sobota, 10 stycznia 2015

Free! - Odcinek 4

Pierwszy pocałunek? Jakie to ma w ogóle znaczenie? Dla Makoto jednak było ważne. Dlatego spoglądanie na czerwonowłosego nie należało do najprzyjemniejszych rzeczy.
Rin i Haru o mały włos się dzisiaj nie pobili. 
- Nadal cię to boli? - zapytał Haruka, widząc jak Makoto złapał się za łydkę.
- To tylko mały skurcz... - odparł spokojnie
Od kilku minut czuł na sobie wzrok Rina. 
- Rin-chan! - krzyknęła jedna z uczennic podbiegając do niego. Chłopak niechętnie spojrzał na nią.
- Czego chcesz? - zapytał oschle, lustrując ją od stóp do głów.
Brunetka zagryzła wargę i spojrzała na niego zalotnie.
- Um...mam dzisiaj wolny dom. Nie chciałbyś przyjść? 
Rin podniósł kącik ust do góry. Nachylił się do niej i wyszeptał.
- Dzisiaj po szkole. 

Nie zorientował się, że Makoto mu się przyglądał. Sam nie wiedział dlaczego ten widok, odrobinę go zmartwił.
Haruka szturchnął przyjaciela łokciem. Był zazdrosny, i nie trzeba było być Sherlockiem aby to zauważyć. Rin zamienił się w zagrożenie. 
- Pójdziesz ze mną na trening? - zapytał Haru
Makoto spojrzał na niego zdziwiony.
- Myślałem, że nie chcesz żebym tam przychodził. 
Czarnowłosy zmarszczył brwi.
- Jesteś moim przyjacielem, jak mógłbyś mi przeszkadzać? - odparł zirytowany
Makoto był nieśmiały. Dla niego to była wada, której pragnął się wyzbyć. Dla kobiety to może być zaletą...

To sprawia, że trzęsą nam się dłonie, lub zaczynami się jąkać. Albo w najgorszym wypadku nie mówimy nic.

Czerwonowłosy oparł się plecami o parapet, przeglądając na telefonie jakieś pierdoły.
Sam siebie oszukiwał. To był tylko pretekst, żeby co chwilę na niego spoglądać.
- Czy ten pieprzony  Haruka musi chodzić z nim nawet do toalety? - prychnął, powstrzymując się przed rzuceniem telefonem o podłogę.
Ale dzisiaj pokaże mu gdzie jest jego miejsce. 
Makoto wiele razy zastanawiał się jak można tak szybko się znienawidzić.
Z  przyjaźni tak szybko przejść do nienawiści. 
Porzucić tak bliskie uczucie. Czy można tak po prostu się go pozbyć? 
To stało się tak nagle. Żaden z  nich się tego nie spodziewał. 

Treningi są dwie godziny po lekcjach. Tak więc Rin zdąży zrobić to co sobie wcześniej zaplanował. Ostatnio seks stał się jego codzienną rutyną. 
Przed treningiem, po szkole, przed szkołą a nawet w szkole.
Dziewczyny same się do niego pchają, nie ma mowy o jakimkolwiek zmuszaniu.
Zapach kobiecego ciała, damskie feromony, które kiedyś doprowadzały go do orgazmu, teraz są prawie nie wyczuwalne. 
Nie ma zabawy w odkrywaniu ich ciała, jeżeli wszystkie są takie łatwe.
To nie wróżyło niczego dobrego.

- Nie wziąłem swojego stroju. - wyszeptał Makoto, wchodząc do szatni.
Nagle usłyszał za sobą znajomy głos. Po jego plecach przeszły dreszcze.
- Mogę ci pożyczyć, mam zapasowy. - uśmiechnął się, ignorując wściekłe spojrzenie Haruki.
- Na prawdę? Dziękuje. - odparł , sięgając po kąpielówki.
Rin nie przypadkowo musnął dłonią jego nadgarstek.
Chłopak speszył się i szybko zabrał rękę.

Haruka miał dość oglądania tych scen. Bez słowa wyszedł z szatni, zakładając na czoło okulary.
Makoto nie czuł się bezpiecznie zostając z nim sam na sam.
- Dawno mnie tutaj nie było. - powiedział nagle, podchodząc kilka kroków do odwróconego plecami chłopaka.
Otworzył szerzej oczy, czując zimne dłonie na swoim brzuchu.
- Nie jestem gejem... - wyszeptał Rin , muskając ustami jego szyję. 
- To twoja wina...Nie powinieneś tak na mnie działać. Jestem mężczyzną. - dodał , przyszpilając go do ściany. 
Makoto poczuł kolano Rina pomiędzy udami. Wiedział, że powinien odepchnąć go, ale nie zrobił tego.
Może to przez przyjemność spowodowaną dotykiem w tamtych miejscach. 
- A-ach... weź tą rękę... - wyszeptał słabo Makoto, zagryzając wargę do krwi.
Rin wziął głęboki oddech wypuszczając je blisko ucha chłopaka. Tym gestem doprowadził go do jęku. 
- Ale przecież sprawiam ci przyjemność... - odparł poruszając nią  szybciej. 

Kilka głębszych ruchów, i Rin poczuł jak coś ciepłego spływa po jego ręce. 
Uśmiechnął się seksownie. 
- Aż tak na ciebie działam? - szepnął, odwracając go twarzą do siebie.
Jeszcze nigdy nie widział czegoś tak pięknego. Na jego twarzy pojawił się rumieniec, i oczy prawie mokre od łez. Nie mógł go nie pocałować.
Makoto odwzajemnił pocałunek. Nie mógł zapanować nad swoim ciałem.
Poddał się.

- Makoto...? - usłyszał głos swojego przyjaciela.
Rin odsunął się od niego szybko.

środa, 7 stycznia 2015

Rodział 3 Kise x Aomine

Miłej lektury ^-^


- Cholerny plecak! - krzyknął Ao , siłując się z zaciętym zamkiem. Rikka spojrzała na niego zirytowana. 
- Co ty wyprawiasz? - zapytała 
Niebiesko włosy wziął głęboki oddech i rzucił przedmiotem o ziemię. Książki i reszta rzeczy znajdujących się tam, opuściła wnętrze plecaka. Jeden z zeszytów uderzył przechodzącą obok nauczycielkę. 
Kobieta złapała się za głowę i z morderczym wzrokiem odeszła.
Blondyn cofnął się kilka kroków, kiedy z daleko dostrzegł wściekłego przyjaciela.
Przełknął ślinę, i poczuł jak jego nogi robią się miękkie. 
Krzyknął, kiedy Kagamine poklepał go po ramieniu. To było zbyt niespodziewane.
- Komu się tak przyglądasz? - zapytał, uśmiechając się do chłopaka.
Kise odwrócił się do niego twarzą. 
- Zapatrzyłem się na drzewa. - odparł szybko. 
Nie chciał, żeby ktokolwiek zaczął coś podejrzewać.W tej szkole byłby skończony. W klubie zresztą też, a przecież zaczyna się nowy sezon.
- Dzisiaj masz być na treningu. - powiedział nagle czerwonowłosy poważnym tonem głosu.
Blondyn skinął głową. 
- Trener był zły, że nie przyszedłem? - czerwonowłosy słysząc to zaśmiał się głośno.
- Zły? On był wściekły. Rozpoczął się nowy sezon, będzie dużo treningów, a ty nie przychodzisz. 
Kise wszedł niepewnie do szatni. Pierwszą lekcją miało być wychowanie fizyczne. On szybko zajął miejsce pod oknem, potem zaczyna zbierać się dużo chłopaków i z reguły miejsca są zajęte.

Już po chwili wszedł do niej Ao. Kise poczuł jego wzrok na sobie, ale sam nie odważył się na niego spojrzeć.Chciał spojrzeć w jego oczy i powiedzieć jak bardzo go kocha. Ale problem w tym, że Ao ma już osobę którą kochał. Blondyn miał nadzieję, że to uczucie jest przejściowe.
Kise spojrzał na niego, kiedy się przebierał. Idealnie umięśnione ciało, niczym grecki bóg.
Potem ich spojrzenia się spotkały, niebiesko włosy zmarszczył brwi.
Jak szybko się pojawił tak zniknął. Blondyn znów poczuł tą pustkę, kiedy stracił go z zasięgu wzroku.
Kise wszedł do sali. Jego krok był niepewny, jakby chciał stamtąd jak najszybciej uciec.
Zirytowany trener pociągnął go w stronę boiska i ustawił w rzędzie chłopaków.
Przeszedł go dreszcz kiedy przypadkowo dotknął jego ramienia.
Teraz wszyscy byli idealnie skupieni. Kise również przeniósł swój wzrok na trenera.
- Dzielimy się na drużyny, tak jak zawsze. - krzyknął, klaskając w dłonie.
Wszyscy stali już w swoich grupach , tylko Kise stał rozkojarzony pomiędzy nimi. Jak mała owieczka pośród stada wilków.
Po kilku sekundach zirytowany Ao pociągnął go do siebie. Kise nawet nie zdołał powiedzieć słowa.
Kise uwielbiał ten sport. Aomine robił to z przyzwyczajenia. 
Blondyn kiedyś chciał wziąć udział w zawodach, jednak doznał kontuzji i potem bardzo tego żałował. 
- Kise! - blondyn odwrócił się do krzyczącego Aomine. Niebiesko włosy kiwnął do niego głową i podał piłkę. Kilka pewnych posunięć i Kise nabił kilka punktów.
To on sprawił, że Kise nie może normalnie funkcjonować. Dlaczego tak jest, że za każdym razem kiedy go widzi serce podchodzi mu do gardła?
To robi się niebezpieczne.
Niech weźmie za to odpowiedzialność. Ten pocałunek był tylko straceniem kontroli nad uczuciami. Blondyn wychodził z sali, kiedy poczuł mocny uścisk dłoni na swoim nadgarstku.
Aomine przyciągnął go pod ścianę. Zrobił to z taką siłą, że chłopak uderzył o nią plecami.
Wypuścił ze świstem powietrze z ust. 
 - Co ty wyprawiasz? - zapytał Ao, spoglądając na przyjaciela.
Miał bardzo poważną minę.
Blondyn patrzył prosto w oczy niebiesko włosego. Ręce opadły bezsilnie wzdłuż ciała. Już naprawdę nie miał siły.
- Dlaczego mnie unikasz? To przez tamten incydent? - Daiki nie odpuszczał, i zasypywał go masą pytań. 
Blondyn przełknął ślinę.
- Puść mnie, Ao. - wyszeptał słabym głosem
Aoimine pokręcił głową. 
- Nie puszczę cię, dopóki nie powiesz mi dlaczego mnie unikasz. 
Kise poczuł teraz jak szybko bije mu serce, zupełnie jakby chciało wydostać się na zewnątrz. 
- Ja... - blondyn czuł jakby coś utknęło mu  w przełyku, to utrudniało mu mówienie.
- Chciałem przeprosić. 
Niebiesko włosy wziął głęboki oddech. 
- Chodzi ci o to? - zapytał, muskając ustami, delikatnie otwarte usta blondyna.
Chłopak otworzył szerzej oczy. Zszokowany spojrzał na spokojną twarz przyjaciela. 
- Teraz jesteśmy kwita. - odparł, odchodząc od niego.
Chłopak złapał się za usta. 
Aomine podniósł kącik swoich ust. Widział jak blondyn zareagował, i bardzo spodobały mu się te reakcje. Ale dla Kise to nie była zabawa.
W grę wchodziły jego uczucia. A uczuciami nie wolno się bawić.


piątek, 2 stycznia 2015

Aomine x Kise rozdział 2

Widocznie tak duża ilość alkoholu, źle wpłynęła na organizm blondyna. Po drugim kuflu już nie mógł sam ustać.
- Masz bardzo słabą głowę do picia. - zaśmiał się Ao, a Kise spojrzał na niego.
Nawet rozmazany obraz jego twarzy był przyjemny. Uśmiechnął się do niego głupkowato, kompletnie nie zwracając uwagi na to co mówi.
Niebieskowłosy wziął jes
zcze kilka dużych łyków i spojrzał na ekran swojego telefonu. 
- Już po dwudziestej drugiej, twoi rodzice nie będą się martwić? - zapytał, chowając go do kieszeni spodni.
Blondyn zamrugał kilkakrotnie i zaczął szukać swojego telefonu. Serce zamarło mu w piersi, kiedy zorientował się, że go zgubił.
- Nie ma go. - wyszeptał 
Ao przetarł twarz dłońmi. Szybko przytrzymał go w pasie, kiedy o mały włos się nie przewrócił przy próbie wstania.
Kise zagryzł mocno wargę, czując jego zimne dłonie. 
- Puść mnie... - wymamrotał, szamotając się z nim.
- Co ty kurwa wyprawiasz?! - krzyknął w końcu. On tylko chciał mu pomóc, a ten rzucał się jak opętany.
Blondyn zmarszczył brwi i usiadł ponownie na krześle.
- Wstawaj, zaprowadzę cię do domu. - powiedział niebieskowłosy, stając przed szeptającym coś blondynen.
Złapał go pod ramię, i wyszedł z lokalu. To było niebezpieczne, jeśli policja by ich złapała, Ao mógłby mieć problemy. Kise jeszcze
większe. Rodzina blondyna miała bardzo dobrą opinię. 
- Nie mogę wrócić w takim stanie do domu... - znów wyszeptał. Nie był w stanie podnieść wyżej głosu.
Ao zerknął na niego kątem oka. Chłopak miał rację. Przecież gdyby matka Kise dowiedziała się, że Ao tak go spił, nigdy więcej nie pozwoliłaby się z nim spotkać. 
- Zadzwonię do twojej matki, i powiem, że śpisz u mnie. - odparł krótko.
Na szczęście zdążyli ominąć patrole policyjne, i dotarli w końcu przed dom Ao. Niebieskowłosy odetchnął z ulgą kiedy otwierając dzrzwi zauważył, że nikogo nie ma w domu.
Ao zdjął z chłopaka kurtkę i powiesił ją na haku. Powoli zaprowadził go do swojej sypialni. 
- Połóż się na łóżku. - powiedział, wybierając numer matki blondyna.
Blondyn wykonał polecenie, ale słysząc głos swojej matki podniósł głowę i spojrzał na rozmawiającego z nią Ao.
- Co ty do cholery robisz...oddaj mi ten telefon. - spróbował wstać. 
Nie udało mu się. Wylądował na podłodze. Wyglądał tak nieporadnie, jak małe dziecko, które dopiero zaczyna chodzić. 
I nie może utrzymać się na słabych nóżkach.
Kise odłożył telefon i ukucnął przy nim. 
- Powiedziałem twojej mamie, że będziesz tutaj spał. Możesz mi powiedzieć, co ty wyprawiasz? - zapytał, pstrykając go palcem w czoło.
Blondyn podniósł się na łokciach, a dzięki pomocy Aomine, wrócił na łóżko.
- A ty...? - zapytał przykrywając się kołdrą. 
Aomine uśmiechnął się w sposób jaki blondyn uwielbiał.
- Prześpię  się na kanapie. Naprawdę nie wiedziałem, że masz taką słabą głowę. 
Kise podniósł głos, kiedy Ao stał już przy drzwiach i gasił światło. 
- Mógłbyś zostać do czasu kiedy nie zasnę? - zapytał niepewnie
Miał problem z zaśnięciem w łóżku innym niż swoje.
Daiki znów się zaśmiał. Kiwnął głową i usiadł obok niego na łóżku. 
- Ostatni raz spaliśmy obok siebie na obozie koszykarskim. - zaczął szturchając go łokciem 
Kise mruknął coś pod nosem.
- Strasznie chrapałeś. - dodał 
Teraz blondyn szturchnął go. Ale zrobił to bardzo mocno i Ao jęknął z bólu.
- Kise-chan! Nie masz wyczucia. - burknął, podkładając ręce pod głowę.
W pokoju słychać było tylko dźwięk ich nierównych oddechów. Ta ciemność była bardzo przyjemna dla ich oczu. 
Ao zasnął obok niego. Zmęczenie i alkohol dał się we znaki. 

Blondyn nie miał pojęcia, która była godzina kiedy się obudził. Ale za oknem było jeszcze ciemno.
Otworzył szerzej oczy, kiedy poczuł dłoń obejmującą go w pasie. 
Ao mruknął coś przez sen, kiedy blondyn spróbował się wydostać.
Po chwili poczuł jak jego dłoń schodzi na biodra. Ze świstem pozbył się powietrza ze swoich płuc. 
- Co...co ty... - wyszeptał, czując jak przysunął się bliżej niego. Aomine miał coś między nogami więc kiedy się przysunął siłą rzeczy blondyn musiał to poczuć. 
Kise zagryzł wargę, kiedy Ao zaczął ocierać się o niego. Jak kot. 
- R-rikka... - szepnął, wpychając nos w zagłębienie szyi blondyna.
I wtedy blondyn oprzytomniał. Ale niebiesko włosy złapał go tak mocno, że nie mógł się wydostać. 
Wszystko skończyło się tak szybko, jak zaczęło. Kiedy Daiki z myślą, że dotyka Rikkę położył rękę na odznaczającym się już penisie przyjaciela.
Najpierw zmarszczył brwi, a potem otworzył oczy. Wtedy zobaczył do czego doprowadził. Nieświadomie.
Kise leżał obok niego, żałował, że nie obudził go wcześniej. Nim to zaszło tak daleko. 
Daiki przełknął głośno ślinę.
- Przepraszam! 
Kise mógłby oskarżyć go o molestowanie, zakończyć przyjaźń. Takie obawy ogarnęły Ao. 
- Myślałem, że jesteś... - nie dokończył, bo przerwał mu Kise. Wreszcie go pocałował.
Ten pocałunek nie trwał długo. Daiki odepchnął  go od siebie.
- Co ty kurwa wyprawiasz?! - warknął, łapiąc się za usta.
Blondyn nie umiał wydobyć z siebie żadnego słowa. 
- Jesteś jakimś cholernym gejem? - zapytał, wstając z łóżka.
Kise zacisnął pięści na pościeli.Milczał.Nie zatrzymał go tym razem.

- Co ja narobiłem... - wyszeptał do siebie, okrywając się kołdrą.Położył głowę na poduszce przyjaciela i wtedy znów poczuł ten obezwładniający zapach. 


Blondyn nie potrafił już zasnąć. Czekał tylko na ranek. Ukradkiem wydostanie się z domu, przed wstaniem Aomine. 
Nie mógłby spojrzeć mu w oczy, po tym wszystkim. Zresztą był pewny, że Daiki nie ma ochoty go oglądać.

Kiedy pierwsze delikatnie promienie słońca przebiły się do pokoju, blondyn zszedł delikatnie z łóżka. Starał się poruszać się bezszelestnie. Wyszedł z pokoju, kierując się w stronę salonu. Musiał przejść przez niego, żeby wyjść z domu. 

W dodatku oprócz kaca moralnego, doskwierał mu ból głowy. 
Odetchnął głęboko, kiedy znalazł się za drzwiami jego domu. 
Nawet przez myśl mu nie przeszło, że miałby z nim wyjaśniać wczorajszą sytuację. Paraliżował go strach. To jak sie zachował wielu z was nazwałoby tchórzostwem, ale stając przed nim Kise nie powiedziałby nic. Oczy Ao wpatrywałyby sie w  niego, oczekując na odpowiedź.

Daiki otworzył powoli oczy. Przetarł je pozbywając sie tej znienawidzonej substancji,która je skleja.
Doskonale pamiętał co wydarzyło sie wczorajszej nocy. Nie mógł uwierzyć , że Kise go pocałował. To dla niego było coś nowego, przecież znają sie tyle lat...
Orientacja Kise - to było coś co Ao obrał sobie za cel. Odkryć kim tak naprawdę jest jego przyjaciel.
- Niech to szlag... - wyszeptał , wstajac z kanapy. Rozciągnął mięśnie ramion i wstał powoli. Od razu skierował sie do swojej sypialni. Westchnął głęboko, kiedy ujrzał pusty pokój. 
- Dlaczego tak mnie to martwi? - uderzył pięścią w ścianę.

Blondyn wrócił do domu. Matki nie było ,a Ojciec nigdy o nic nie pytał. Kise miał po prostu nie przynieść rodzinie wstydu.
Od razu skierował sie do łazienki. Jedyne miejsce w którym mógł spokojnie pomyśleć.
Zignorował krzyki dobiegające z gabinetu ojca i odkrecił wodę, wchodząc pod prysznic. 

czwartek, 1 stycznia 2015

Rozdział 12

Dodaje rozdział , to nie sa szkolne opowiadania. Ide spac, bo padam. Miłej Lektury

Kapral otworzył powoli powieki. Ta dziwna substancja zawsze je odrobinę skleja. Ognisko już zgasło. Był już świt.
Eren go nie obudził, i w dodatku sam zasnął. Skulony w pozycji embrionalnej.
Czarnowłosy wstał powoli i podszedł do niego. Szturchnął go butem.
- Wstawaj. - brunet powinien zrobić to od razu. Kapral jest bardzo niecierpliwy.
Zamiast to zrobić, mruknął coś pod nosem.
Levi wziął głęboki oddech i ukucnął obok niego. Przez chwilę wpatrywał się w jego twarz, aby po chwili zostawić na niej czerwony ślad dłoni.
Brunet zerwał się szybko, łapiąc się odruchowo w miejsce pieczenia.
Spojrzał zdezorientowany na przyglądającego się mu czarnowłosego.
- Co się dzieje? - zapytał wyrwany ze snu.
- Nie obudziłeś mnie. Może dzięki temu nauczysz się odpowiedzialności. - odparł zimno -
Gdyby ktoś ich napadł, albo zaczaił się. Jak mieliby o tym wiedzieć, jeśli obydwoje by spali?
Gdyby to nie był Eren, Levi zabiłby go bez słowa.
Nie można tak kogos narażać. Szczególnie jeśli jest sie żołnierzem.
- Ten mundur do czegoś zobowiązuje, idioto. - warknął 
Brunet skinął głową.
- Przepraszam...to się więcej nie powtórzy. - odparł przestraszony 
Nie mógł powiedziec czegoś bardziej głupszego niż to.
- Ile byłyby warte te słowa jeśli miałbym poderżniete gardło? - Levi podszedł do niego , a Eren cofnął sie kilka kroków
W końcu nie mial gdzie pójść , uderzył plecami o drzewo. Takie starcie bylo odrobinę bolesne.
- Jeżeli to sie powtórzy , zrobię ci krzywdę.
To z ust Kaprala brzmiało naprawdę niebezpieczne. Co kryje sie pod słowem krzywda? Ból? Strach? A może Kapral sam ustanowił sobie znaczenie tego słowa? 
Na samą myśl o tym chłopak dostawał dreszczy.
- Spakuj rzeczy, zaraz wyruszamy. - rozkazał zimno, odchodząc od niego
Eren odetchnął z ulgą. Jak zwierzę któremu udało sie uciec przed swoim oprawcą. 
Zrobił to najszybciej jak umiał. Kapral wyciągnął z pochwy miecz i starł z niego zaschniętą krew. 
To nie był przyjemny widok. Przynajmniej dla Erena, bo z twarzy Kaprala nie da sie niczego wyczytać. 
Kapral zauważył wzrok Erena na sobie i zniecierpliwiony podniósł swój niski głos.
- Kazałem ci coś zrobić. Mam ci przypominać drugi raz? - brunet przełknął ze strachem ślinę i wrócił do pakowania rzeczy.
Eren zastanawiał sie czy Kapral kiedykolwiek kogoś pokochał. Czy jego życie oparte jest na samotności i w jego słowniku nie występuje słowo miłość. To dla niego niezrozumiałe...
Ludzie wiele razy powtarzali mu , że 
człowiek umiera samotny. Tak samo samotny jaki przyszedł na ten świat.
Ale Eren wiedział ,że trudno żyć z pustką w sercu. Ciężko funkcjonować, kiedy jesteśmy samotni.
- Chociaż... - brunet spojrzał na Leviego, który miał taką samą mimikę twarzy jak zawsze. - Czy ktoś chciałby dzielić życie z takim moralnym, oziębłym denatem? - dodał, zakładając na plecy plecak.
Kapral podszedł do niego.
- Zrobiłeś to co ci powiedziałem? - zapytał zirytowany
Brunet przytaknął szybko.
Ruszyli w drogę. Podróżowanie z Kapralem nie należy do najprzyjemniejszych rzeczy. Panuje niezręczna cisza. Ale ona taka jest tylko dla Erena. Levi lubi ciszę.
Ludzki głos często go denerwuje. Szczególnie kiedy jest skierowany do niego w niewłaściwy sposób.
- Jestem zdziwiony, że w ogóle zostałeś żołnierzem. Z takim zachowaniem to niedługo zginiesz.
- Przepraszam za to. Nigdy więcej tego nie zrobię. - odparł Eren
Czarnowłosy prychnął pod nosem.
- Przestań przepraszać, jedno słowo niczego nie zmieni.Zamiast tego powinieneś wytłumaczyć mi tamtą sytuację. - brunet przełknął głośno śline , wiedział , że chodzi o pocałunek.
- To...ja...przepraszam! - krzyknął w końcu zażenowany.
Kapral wziął głęboki oddech.
- Jesteś jakimś cholernym gejem? - zakpił spoglądając na czerwonego chłopaka.
- Nie jestem! To po prostu...stało sie. - levi podniósł kącik ust do góry
- A to ciekawe... - zaczął - Jak wepchałeś mi swój język do ust i go tam trzymałeś to nie wyglądało na przypadek.
Eren otworzył szerzej oczy. Poczuł sie bardzo zażenowany, zestresowany, zawstydzony.
- Nie zdziwiłbym sie gdybyś uprawiał już seks.
Eren zmarszczył brwi. To już była przesada.
- Aż tak bardzo lubisz naśmiewać sie z ludzi?
Kapral nie odpowiedział.
Po jakiejś godzinie drogi w ciszy , Eren zrozumiał , że Levi sie obraził
Ale to właśnie Eren powinien to zrobić.
Zatrzymali się przed średniej wielkości , opustoszałym mieście.
- Bądź ostrożny. Nie oddalaj się ode mnie.

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony