Opowiadania głównie z parą LevixEren. Jednak będą dodawane tutaj też co jakiś czas jedno rozdziałowe opowiadania z innych anime.
sobota, 4 kwietnia 2015
Rivaille x eren *szkolne przygody
Jean otworzył sklejone powieki.
- Dlaczego ta noc zawsze musi być taka krótka? - powtarzał to codziennie. Jego własna modlitwa.
Postawił stopy na zimnej posadzce i skrzywił się odrobinę. Tego też nie znosił.
Tak samo jak słońca, które bezczelnie próbowało wbić się przez cieniutkie zasłony powieszone na oknie. Wszedł do łazienki, odruchowo sięgając po szczoteczkę do zębów.
Samotne mieszkanie wcale nie jest takie kolorowe jak może się wydawać. Jean nie ma czasu żeby porządnie posprzątać mieszkanie. I musiał przyzwyczaić się do tego bałaganu.
- Argh! - krzyknął, widząc przed sobą stojącego na szafce dużego pająka. Wiódł spokojne życie, dopóki nie spotkał się z gazetą. Ona też leżała tu już bardzo długo.
Wyszedł zrezygnowany kierując swoje ospałe ciało do sypialni. Zostało mu czterdzieści minut,a samo znalezienie czystej koszulki zajmie mu połowę czasu.
Kiedy w końcu się ubrał, zdążył w biegu zjeść kanapkę.
Ubrał się za lekko jak na pogodę na zewnątrz. Wiatr dostawał się pod luźną koszulkę chłopaka, nieprzyjemnie chłodząc jego plecy.
Uważał, że zbyt bliskie relacje z Levim mogą się dla niego źle skończyć. Miał na myśli przyjaźń. Często jest tak, że kiedy o kimś rozmawiamy lub myślimy zaraz potem go spotykamy. Tak było i tym razem.
- Cholera. - szepnął zażenowany.
- To dlatego zawszę się spóźniasz. - powiedział kpiąco wpatrując się w twarz Jean'a.
- Ty też nie jesteś zbyt punktualny. - odgryzł się szybko, ale nie miał odwagi na niego spojrzeć.
Zdołał tylko zarejestrować jego czarne jak smoła tęczówki wpatrujące się w niego.
Nadal było mu wstyd za to, jak kiedyś go potraktował. Zlał go jak psa, a teraz rozmawiają jakby tamta sytuacja w ogóle nie miała miejsca.
- Przepraszam. - wyszeptał wbijając wzrok w swoje buty.
Czarnowłosy spojrzał na niego szybko. Jego dłoń powędrowała na ramię chłopaka.
Jean'a przeszył niemiły dreszcz. Miał takie zimne dłonie.
- Już o tym zapomniałem. - odparł spokojnie.
Jean nie okazał tego po sobie, ale czuł jakby ktoś zdjął z jego pleców ogromny ciężar.
- Masz ochotę iść do tej szkoły? - zapytał nagle, uśmiechając się.
Czarnowłosy zmarszczył brwi. - A gdzie miałbym iść?
- U mnie zawsze jest pusto. - odparł, zaciekawiając Leviego.
To był jego pierwszy raz. Nigdy wcześniej nie odważyłby się tak po prostu nie pójść na lekcje. To śmieszne jak ludzie potrafią na nas wpłynąć. Zgadzamy się na rzeczy na które kiedyś nigdy byśmy nie pozwolili.
Wpuścił go do środka, i szkoda, że wtedy nie widział jego twarzy. Kurz jaki unosił się w powietrzu przyprawił go o dreszcze.
- Nigdy nie byłem w tak brudnym miejscu. - powiedział z lekkim obrzydzeniem.
- Cieszę się, że ci się podoba. - zaśmiał się Jean, ściągając koszulkę.
Rivaille spojrzał na niego. A przede wszystkim na klatkę piersiową. Była wyrzeźbiona. Zadbana.
- Możemy zaczynać.Zamknij oczy. - powiedział nagle. Te słowa sprawiły, że Levi nie miał pojęcia co się dzieje.
- O co ci chodzi? - zapytał zirytowany.
- Mam dla ciebie niespodziankę.
Zrobił to. Wbrew sobie, ale zrobił.
Po sekundzie poczuł w dłoni coś zimnego i ciężkiego. Otworzy szybko oczy i ujrzał broń.
Westchnął głęboko.
- Co to za zabawka? - zapytał z irytacją.
Jean zmarszczył brwi. - To jest prawdziwa broń. Należała do mojego ojca.
Nie musiał długo namawiać Leviego do tej zabawy. Jean usiadł obok czarnowłosego na krześle.
Przełknął ślinę czując ciepłe powietrze muskające wnętrze jego ucha.
- No dalej. Możesz zamknąć oczy jeśli się boisz. - szepnął, obserwując skupienie na jego twarzy.
A jednak ręka mu się trzęsła. Ciała nie da się oszukać.
Pot spływał po jego skroni i zatrzymywał się na zimnej lufie pistoletu.
Jean próbował się uspokoić, ale to bardzo trudne kiedy ma się świadomość, że tym razem może się udać.
- Nie dam rady... - wyszeptał zrezygnowany odkładając broń na stolik.
- I tak wyjąłem z niej kule idioto. - odpowiedział Levi szturchając go.
- Dlaczego to zrobiłeś? - zapytał obrażony
Czarnowłosy wziął głęboki oddech i usiadł obok niego. - Nie miałem ochoty sprzątać twojego mózgu z podłogi. O ile w ogóle go posiadasz. - na te ostatnie słowa Jean zaśmiał się głośno.
- Troszczysz się o mnie?
Rivaille przysunął się do niego bliżej. - Nie chciałbyś aby było inaczej. - odparł, naruszając intymną przestrzeń Jean'a.
Chłopak przełknął ślinę. - Siedzisz zbyt blisko.
Za oknem ulice siekał drobny, uciążliwy deszczyk. Ludzie zakrywali głowy dłońmi, gazetami, czymkolwiek. Jakby to delikatnie uczucie mrowienia po opadnięciu kropli na skórę tak bardzo im przeszkadzało.
Jean miał okna na ruchliwą ulicę. Ale to nie dlatego tak mało sypiał. Wracał późno do domu i nim położył się do łóżka musiał zrobić jeszcze masę rzeczy.
Podniósł kącik ust i dotknął jego ust. Jean zamarł.
Jak mógł nie odepchnąć go kiedy włożył mu język do ust? A zamiast tego odwzajemnił pocałunek. Zrobiło się niebezpiecznie.
- Przestań... - wyszeptał przekręcając głowę.
Levi wziął głęboki oddech, wracając do wcześniejszej pozycji.
- Co to w ogóle miało być? - warknął wycierając wilgotne od śliny wargi.
- Jakoś wcześniej ci to nie przeszkadzało. - odparł spokojnie.
- Jesteś gejem czy co... - mruknął wstając z krzesła.
- Czy to, że cie pocałował oznacza, że jestem gejem? Ale jeśli o to pytasz to odpowiedź jest pozytywna. - Jean otworzył szerzej oczy.
- Ja nim nie jestem więc nie rób tego więcej. - odpowiedział siadając na skraju łóżka.
Czarnowłosy rozsiadł się na krześle i spojrzał rozbawiony na zawstydzonego chłopaka.
- Zachowujesz się jakbym uprawiał z tobą seks.
Jean zmarszczył gniewnie brwi. - Jeszcze tego by brakowało. - odparł zrezygnowany.
Levi wstał powoli i usiadł obok niego na łóżku.
- Chyba lepiej jak już sobie pójdziesz. - powiedział Jean odsuwając się od niego.
- Ostatni raz... - odparł cicho przysuwając swoje usta do jego warg.
Kise x Aomine rozdział 5
Miłość. Czy ona jeszcze w ogóle istnieje? A może to tylko zwykłe zauroczenie, obsesyjne zainteresowanie drugą osobą. Ktoś poczuje motylki w brzuchu na widok innego człowieka, i od razu sądzi, że to miłość. Ludzie dają się temu zwieść. Ale co jeśli ktoś czuje to wyjątkowo długo. Zbyt długo, i musi być ostrożny w ich okazywaniu. Jak wiele może ich dawkować, żeby nikt się nie zorientował?
Aomine leżał na swoim łóżku wystukując w jego drewnianą ramę jakiś nieznany rytm. Mimo, że starał się udawać, że nic się nie stało. To było niewykonalne.
Gdyby to nie był Kise, nie przejmowałby się tym. Ale to już druga noc z rzędu kiedy o tym myśli. I choć telefon ma w zasięgu ręki to nie zamierza z niego skorzystać.
Przetarł zmęczoną twarz dłońmi i usiadł na skraju łóżka.
Słońce ogrzewało jego ramiona. To przyjemne uczucie na chwilę go uspokoiło.
To okropne jak strach paraliżuje człowieka. Było tak cicho, że nawet przez chwilę pomyślał, że został zupełnie sam. Nie słyszał śpiewu ptaków, a jego oddech był zbyt płytki aby zdołał go usłyszeć.
Zrzucił z biurka wszystko co się na nim wcześniej znajdowało. Agresja krążyła w jego żyłach i wypalała je jak trucizna.
- Cholerny... - wyszeptał , znów w coś uderzając.
To było niesprawiedliwe, że mu to wyznał. Co takiego ma z tą wiadomością zrobić? Żyć dalej
i stracić przyjaciela? Nie może dać mu tego czego Kise pragnie. Owszem kocha go, ale nie w taki sposób.
I Aomine doskonale wiedział, że mu to nie wystarczy.
Jutro z nim porozmawia. Na pewno.
- Nie będzie żadnej miłości. - szepnął do siebie , zaciskając dłoń na prześcieradle.
Rozpoczął się kolejny dzień. Z każdą minutą Ao tracił odwagę aby mu to wyznać. Mógłby to tak zostawić, ale to byłoby nie w porządku. Wziął głęboki oddech i ruszył do szkoły.
Kise w przeciwieństwie do niego, nie miał zamiaru z nim rozmawiać. Żałował swojej decyzji. Może lepiej byłoby żyć ukrywając swoje uczucia?
Wyznał je i nic tym nie osiągnął. Jest gorzej niż wcześniej.
Nie spotkali się przed szkołą, ale w klasie już tak. I nagle cała ta odwaga wyparowała. Ao nie otworzył nawet ust.Sam się za to znienawidził.
Kise wpatrywał się w plecy niebieskowłosego. W opiętą koszulkę, pod którą odbijały się mięśnie. To było silniejsze od niego.
Blondyn szedł korytarzem, kiedy poczuł na sobie jego wzrok. Inny niż zwykle.
Namierzył go jak drapieżnik swoją ofiarę.
I teraz miał zamiar tylko czekać na odpowiedni moment aby ją schwytać.
Kise znów mu uciekł. Choć zdawał sobie sprawę, że ucieczka jest najgorszym pomysłem.
- Ostatni sprawdzian poszedł wam tragicznie. - oznajmiła zawiedzionym głosem, nauczycielka. - Dlatego na dzisiejszej lekcji, chciałabym abyście pracowali w grupach.
- Co będziemy dokładnie robić? - zapytał uczeń.
Nauczycielka spojrzała na niego spod grubych szkieł , starych okularów.
- Macie napisać wypracowanie na wybrany przez was temat. - jej głos był bardzo poważny
Uczniowie spojrzeli na siebie przerażeni.
Aomine wziął głęboki oddech i odwrócił się do tyłu. Przywitało go przerażone spojrzenie Kise. Wyglądał jak małe dziecko, które zobaczyło coś strasznego.
- Aż tak cie przerażam? - niebieskowłosy próbował rozluźnić atmosferę, ale to było niemożliwe.
- Jaki temat pracy proponujesz? - zapytał blondyn
Aomine westchnął głęboko. - Nie jestem w tym dobry. Może ty coś wymyślisz?
Kise skinął głową i zapisał pierwsze słowa w zeszycie.
- To o czym będziesz pisał? O miłości? - ten żart mu się nie udał. Blondyn spojrzał na niego zabójczym spojrzeniem i wrócił do pisanie pracy.
Kise napisał prawie całą pracę w piętnaście minut. Cisza jaka panowała między nimi nie była zbyt przyjemna. To był najlepszy moment, żeby Aomine z nim porozmawiał.
- Kise, to co wtedy powiedziałeś... - zaczął a blondyn zatrzymał się. Otworzył szerzej oczy.
Naprawdę to czujesz? - dodał spoglądając na niego.
Blondyn nie odpowiedział, skinął tylko niepewnie głową.
- Od dawna?
- Od gimnazjum. - jego głos lekko się załamał.
Niebieskowłosy otworzy usta jakby chciał coś powiedzieć, jednak po chwili szybko je zamknął. To jakby coś utknęło mu w gardle.
Tak długo ukrywał swoje uczucia, a kiedy w końcu zdobył się aby je wyznać nic się nie zmieniło.
Aomine nie wiedział co zrobić z całą tą sytuacją. Każdy miałby problem dowiadując się, że osoba, którą przez tyle lat traktował jak przyjaciela w tym czasie darzyła go innymi uczuciami.
- Chyba zbyt dużo sobie wyobraziłeś, mówiąc mi to. - odparł oschle, wracając na swoje miejsce.
Blondyn zamarł. Utkwił z piórem przy prawie pełnej kartce papieru.
Kiedy lekcja się skończyła, niebieskowłosy jak burza wyszedł z klasy. Nie oglądał się za siebie, nie zwracał uwagi na dziwne spojrzenia uczniów.
- Tu jesteś kochanie! - pisnęła dziewczyna Ao.
Puściły mu nerwy. Miał jej dość. - Nie nazywaj mnie tak. Nie chcę mieć już z tobą nic wspólnego. - warknął, omijając ją.
- Niech to szlag... - szepnął, uderzając pięścią w ścianę. Nie poczuł żadnego bólu.
Nie zdawał sobie sprawy, że w tak krótkim czasie można zranić tak wiele osób.
Dlaczego kiedy jedna rzecz zaczyna się sypać, reszta układa się jak cholerne domino i ktoś nieumyślnie je popycha?
Przecież nie jest żadnym gejem. A przez Kise zaczął się tak czuć. Przyparty do muru przez jego uczucia. Nie mógł złapać nawet głębszego wdechu.
Tak bardzo chciał dowiedzieć się dlaczego jego przyjaciel się zmienił, a kiedy w końcu tak się się stało, żałuje tego.
Subskrybuj:
Posty (Atom)