czwartek, 24 października 2013

Rozdział 9

Rodział 9 gotowy, proszę was o komentarze pod postem :) Mam nadzieję, że wam się spodoba chociaż sama nie jestem z siebie zadowolona wstawiam to..


Weszliśmy do dużej sali gdzie siedziało kilka osób. Dobrze ich znałem, był tam też Ervin.
Spojrzeli w naszą stronę. Zaniemówili trwając w szoku. 
- Kapitan Rivaille? - zdziwił się Ervin, kłaniając się mu szybko. 
Kiedy już przywitali Leviego niczym króla, spojrzeli obojętnie na mnie. Przecież jestem potworem, groźnym dla społeczeństwa. A potwory z reguły kojarzą nam się z czymś złym, jednakże jestem nim tylko w połowie..
Nigdy nie spytałem nikogo dlaczego właściwie mogę zamienić się w tytana. Dlaczego nigdy nie czułem się jak normalny człowiek tylko jak odludek? Nagle usłyszałem głos Hanji, a moje ciało przeszedł niemiły dreszcz. Dobrze wiedziałem jakiego ma świra na punkcie tytanów.
- Eren! - krzyknęła podekscytowanym głosem podbiegając do mnie. Przyjrzała się mojej twarzy widząc na niej zadrapanie zmarszczyła brwi.
Sugestywnie spojrzała na kapitana mierząc go morderczym wzrokiem. 
- Mój malutki! - piszczała przytulając się do mojego policzka. - Mam nowe wizje w sprawie eksperymentalnego klonowania tytanów! 
Podszedł do nas jeszcze oficer Pixis. Stanąłem wyprostowany salutując mu.
Szanowałem go.
On uśmiechnął się, i stanął przed nami mówiąc
- Przydzielę wam pokoje, zbliża się wieczór. - powiedział spokojnie - Chodźcie ze mną.
Obróciłem się jeszcze raz w stronę Ervina. Nie miałem zamiaru go zabić, nawet jeśli Kapitan ma inny zamiar. 
Poszliśmy za nim na górę. Zaprowadził nas przed duże, białe drzwi z lśniącą pozłacaną klamką. 
- Ten jest wasz. - rzekł znowu się uśmiechając. Pożegnał nas, i odszedł a my weszliśmy do środka. Nie czułem się pewnie będąc sam na sam z kapitanem w jednym pokoju. Nie wiadomo co mu przyjdzie do głowy. Nie miałem jednak innego wyjścia, na szczęście były dwa łóżka. Od razu się na nie rzuciłem. Byłem bardzo zmęczony, niczym małe dziecko okryłem się pościelą zawijając się w nią. 
Zamknąłem oczy kiedy usłyszałem dźwięk spływającej wody w łazience. 
Moja wyobraźnia zaczęła działać, kiedy tylko wyobraziłem sobie nagiego kapitana myjącego swoje ciało. 
- Uspokój się.. - szepnąłem do siebie, kiedy poczułem jak zaczynam być coraz twardszy. 
W mojej głowie przewijały się różne obrazy, scenki z jego udziałem które jak na złość nie chciały zniknąć. Kiedy starałem się usunąć je z głowy one stawały się jeszcze bardziej perwersyjne. 
Odkryłem pościel spoglądając na swoje krocze. Byłem już bardzo twardy. Bałem się , że za chwilę zacznie być to bolesne. 
Dotknąłem to miejsce, i zacząłem poruszać je dłonią. W górę i w dół, doprowadzając własne ciało do szału. To mi nie wystarczyło. Usiadłem na skraju łóżka i obsunąłem spodnie i bieliznę na kostki. Modliłem się w duchu abym zdążył przed jego wyjściem. 
Splunąłem na dłoń i skierowałem ją na stojącego członka. 
- A-ach - jęknąłem zagryzając wargę. Starałem się być najciszej jak mogłem.
Przyśpieszałem ruchy i przymknąłem oczy gdy usłyszałem jak drzwi od łazienki otwierają się. Serce stanęło mi w piersi, zasłoniłem się kocem i spojrzałem niepewnie na Kapitana. 
Stał nieruchomo w progu drzwi. Zastygł w pozycji wycierającej sobie mokre włosy ręcznikiem. Czułem jak jego wzrok ogarnia całe moje ciało, po chwili usłyszałem też jego głos.
- Co ty wyprawiasz? - zapytał odkładając ręcznik i podszedł do mnie. 
Było mi bardzo wstyd, na pewno to zauważył bo zrobiłem się czerwony jak dojrzała w słońcu wiśnia. Trzymałem koc na pulsującym penisie, zasłaniając się jeszcze dłońmi. 
- J-ja.. to znaczy... - zająknąłem się. Przełknąłem głośno ślinę kiedy poczułem jak siada obok mnie na materacu.
- Dotykałeś się tam? 
Spojrzałem na niego zawstydzony. Levi uśmiechnął się i dotknął swoją dłonią koca.
Jęknąłem cicho. Chciałem odtrącić jego rękę, jednak moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa. 
Zsunął go ze mnie, a jego oczom ukazał się mój stojący penis. 
Naślinił swoją dłoń i objął go. Poczułem jego zimne palce zaraz potem zaczął mi szybko obciągać. 
- N-nie.. - szepnąłem patrząc na to wszystko. 
Mimo wszystko jednak było mi cholernie dobrze, przyjemność ogarnęła moje ciało i ja straciłem nad sobą jakąkolwiek kontrolę. 
Położyłem się na łóżku wyginając ciało w łuk kiedy czułem, że za chwilę dojdę.
Spazmatycznie łapałem powietrze, głośno jęcząc. Osiągnąłem orgazm spuszczając się na łóżko.
Oddychałem głęboko poddając się ogarniającemu uczuciu błogostanu. 
Nagle jednak Levi przesunął mnie dalej na łóżko i sam na nie wszedł. Nawet nie pytając mnie o nic zaczął obcałowywać moje podbrzusze. Spiąłem mięśnie brzucha szybko oddychając. 
Zaczął jeździć językiem po mojej klatce piersiowej, po chwili zaczął lizać moje sutki
- K-kapitanie.. - szepnąłem dotykając jego ramienia. Próbowałem go powstrzymać.
- Pozwól mi.. - odparł całując mnie. 
Ten pocałunek był bardzo czuły. Chciałbym aby trwał wiecznie.
Skinąłem głową, sam rozszerzając nogi. Wiedziałem że z takiego zaproszenia Kapitan nie zrezygnuje. Ściągnął swoją bieliznę. 
Poczułem jego mokry palec przy moim wejściu, i wzdrygnąłem się odrobinę.
- Rozluźnij się Eren. - powiedział do mnie.
Wykonałem jego polecenie, i już poczułem jak wsadził kolejne palce. 
Próbowałem się przyzwyczaić do tego uczucia, jednak to było bardzo trudne. 
Zachłysnąłem się śliną gdy we mnie wszedł. 
Kapitan.. cały... we mnie..
Przymknąłem mocno powieki, odwracając głowę w bok.
- Spójrz na mnie. - wyszeptał wprost do mojego ucha. Ciepłe powietrze owiało wrażliwe miejsce w nim przez co znów przeszedł mnie dreszcz.
Otworzyłem oczy patrząc na niego. Przełożył ramiona pomiędzy moją głowę wisząc nade mną. 
W tamtej chwili zdołałem wpatrywać się w jego kobaltowe tęczówki. Połyskiwały niczym diamenty. Nie mam pojęcia co sprawiło, że rękami złapałem go za kark przysuwając do siebie i całując jego usta. 
Ślina ściekała mi z kącików ust kiedy zachłannie się całowaliśmy. 
Jęczałem w jego ustach, ponieważ on cały czas się bardzo szybko poruszał. Czułem jak we mnie rośnie i czułem jak jego członek pulsuje.
Zwolnił trochę tempo jednakże wszedł we mnie do samego końca, przez co o mały włos nie zemdlałem. 
Cholernie bolało. Starałem się jednak zapomnieć o bólu który temu towarzyszył.
Znowu wbił się w moje usta, teraz jednak jego język był nieruchomy. 
Dzieliliśmy ze sobą oddech. 
Usłyszałem jego cichy jęk, kiedy doszedł we mnie. 
Opadł zmęczony obok mnie, oddychając nierówno. Zerknąłem na niego oglądając jego twarz.
Była idealna. Miał porcelanową cerę niczym lalka długie rzęsy, i ten swój obojętny na wszystko wzrok.
- Kapitanie.. - zacząłem cicho, kiedy usłyszał mój głos obrócił się w moją stronę. 
Nasze twarze dzieliło kilka centymetrów, czułem jego ciepły oddech na twarzy.
- Chciałbym się dowiedzieć czy z Mikasą i Arminem wszystko w porządku. - powiedziałem zmartwiony. 
- Załatwię to jutro, Eren. Jestem zmęczony. - odpowiedział zamykając oczy.
Nic już nie mówiłem. Po chwili również zamknąłem oczy. 
Zrobiło mi się tak jakoś.. smutno? 
To uczucie jednak minęło kiedy poczułem jak wsuwa swoją dłoń w moją i ściska ją.
Nic więcej nie było mi potrzebne, abym poczuł się szczęśliwy...
*
Ranek nastał szybko. W pokoju panował półmrok i było duszno. 
Spojrzałem na puste miejsce obok mnie. Kapitana nie było, wstałem i zajrzałem też do łazienki i tam również go nie było. 
Westchnąłem cicho, rozbierając się.
Odkręciłem wodę, wchodząc do kabiny. Na małej półce stało kilka buteleczek z olejkami do ciała. Sięgnąłem po jeden z nich, i wylałem część na wnętrze dłoni wcierając go w swoje ciało.
Nagle poczułem jak coś spływa mi po udach, zerknąłem na to zażenowany.
To była sperma kapitana. 
Znów zrobiłem się czerwony, tyłek bolał mnie niemiłosiernie i martwiłem się o Leviego.
Opłukałem się i wyszedłem na zewnątrz. Chłodny wiaterek owiał moją rozgrzaną skórę, na której zaraz pojawiła się gęsia skórka.
Ubrałem mundur wychodząc z pokoju. Nie wyglądałem najlepiej w dodatku przy każdym kolejnym kroku czułem jak bardzo wczoraj byłem głupi.
Poddałem się mu.. Pozwoliłem by robił ze mną co tylko chciał.
Szedłem długim korytarzem oglądając się dookoła. Po chwili w oddali spostrzegłem Erwina.
- Eren? Co ty tutaj robisz? - zapytał uśmiechając się do mnie. 
Odwzajemniłem uśmiech podchodząc do niego bliżej.
- Szukam kapitana. - szepnąłem 
- Ach.. Rivaille. Wyszedł gdzieś o świcie. - odparł spokojnie przyglądając się mi.
Byłem bardzo blady.
- Dobrze się czujesz? Jesteś bardzo blady. - powiedział 
- Wszystko w porządku. - odparłem uśmiechając się sztucznie, lecz w głębi serca czułem niepokój.
- Jesteś głodny? 
Skinąłem głową, a on pociągnął mnie za nadgarstek na dół do jadalni. 
Na stole leżały same wykwintne potrawy, które od razu zacząłem jeść. Od dawna nie miałem niczego tak dobrego w ustach. 
- Smakuje ci? - zapytał dziwnie się uśmiechając. 
- T-tak. - odparłem niepewnie, kończąc już trzecią kanapkę z tuńczykiem.
Siedział obok mnie podparty na łokciach i po prostu się na mnie patrzył. To było bardzo krępujące, ale starałem się nie dawać po sobie tego poznać.
Sięgnął po szklankę i nalał mi do niej sok pomarańczowy. Był cierpki, ale mi smakował chociaż dzięki niemu ranki na ustach zaczęły piec był bardzo dobry.
Kiedy skończyłem siedziałem wyprostowany na krześle trwając w ciszy. On również się nie odzywał i trwaliśmy tak kilka minut.
Drzwi do pokoju otworzyły się i wszedł do nich Rivaille. Erwin siedział bardzo blisko mnie, więc cała sytuacja wydała się dosyć dwuznaczna. Levi chyba również tak pomyślał, zmarszczył tylko brwi i dosiadł się do nas.
Erwin odchrząknął głośno, odsuwając się ode mnie i wstając z krzesła.
- Mam jeszcze coś do załatwienia. - powiedział - Do zobaczenia, Eren. 
Nie odpowiedziałem mu, zamiast tego siedziałem cicho jak mysz pod miotłą i wpatrywałem się w pusty talerz przede mną. 
Rivaille nawet nie zaszczycił mnie spojrzeniem, sięgnął po szpinak i jakąś sałatkę nakładając ją sobie na talerz.
- Gdzie byłeś? - zapytałem spoglądając na niego uważnie.
Coraz częściej wychodzi gdzieś kiedy zasypiam, a gdy rankiem pytam go gdzie był on próbuje mnie spławić. Teraz jednak tak nie było, odłożył sztućce i przeniósł swój wzrok na mnie.
- Twoja siostra i przyjaciel są bezpieczni. - odrzekł, kiedy nagle drzwi otworzyły się i wbiegła do nich Hanji. Jej twarz przesiąknięta była szaleństwem, którego nie starała się ukrywać, wręcz przeciwnie gdy ją poznałem wspominała że nie jest do końca normalną kobietą.
Jednak w tamtym momencie wyglądała na przerażoną, w dodatku jej ramiona drżały.
Podszedłem do niej szybko, chciałem dowiedzieć się co takiego się wydarzyło.
Wskazała palcem na Kapitana.
- J-jego brat... - szepnęła upadając na podłogę.
Teraz ja spostrzegłem jak Levi odchodzi od stołu i omija mnie wychodząc z jadalni, poszedłem za nim. Coraz bardziej przyśpieszał kroku, ja jednak nie dawałem za wygraną. 
- Dlaczego nie powiedziałeś mi, że masz brata? - zapytałem stając mu na drodze. 
Omiótł mnie swoim zimnym spojrzeniem, i podniósł swój niski głos.
- Zejdź mi z drogi, Eren. - odrzekł odpychając mnie na bok, upadłem na podłogę uderzając plecami o szafkę. 
Powoli wstałem, lecz on zniknął. Rozpłynął się w powietrzu. 
Zakląłem pod nosem, zaciskając mocno pięści. Zacząłem biec przed siebie, licząc tylko i wyłącznie na swoją intuicję. Była lepsza niż u zwyczajnego człowieka, dlatego postanowiłem ją wykorzystać.
W końcu go znalazłem, wyszedłem za nim na zewnątrz kierując się do lasu. Słońce świeciło najmocniej jak mogło, był środek dnia i pogoda dopisywała. Mijałem odpoczywających żołnierzy wtuleni w swoje dziewczyny.

Nie liczyłem na to, że któregoś dnia właśnie to będę robić z kapitanem. Bezgranicznie mu ufać, i leżeć w jego ramionach w blasku słońca.
Przystanąłem, gdy się zatrzymał i schowałem się za drzewem. Stał na pagórku czekając na kogoś, po chwili ta osoba pojawiła się.
To był niski chłopak, w czarnym płaszczu z kapturem. Przybliżyłem się odrobinę, aby lepiej słyszeć ich rozmowę.
- Rivaille.. - powiedział chłopak, dotykając kapitana po twarzy. 
Otworzyłem usta ze zdziwienia, kiedy Levi przyciągnął go do siebie za kark i mocno pocałował. Gdybym nie miał obok siebie drzewa, prawdopodobnie upadłbym na ziemię.
Czułem jak przyśpieszył mi oddech, i jak kręci mi się w głowie.
Mimo tego, że nie chciałem już więcej nic słyszeć, nadal tam byłem. Jakbym sam chciał dowiedzieć się prawdy,a to ona najczęściej doprowadza do tragedii.
- Sano.. musisz być ostrożniejszy. - odparł.
Zerknąłem tam ponownie , i znów widziałem jak trwają w pocałunku. ..
Nie miałem pojęcia jak mam się zachować, w jednej chwili wszystko o co walczyłem i w czym trwałem umarło. Chciałem aby to był zły sen, abym za chwilę mógł się obudzić i mieć go tylko dla siebie. On całował się z własnym bratem. To przyprawia mnie o mdłości.Wyszedłem naprzeciw nim. Wyglądałem niczym bezbronne dziecko. Kapitan od razu mnie zauważył, jego twarz wyrażała zdziwienie. Nie spodziewał się że to zobaczę, jego brat spojrzał na mnie zazdrosny.
- Ty jesteś Eren? - zapytał przyglądajac się mi. Miał nie więcej niż siedemnaście lat. I takie same oczy jak kapitan.
- Skąd znasz moje imię? 
On prychnął cicho 
- Wiesz jesteś bardzo popularny. - powiedział 
Zetknąłem na Rivaille, nadal milczał. Wcale nie chciałem aby cokolwiek mówił. 
- Zresztą mój brat dużo o tobie wspominał. - uśmiechnął się widząc mój wyraz twarzy w tamtym momencie...

7 komentarzy:

  1. ,,Zetknąłem na Rivaille'' Nie powinno być zerknąłem? ;3 Opowiadanie jest cudowne, kocham tą parę i z wielką niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam za ten błąd :) dziękuję za komentarz

    OdpowiedzUsuń
  3. opowiadanie jest wspaniale bardzo mi sie podoba ^^ czekam na nastepna notke . Weny zycze ~Mariko

    OdpowiedzUsuń
  4. robi sié to coraz lepsze, mam nadzieję ze będzie więcej scen łóżkowych z erenem i levim..weny życzę

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG Cio ten Levi...? OwO

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytałam to, pijąc herbatę i oplułam monitor xD. O niebiosa niebieskie, czemu to jest takie zajebiste?! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Super, zajebiste <3
    Weny życzę

    OdpowiedzUsuń

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony