalnie poczuł się bezpiecznie.
Szczęście nie trwało jednak zbyt długo, gdy usłyszał dobrze znany mu głos pewnego człowieka.
- Ritsu.. - wyszeptał widząc przed sobą uśmiechniętego mężczyznę.
- Stęskniłeś się? Nasze ostatnie pożegnanie nie było dość przyjemne.. - zaczął oblizując wargi - przynajmniej nie dla mnie.
- Co ty tutaj robisz? - zapytał zszokowany, co chwila oglądając się za siebie.
Miał nadzieję, że zaraz zjawi się Levi  i Chris. Każda sekunda spędzona sam na sam z tym tyranem była przerażająca.
- Słyszałem, że zaczynają dziać się z tobą dziwne rzeczy.. coś nie tak z główką. - zaśmiał się powoli do niego podchodząc.

- Och Levi, jak miło cię widzieć. - powiedział widząc wychodzącego z jaskini kapitana.
Czarnowłosy milcząc stanął obok przerażonego Erena.
- Wybij to sobie z głowy. - wycedził oschle ściskając w dłoni klucz.
Żaden z nie zdawał sobie sprawy jak cenną rzecz trzyma w dłoni. I jak zgubne byłoby  w skutkach go stracić.
- Zawsze był taki.. - zachichotał , po chwili spostrzegł też blondyna. - A to kto? Piąte koło u wozu? - zapytał
Levi zmarszczył brwi, podchodząc do niego.
- Jeszcze słowo, i będziesz zbierał swoje wnętrzności z podłogi.  - syknął zaciskając dłoń .
- Tak traktujesz swojego przyjaciela? - zaczął stając bardzo blisko niego. Prawie stykali się nosami. - A może zrób to ponownie, zostaw ich wszystkich i odejdź.. hmm?
- Jeżeli kiedykolwiek byłeś moim przyjacielem, to na pewno był mój błąd. - odparł ostro wpatrując się w jego oczy.
Ritsu uśmiechnął się uderzając go w twarz.
- To był twój wybór.
Levi szybko podniósł się z ziemi, i rzucił się na niego z pięściami. Klucz wylądował pod nogami Erena.
Powoli schylił się po niego, i podniósł do góry dokładnie go oglądając.
Kiedy przez przypadek owiał go gorącym powietrzem jego tęczówki wypełniło jasne światło.
Było tak ostre, że przez chwilę miał wrażenie, że umarł.
Levi i Chris również zasłonili oczy, a Ritsu ukrył się za leżącym niedaleko kamieniem.
Tylko brunet wciąż wpatrywał się w światło, by po chwili zniknąć.



sobota, 4 stycznia 2014

Rozdział 26 " Początek"

  Witam was serdecznie o godzinie czwartej rano XD Piszę  to specjalnie dla was bo wiem, że na pewno czekaliście na kolejną notkę. Oto i ona, poznajcie moje dobre serce :DD
Mam ostatnio bardzo dobry humor, a od wczoraj jestem naprawdę szczęśliwa. Już trzeci raz oglądałam odcinek mojego ukochanego serialu, wiecie o jaki mi chodzi moje słodkie Sherlocki :DD
Anyway, zapraszam do notki bo zaczynam przynudzać XD


Pewien człowiek powiedział mi kiedyś, że powinienem przestać żyć w kłamstwie i wyrwać się z tego piekła w którym żyłem.
Ale to nie było tak łatwe jak z początku myślałem. Cała moja przeszłość, którą postanowiłem zostawić za sobą wypełniłem wspomnieniami. Nie były czymś co chciałabym zapamiętać i wspominać
grudniowymi  wieczorami ze szklanką kawy w dłoni.
Byłem przerażony, zamykając swoje oczy widziałem dawnego siebie, zabijałem i rabowałem niewinnych ludzi zabierając im dobytek na, który często pracowali całe swoje życie.
W organizacji poznałem pewną dziewczynę. Była rok może dwa lata młodsza ode mnie, jednak jej umiejętności walki każdego powalały na kolana. Nikt nie chciał z nią zadzierać, a ja cieszyłem się, że
zadaję się właśnie z taką osobą. Kiedy każda komórka twojego ciała jest przesiąknięta złem i nienawiścią nie podejmujesz dobrych decyzji. One względnie mogą wydać się prawidłowe, ale dopiero po czasie
dochodzi do ciebie, że popełniłeś błąd.
Amelia przypłaciła tą pomyłkę swoim życiem. Chciała zabić naszego szefa, ja od razu powiedziałem jej, że to zbyt ryzykowne. Ona jednak uwielbiała takie wyzwania, pomimo, że nie wiedziała nawet
jak on ma na imię.
Poradziła sobie z  dwudziestoma świetnie wyszkolonymi wojownikami, ale z szefem nie dała rady.
Po tym zdarzeniu wiele razy zastanawiałem się czy nie powinienem odejść. Od tej myśli powstrzymywał mnie mój były przyjaciel Ritsu, który z biegiem czasu okazał się zdradliwą suką.
Zrobiłem to dopiero gdy całą naszą organizację i dotychczasowe życie zalał deszcz radioaktywnych, węszących wszędzie żołnierzy.
Nikt z nich nie znał swojej historii, ani nawet imienia. Te sprytne szumowiny wymazały im pamięć i wbili im do mózgu rozkazy aby nas wszystkich powybijać jak zwierzęta.

Nie byli tak trudni do pokonania jak przypuszczałem. Gdy razem z Ritsu wszystkich ich pozabijaliśmy postanowiłem, że czas już zacząć normalne życie.
Takie w którym rankiem obudzę się w wygodnym łóżku ze świadomością, że nikogo dzisiaj nie muszę zabić.
Tak też zrobiłem. Ritsu obiecał, że nigdy mi tego nie wybaczy i to też było prawdą.
Mimo, że nie miałem do kogo wracać po tym jak całą moją rodzinę pożarły tytany wyjechałem do małej wioski z dala od większych miast.
Tam po pewnym czasie pewien chłopak w moim wieku o imieniu  Erwin zaproponował mi żebym wstąpił do wojska.
Długo się nad tym nie zastanawiałem.
Nie było tak łatwo jak przez cały czas myślałem. Ciężka praca, ćwiczenia i dyscyplina stała się moją codziennością. To właśnie dzięki tym trzem ważnym rzeczom zrozumiałem, że bez odpowiedniej
dyscypliny człowiek niczego nie zrozumie.
Zdobywałem coraz większe stopnie, i tak po kilkunastu latach ze zwykłego żołnierza stałem się Kapitanem.
Trafiłem do oddziału nadzwyczajnego. Byli tak sami najlepsi żołnierze, po paru miesiącach z nimi zrozumiałem jednak, że żaden z nich mi nie dorównuje.
Traktowałem ich jednak jak przyjaciół, i starałem się ochronić za wszelką cenę..

 - Rivaille? -  szturchnął go Chris widząc jak siedzi zamyślony.
Levi ocknął się spoglądając na niego szybko.
- Wszystko w porządku?  -  zapytał siadając obok niego na łóżku.
Kapral uśmiechnął się słabo przecierając zmęczoną brakiem snu twarz.  - Tak, nic mi nie jest.
-  Co będzie z Erenem?  - dodał zmartwionym głosem.
Czarnowłosy nie odpowiedział na jego pytanie, zamiast tego wstał szybko i wyszedł z pokoju do małej znajdującej się naprzeciwko łazienki.
Nachylił się nad umywalką odkręcając zimną wodę. Nie spał od dwóch dni i ból głowy po uderzeniach Erena zaczął uprzykrzać mu życie. Wytarł mokrą twarz czystą chusteczką i cichym krokiem skierował się
do pokoju bruneta.
Od kilku minut spał spokojnie. Jego klatka piersiowa unosiła się delikatnie po czym  z powrotem opadała.
Wszedł do środka zamykając za sobą drzwi po czym położył się obok niego.  Sen od razu go dopadł, postanowił przespać się choć trzy godziny.

Obudził się nagle, a raczej zerwał się z łóżka słysząc krzyk Chrisa w pokoju obok.
W jego głowie pojawiały się najczarniejsze scenariusze.
Jakie było jego zdziwienie kiedy wchodząc do pokoju zastał stojącego na sofie blondyna, który trząsł się jak osika i zdezorientowanego Erena obok.
- Co tu się dzieje? - zapytał zirytowany
Blondyn przełknął ślinę robiąc kilka niepewnych kroków w stronę Leviego.
- Coś jest pod szafą.. - wskazał palcem na stojący naprzeciwko ich stary mebel.
W całym mieszkaniu unosił się specyficzny zapach starego drewna.
Wzrok Kapitana przeniósł się na stojącego nieruchomo Erena.
- Wyjaśnij mi natychmiast co tutaj się do cholery dzieje. - warknął odtrącając dłonie blondyna ze swojego ramienia.
- Ja.. również obudziłem się przez jego krzyk. Przybiegłem tutaj i po chwili coś pod szafą zaczęło wydawać dziwne dźwięki.. - odparł cicho a jego gardło bardzo się ścisnęło i przypominało teraz słomkę do picia niżeli ludzki narząd.
Levi przetarł dłońmi twarz śmiejąc się pod nosem. To zdecydowanie był śmiech z nutką załamania.
- I woleliście krzyczeć w niebo głosy zamiast sprawdzić co tak naprawdę tam się znajduje? - zapytał nie dowierzając.
- Ja.. ja nie krzyczałem, sir. - powiedział Eren, spuścił głowę widząc surowy wzrok kapitana na sobie.
Levi bez wahania podszedł do szafy rodem z archiwum x i ukucnął przy niej.
Wyciągnął dłoń a po sekundzie poczuł pod palcami coś bardzo miękkiego. Delikatnego.
Kiedy próbował wyciągnąć  niewiadomą rzecz na zewnątrz znów zaczęła wydawać dziwne odgłosy. Przypominało to stłumiony pisk i MRUCZENIE.
Odwrócił się do nich trzymając w dłoniach małą, czarną kuleczkę. Ów kotek miał zielone oczka i bardzo krótki ogonek, a jego rozmiary nie były wielkie jeśli zwierzak zmieścił się w dłoni Kapitana.
- Tego się obawiałeś? - zapytał sarkastycznie , patrząc na niego z litością.
Chris uśmiechnął się słabo podchodząc do Leviego. Ten od razu wsadził mu do rąk zwierzę.
Jego wzrok padł na siedzącego na kanapie Erena.
Od razu usiadł obok niego.
- Nie bądź taki spięty, Eren. Naprawdę aż tak bardzo się mnie boisz? - zapytał patrząc jak jego wzrok ląduje na podłodze.
Levi uśmiechnął się delikatnie, prawie niezauważalnie przejechał palcem po jego skroni kończąc na zaciśniętych w linijkę ustach chłopaka.
Przybliżył się do niego przystawiając swoje wargi do jego ucha.

- No to będziemy musieli rozwiązać ten problem , prawda? - wyszeptał gładząc gorącym powietrzem jego wnętrze. Miejsce te są bardzo wrażliwe więc Eren zadrżał odrobinę co Levi zdołał wyczuć bez problemu.
- Sęk w tym, że nie dajesz mi szansy abym mógł to zmienić. Dasz mi tę szanse, Eren?
Rivaille miał całkowitą rację co do tego, że Eren najzwyczajniej w świecie się go obawia.
Ale doskonale wiedział też, czyja to wina, że tak właśnie jest.
Cisza, którą brunet karmił go od dobrych kilku minut była dla niego co najmniej kłopotliwa.
- Nie oczekuję, że usiądziemy razem i trzymając się za ręce wszystko sobie wyjaśnimy. Chciałbym tylko abyś zaczął zachowywać się normalnie.
Eren zmarszczył brwi i podniósł swój głos. Odrobinę za głośno.
- To może na początek powinieneś odrobinę się odsunąć, sir.
Na szczęście Chris kilka minut temu opuścił pokój.
- Dlaczego?  Czy to komplikuje w jakiś sposób naszą rozmowę?  - zdziwił się
- To sprawia, że nie czuję się zbyt komfortowo, sir.
- Nie musisz tak się do mnie zwracać. - powiedział odsuwając się od chłopaka.
Eren skinął głową wstając powoli.
- Dokąd idziesz? - zapytał Levi obserwując chłopaka.
- Powinniśmy niedługo wyruszać, jeżeli chcemy dotrzeć na miejsce jeszcze dzisiaj.
Czarnowłosy zmrużył odrobinę oczy.
- Masz rację. Nie ma sensu zwlekać. - uśmiechnął się szybko stając przed Erenem.
 Niektóre sprawy są priorytetowe. - dodał całując go.
Zrobił to tak szybko, że brunet nie zdążył nawet zareagować w żaden sposób.

***
- Zabierz mi to kudłate coś sprzed nosa! - warknął kiedy Chris zaczął przedrzeźniać się z Levim.
Naburmuszył policzki przytulając kociaka do piersi.
- To coś ma już imię, ignorancie. - prychnął.
- Jak mnie nazwałeś? - zapytał zimno, spoglądając na niego zabójczym wzrokiem.
- Naprawdę, jak on.. -  Eren spojrzał niepewnie na zwierzę
- Ona - poprawił go szybko Chris - I ma na imię Figa.
- Figa? Jak ten.. - zaśmiał się Levi
- Cicho bądź, lepiej z nią nie zadzieraj. Jest bardzo groźna. - powiedział a z pyszczka zwierzęcia wydał się cichy pomruk.
- Przestań chrzanić. To zwykły kudłacz. Więcej szkody niż pożytku. - prychnął kierując dłoń na grzbiet Figi.
Nie zauważył, że kociak już dawno przygotował swoje ostre jak brzytwa pazurki, które wykorzystał na skórze dłoni Leviego.
- Przeklęte zwierzę. - warknął wycierając chusteczką krew z dłoni.
 Zostaw go gdzieś i wyruszamy.
Chris zmarszczył brwi patrząc na kapitana.
- Nie ma mowy. Ona idzie ze mną. - wyszeptał

- Nie musisz zachowywać dystansu większego niż dwa metry, Eren. Nie mam zamiaru odwdzięczyć ci się za te siniaki. - rzekł chłodno widząc jak chłopak idzie daleko za nim.
- Przepraszam, sir.. ja po prostu.. - zaczął
Levi czekał na jego odpowiedź z zaciekawieniem. - Hmm?
- Boję się, że to znowu się wydarzy. - odparł cicho
Kapitan westchnął głęboko.
- Strach tutaj akurat jest ci najmniej potrzebny. Twoje opanowanie i silna wola będą kluczowe, jeżeli chcesz z tym wygrać. - oznajmił - Pomogę ci, Eren. - uśmiechnął się widząc, że choć przez chwilę przestanie się tym zadręczać.
Ich rozmowę przerwał głos Chrisa.
- Uwaga.. jesteśmy na miejscu. - powiedział widząc przed sobą ciemne wejście do jaskini.
Z początku wszystko wydaje się proste..




Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony