środa, 23 kwietnia 2014

Rozdział 3 - 35 sekund później. Część 1 z 2

Levi kiwnął głową, oczekujac na jego odpowiedź.Nie chciał wyjść na zboczeńca, nie miał zamiaru wysłuchiwać potem że go do czegoś zmusił, dlatego po prostu zapytał.
Dla niego to było najzwyklejsze  pytanie, przecież pocałunek nie jest czymś zakazanym nawet jeśli robisz to w ten sposób.
Eren westchnął głęboko łapiąc powietrze do płuc i wypuścił je ze swistem. Uchylił usta czekając na ruch Rivailla
Poczuł jak język Czarnowłosego muska jego podniebienie, nie chciał być uległy  więc postanowił zacząć z nim walczyć.
I nawet w pocałunku, który z natury powinien być czymś delikatnym było odwieczne pragnienie wygranej.
Walczyli ze soba kilka minut, robiąc przerwy na złapanie oddechu. To tylko pocałunek, nic wielkiego się nie wydarzyło...
________
Eren starał się nie deptać mu po stopach. Ale skutek jego starań był marny , gdyż Levi już po raz dziesiąty zwraca mu uwagę.
- Przestań się garbić. - skarcił go - I nie zachowuj się jak kłoda drewna. To ty będziesz ja prowadził. 
Eren skinął głową, nie odrywając dłoni od jego talii. 
Dokładnie 35 sekund później brunet potknął się o dywan i przewrócił się na Leviego. 
Czarnowlosy szybko zrzucił go z siebie.
- Co z ciebie za oferma. - mruknął masując obolałe plecy.
- Przepraszam. - odparł cicho wstajac powoli.
Po chwili do drzwi ktoś zapukał. Okazało się , że to Mikasa. 
Spojrzała dziwnym wzrokiem na siedzącego na podłodze Rivailla. 
- Chciałam zapytać, czy wszystko w porzadku. Przed chwilą usłyszałam hałas. 
Eren uśmiechnął się do niej.
- Przewróciłem się na Leviego. - powiedział bezmyślnie, nie zastanawiając się nad tym co mikasa mogła przez to zrozumieć.
- Uczyłem twojego brata tańczyć. Miałaś rację , rusza się jak kłoda drewna. - zakpił nadal lekko krzywiąc się przez ból w okolicach lędźwi.
- Tak ci powiedziała? - zapytał zdziwiony Eren. 
- Mhm.. - odparł cicho 
- Ale ty tak nie uważasz, prawda? 
Leżeli obok siebie na materacu. Zmęczeni, w całym pokoju słychać było ich głośny zmęczony oddech.
- Przestań panikować. - odpowiedział zirytowany, przewracając się w stronę chłopaka.
Erenowi spodobało się wpatrywanie w sufit. 
- Ona nigdy ze mną nie zatańczy. - jęknął zrezygnowany.
Levi uśmiechnął się do siebie.
- Musisz się postarać. - odparł wpatrując się w profil jego twarzy.
Krążył wzrokiem od włosów do ust, które w tamtym momencie były delikatnie otwarte.
- Masz rację. - wyszeptał.
Chociaż myślał inaczej.
Zaczął odczuwać niebezpieczną bliskość Leviego. Kiedy jego gorący oddech dotarł do szyi bruneta.
Zerknął na niego.
- Czujesz się niekomfortowo? - zapytał cicho oddychając wprost na szyję chłopaka.
- Można tak powiedzieć. - odparł speszony
- Co cie tak śmieszy ? - zapytał wzburzony.
Rivaille spojrzał na niego wyciągając dłoń w kierunku jego twarzy.
Pstryknął go delikatnie w nos obserwując jak chłopak spogląda na niego zdziwiony.
- Masz takie śmieszne reakcje. - wyszeptał przybliżając się do jego twarzy. 
- Bardzo śmieszne.. - dodał muskając jego usta .
Eren spojrzał na niego zdziwionym wzrokiem. 
- Dlaczego ciągle to robisz? - zapytał chłopak odsuwając się od niego odrobinę.
Czarnowłosy uśmiechnął się do siebie, podpierając głowę ręką.
- To nic takiego. - odparł prawie niesłyszalnie nadal nie przestając wpatrywać się w jego twarz.
Eren zapomniał o tym bardzo szybko. 

- Może zostaniesz u mnie na noc? Jest późno. - powiedział Eren zaglądając przez okno.
Ulice siekał siarczysty deszcz, atramentowe chmury przysłoniły księżyc.
- To chyba jeszcze za wcześnie, Eren. - odparł Levi uśmiechając się kiedy spostrzegł niezrozumienie na twarzy chłopaka.
Założył kaptur na głowę kiedy tylko wyszedł na zewnątrz. To i tak nie dało zbyt wiele, bo po chwili przemókł do suchej nitki.
- Cholera jasna. - zaklął krzyżując ręce na piersiach. 
Ojciec nie miał zamiaru go podwieźć. Musiał jeszcze przejść tym cholernym parkiem. 
A on od dzieciństwa powodował u niego strach. Sam nie wiedział co tak naprawdę przeraża go w tym miejscu. Ono po prostu powodowało u niego gęsią skórkę.
- Spokojnie panienko.. - wymamrotał jeden z mężczyzn siedzących na ławce obok której przeszedł Levi.
Chłopak zmarszczył brwi ignorując ich. 
Oni jednak nie odpuścili.  
- Gdzie się panience tak spieszy? Niech panienka usiądzie z nami.. 
Rivaille nadal ignorował ich prośby. Nie chciał wdawać się w kłótnie z miejscowymi pijakami. 
Zawsze przecież mogą mieć przy sobie nóż.
W końcu jeden z nich stracił cierpliwość i złapał go za ramię odwracając chłopaka twarzą do siebie.
Jakie było jego zdziwienie kiedy spostrzegł , że ów panienką okazał się nastolatek.
Ale oni kojarzyli jego twarz. 
- Gdzieś już cie widziałem.. - wyjąkał jeden z nich wyrzucając za siebie pustą butelkę.
- To przecież synalek tego bogacza! Tego skurwiela, który pławi się w luksusach. - warknął z wściekłością mężczyzna.
Rivaille stracił cierpliwość uderzając go z impetem w twarz, z taką siłą, że stracił jeden ząb.
Wypluł z ust krew spoglądając na niego. 
- Jesteś zwykłą nic nie wartą gnidą! Nie masz prawa obrażać mojego ojca dlatego, że osiągnął więcej w życiu niż ty! - krzyknął ściągając z głowy kaptur.

- J-ja ci pokażę! - wrzasnął mężczyzna wycierając cieknącą z wargi krew. Złapał chłopaka za ramię uderzając pięścią w policzek. 
Po kolejnym uderzenie łuk brwiowy nie wytrzymał i jego twarz zalała krew. 
- Wystarczy już. - powiedział jeden z nich widząc dyszącego ze złości Leviego wpatrującego się mu prosto w oczy. 
Pijak uderzył go jeszcze w brzuch odchodząc od niego. 
Trudno było mu zatrzymać krwawienie a ból w okolicy żeber był nieznośny. Bez wahania zadzwonił do Erena. Stał w środku parku, cały przemoknięty w dodatku z licznymi obrażeniami - nic dziwnego, że gdy tylko Eren zjawił się na miejscu o mały włos nie dostał zawału.
- Co się stało? Kto ci to zrobił? - pytał przerażony brunet zarzucając mu na ramiona kurtkę.
- Opatrz mi tylko te rany. Przestań zadawać takie głupie pytania. - zaczął zirytowany Rivaille 
  Wdałem się w bójkę, dlatego tak wyglądam.. 

Eren westchnął głęboko zakładając kask. 
- Prześpisz się dzisiaj u mnie. Moja mama nie będzie miała nic przeciwko. - powiedział Eren odpalając silnik.

niedziela, 20 kwietnia 2014

Alive - rozdział 35 + w końcu powiało romantyzmem :) Krótki bo święta! ^^



Eren zastanawiał się gdzie teraz poszedł Kapitan. Czy to był jego wybór, że spędzi samotnie wieczór? 
Wyszedł na zewnątrz mając nadzieję, że ujrzy jego twarz. Nawet jeśli nie będzie się uśmiechał wolałby ten jego chłód niż samotność.
I czuł się jak dziecko, które w tłumie obcych gubi swoją matkę. A wszystko dookoła zdawało się go przytłaczać. 
- Eren? To ty? - zapytał znajomy głos.
Brunet odwrócił się szybko spoglądając na Erwina. 
- Nie wiesz gdzie jest Kapitan Rivaille? 
Mężczyzna pokręcił przecząco głową. 
- Słyszałem, że wielu żołnierzy wyjeżdża na południe. - odparł spokojnie.
- Na południe? - powtórzył zdziwiony
- Chcą odpocząć. Ja sam tego nie popieram, chociaż rozumiem ich zmęczenie. - zaśmiał się rozciągając mięśnie ramion.
Erena zaskoczyła odpowiedź blondyna.
Kiedy odszedł , chłopak usiadł na pierwszej ławce, którą zobaczył. To dla niego nie była dobra wiadomość. 
- A co jeśli wyjechał? - wyszeptał czując jak po włosach spływają mu zimne krople deszczu. 
Zaczęło lać jak z cebra, a on mimo tego nadal tam siedział. Zimne powietrze bawiło się jego włosami rozwiewając je na wszystkie strony.
- Co ty tu robisz? - zapytał Levi - Chcesz się przeziębić? 
Eren podniósł głowę do góry.
Nigdy nie czuł się taki szczęśliwy jak teraz, kiedy jego zimny głos dotarł do uszu chłopaka.
Wyglądał bardziej hipnotyzująco niż zazwyczaj.
Może to przez jego oczy, a może przez głos? 
Cała jego osoba była niezwykła. I zapewne to wywołało u chłopaka chaotyczne bicie serca.
- Myślałem , że wyjechałeś. - powiedział Eren .
Po jego twarzy spływały strugi deszczu i wyglądało to zupełnie jakby płakał.
- Nie wygaduj bzdur. - odparł zarzucając na niego swój płaszcz.
- A ty? - zapytał zdziwiony
- Jesteś przemarznięty. Nie wiem co ci strzeliło do głowy, żeby usiąść tu w taką pogodę.
- Nic mi nie jest. - odpowiedział uśmiechając się.
 
Do mieszkania nie było daleko. Kapitan otworzył drzwi zapalając światło.
- Ściągnij z siebie te mokre ubrania - powiedział obserwując jak chłopak wchodzi do łazienki.
  Załóż to. - dodał po chwili widząc jak Eren stoi przed nim w samych bokserkach i trzęsie się z zimna. 
Podziękował słabym głosem, założył suche ubrania i  wszedł do sypialni.
Czuł jego zapach na sobie. Zaciągnął się nim głęboko do płuc.
- Usiądź. - powiedział, ale brzmiało to zupełnie jak rozkaz. 
Eren wykonał polecenie.
Nikt nigdy nie uwierzyłby, że Kapitan potrafi okazać komuś taką troskę.
- Nachyl się.
Przetarł ręcznikiem wilgotne włosy. Robił to bardzo delikatnie.
- Dlaczego pomyślałeś, że wyjechałem? - zapytał nie zaprzestając wykonywać czynności.
Eren spuścił wzrok na podłogę, milcząc.
- Myślisz, że byłbym zdolny cię zostawić?  - dodał odkładając mokry ręcznik na bok.

- Tak myślałem.. - wyszeptał

Rivaille uśmiechnął się delikatnie, ale Eren tego nie zauważył.
- Hej, Eren. - zaczął cicho odwracając jego głowę do siebie. - Pocałuj mnie..
Kapitan spostrzegł jak szybko źrenice chłopak powiększyły się. Nie spodziewał się, że on to zrobi.
Ledwie musnął ustami, jego usta.
Zatopił się w ich smaku.
Potem Levi zaczął rozpinać guziki jego koszuli, a Eren to samo zrobił z ubraniem Kapitana.
- Eren, zaczekaj.. - wyszeptał słabo kiedy Eren całował jego obojczyk.
Pocałunkami doszedł aż do linii jego spodni.
Spinał mięśnie brzucha, kiedy czuł na nim wilgotny język bruneta.
Eren ściągnął z niego spodnie, ze swoimi zrobił to samo.

- Eren.. co ty do cholery wyprawiasz..? - zapytał, szybko oddychając
Zgubił rytm jakim powinien łapać powietrze do płuc. Robił to niebezpiecznie szybko.
Ale Eren przejechał tylko palcem po zarysowanym mięśniach klatki piersiowej Leviego. 
Kapitan poczuł zdezorientowanie kiedy rozszerzył jego uda i wszedł pomiędzy.
I żaden z nich nie wypowiedział ani słowa. Ciszę zabijały odgłosy odbijających się o parapet kropli deszczu.

- Boli cię kapitanie? - zapytał Eren nachylając się nad jego twarzą .
Miał przymknięte powieki. Zagryzł wargi do krwi.
- Przymknij się. - odparł zaciskając dłonie na pościeli.
Ale pomimo, że ból był nieznośny nie kazał mu przestać.. tylko podniósł się odrobinę na łokciach i pocałował go.
- Jeśli kiedykolwiek pomyślisz, że mógłbym cie zostawić.. - powiedział słabo - przemyśl to jeszcze raz.

piątek, 11 kwietnia 2014

Rozdzial 34 - Burn with you

I kapitan mógłby przysiądz , że zabił dziesięciu żołnierzy gdyby nie fakt , że jego towarzyszka go prześcignęła.
- Przymknij się. - chlapnął do niej zirytowany kiedy przechwalała się tym przed swoimi przełożonymi
- Nie możesz pogodzić się z myślą , że jestem od ciebie lepsza.
Uśmiechnęła się złośliwie, obserwując jak momentalnie zmienia się wyraz twarzy kapitana.
- Możesz sobie co najwyżej pomarzyć. - prychnął otwierając drzwi od mieszkania .
- Skoro tak nalegasz. - zasmiala się wchodząc za nim do środka.
Całkiem przytulne gniazdko. - oznajmiła oglądając wszystko .
Levi zerknął na nią spod opadających na jego oczy kosmyków kruczo czarnych włosów.
- Nie idziesz do siebie ? - zapytał zmęczony .
Kobieta poklepała go po ramieniu .
- Mam tutaj coś , co tygryski lubia najbardziej.
Odslonila mundur , i Leviemu w oczy rzuciła się ćwiartka wódki.
- Nie mam ochoty. - mruknął wieszając na haku płaszcz.
Kobieta skrzywiła się na to i szybko odkręciła butelkę.
- Jak tam chcesz. Ja się chętnie napije. Wiesz nie zawsze jest taka okazja . - powiedziała zadowolona kierując gwint butelki do ust.
Ostry smak alkoholu spowodował, że na jej twarzy pojawił się kwaśny grymas.
- Nie daj się prosić. To naprawdę pomoże.
Namawiała go , wpychając mu butelkę do ręki.
W końcu Rivaille uległ. I wziął kilka łyków palącej w gardło wódki.
- Chociaż nie podzielam upijania się jako ucieczki od problemów , ale w niektórych przypadkach jest bardzo pomocne. - wyszeptała chowając butelkę do płaszcza.
- Jest już późno. Powinnaś już iść. - zasugerował czarnowłosy .
Kobieta zrozumiała , że nie ma on zbytniej ochoty na przebywanie w towarzystwie ludzi.
Jeżeli kiedykolwiek taka miał. To chyba musiał byc jakiś pieprzony wyjątek.
- Tak. Oczywiście mistrzu. - zażartowała , ale on chyba nie zbyt zrozumiał żart.
To nawet zabawne , kiedy Levi wpatruje się w nią wzrokiem niby groźnym. Chociaż wcale tak nie wygląda.
- Dobra, już mnie tu nie ma. - powiedziała głośno wychodząc z mieszkania.
Rivaille odetchnął z ulgą zamykając za nią drzwi. Zawsze spławianie ludzi bylo dla niego najłatwiejsze. Gorzej z ich poznawaniem. Tak to była dla niego sztuka.
I nawet teraz kiedy kapitan siedzi na łóżku wpatrując się w swoje odznaczenie wojenne.
Dostał je kiedy uratował wioskę przed tytanami. .
Obracał w palcach metalowa Gwiazdę, kiedy usłyszał jak drzwi otwierają się szybko schował ja pod poduszkę.
Wstał z łóżka kierując się w stronę kuchni. Podparł się łokciem o szafkę, obserwując ściągającego kurtkę Erena.
Chłopak przywitał się z nim, wyminął go i wszedł do sypialni.
Czarnowłosy poszedł za nim i stanął bardzo blisko niego. Naruszając strefę intymności Erena.
- Czy ty kiedykolwiek mnie posłuchasz? - jego głos był odrobinę zmartwiony.
Eren niemal niezauważalne przytaknął. Chociaż wiedział , że przyciąga kłopoty jak magnes.
I trudno będzie trzymać się od nich z daleka.
- Nie będę następnym razem cie zbierał z podłogi, rozumiesz?  - zapytał z nutką irytacji w głosie.
Bo teraz właśnie tak było. Kapitan czuł złość na myśl o tym , że ktoś mógłby skrzywdzić Erena. Ale wina leży po obu stronach , bo brunet nie stara się unikać konfliktów.
- Rozumiem. - odparł .
Pewnie wpatrywał się przed siebie. Wiedział, że nie zmieni się od pstryknięcia palcem .
Levi puścił go poprawiając wymiętą koszule na piersiach.
Odpuścił.
Nie starał się za wszelką cenę dowieść prawdy.
Chociaż raz starał się opanować swoje 
apodyktyczne praktyki.
- Jak ma imię ta dziewczyna?
Zapytał kiedy Eren przebierał koszulkę. Chłopak wzdrygnął się gdy to usłyszał .
Sam zdziwił się z braku zaufania do kapitana. Co takiego sprawiło, że doszło do tego ?
- Nie wiem. Nie powiedziała mi jak się nazywa.
Rivaille zasmial się pod nosem.
- Nic jej nie zrobie. Jestem po prostu ciekaw. Wiesz.. może ja znam.
Eren odłożył ubrania na do szafy siadając na skraju łóżka.
- Nie sądzę. Ona nie jest stąd. - mruknął okrywając się szczelnie kocem.
- Cudzoziemka? - uśmiechnął się wstając od stołu.
- Chyba tak... - wyszeptał zasypiający już chłopak.
Rivaille zdjął jednym sprawnym ruchem koszulkę i rzucił ja na podłogę. Położył się obok chłopaka przymykając oczy.
I mógłby sam przyznać, że ciepło bijące od ciała erena jest bardzo przyjemne.
Dużo lepsze od samotności. Mógłby tak przyznać , gdyby nie był sobą.


Ranek nie jest ulubioną porą dnia dla Kapitana. Obudził się z pulsującym od skroni do potylicy bólem głowy. 
Przewracał w kuchennych szafkach wszystko, byle tylko znaleźć jakieś proszki na ten cholerny ból.
Nie dając na wygraną dalej myszkował , przewracając do góry nogami całą kuchnie. W końcu spostrzegł opakowanie tabletek na ból głowy.
Nie mógł pojąć idiotyzmu osoby, która włożyła je do szafki z talerzami. A ta szafka niestety była wysoko, i Kapitan wspiął się odrobinę na palcach próbując  dosięgnąć opakowania. 
Uśmiechnął się dotykając palcami plastikowej saszetki. Szczęście nie trwało długo, gdyż jeden nierozsądny ruch zaowocował wypadnięciem całej zawartości szafki na podłogę.
Kilkanaście talerzy rozbiło się w drobny mak, a jeden odłamek wbił się w łydkę kapitana.
Zaklął pod nosem i ukucnął zbierając ostre kawałki.
Pech chciał, że nieuważnie sięgnął po jeden z odłamków i ten boleśnie go pokaleczył. 
Zbierał tak do póki nie zobaczył stojącego za nim zszokowanego Erena.
Stał tak przed nim w milczeniu, a jego skóra była blada jak płótno.
- Dobrze się czujesz?  - zapytał zamiatając ostatnie okruszki do śmietnika.
- Tak.. - odparł mechanicznie 
Był pogrążony w głębokim śnie, kiedy hałas rozbijającej się porcelany rozniósł się echem po całym mieszkaniu. Zerwał się z łóżka upadając na podłogę. 
O mały włos nie dostał zawału..
- To jakiś kompletny kretyn włożył proszek na ból głowy do szafki z talerzami.
- prychnął rozpuszczając go w wodzie.
Nie zorientował się, że ma wbity w łydkę mały odłamek. 
- Jesteś ranny! - krzyknął Eren biegnąc do łazienki po apteczkę. 
Levi zerknął na swoją nogę i szybko wyciągnął ostry kawałek ze swojego ciała.
To nie był zbyt dobry pomysł, bo przez to krew zaczęła lecieć jeszcze bardziej.
I Eren musiał długo przyciskać ręcznik do rany, tamując krwotok.
- Może zadzwonię po lekarza? - zapytał spanikowany chłopak.
- Nie trzeba to tylko mała rana. 
Gdy Eren skończył bandażować zgrabną łydkę kapitana, Levi chciał wstać na równe nogi.
Jednak kłujący ból jaki wtedy poczuł sprawił, że wylądował na podłodze.
- Musisz się położyć. Rana jest zbyt świeża. - krzyknął z łazienki chłopak słysząc jak coś upadło na podłogę po raz drugi.

 - Nie będziesz... mi... smarkaczu... mówił... co... mam... robić... - wydyszał zmęczony nadal próbując przejść kilka kroków.
W końcu sam odpuścił siadając oparty o łóżko.
- Chcę wyjść na zewnątrz.  - powiedział kiedy Eren wszedł do pokoju.
- Będę musiał ci pomóc. - oznajmił chłopak pomagając kapitanowi wstać.
To nie było łatwe, dla żadnego z nich. 

Gdy wyszli z mieszkania, Levi o mały włos nie spowodowałby wypadku. 
I chociaż to była ewidentnie jego wina , cały opieprz  zebrał Eren.

- Eren ! - zawołał znajomy głos 
Chłopak odwrócił głowę widząc jak biegnie do nich Kotori.
- Szukałam cie cały ranek. Masz dzisiaj wolny wieczór ? - zapytała 
Rivaille spojrzał na dziewczynę z zaciekawieniem oczekując odpowiedzi chłopaka.
Nie zdziwił się , kiedy Eren na jego oczach omówił się z  nią.
- To ta dziewczyna o którą tak się martwiłeś?  - zapytał siadając na ławce. 
Eren skinął głowa przysiadając miejsce obok niego.
- Powinienem życzyć ci udanej randki. - dodał rozciągając mięśnie ramion. 
Brunet spojrzał na niego z niezrozumieniem.
- Randki? - powtórzył słabo.
I kapitan chciałby usłyszeć , że chłopak nigdzie się nie wybiera. I , że zawsze będzie obok niego. Chciałby przestać myśleć, że wszystko co kiedykolwiek pokochał zawsze potem traci. 
Ale tak się nie stało. I Levi musiał oglądać jak z każdym dniem sam pozwala mu odejść. I chyba musiałby wydarzyć się cud , żeby w końcu to zrozumiał. 



Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony