piątek, 11 września 2015

Nezumi x Shion część 1

Witam was, będą dwie albo trzy części tego opowiadania. Nie chciałam wszystkiego upchać w jednym dlatego je rozdzielę. Zapraszam do czytania i komentowania. 


Shion czuł przyśpieszone bicie serca, płytszy oddech kiedy Nezumi tylko się do niego zbliżał. Wtedy uświadomił sobie, że jest w nim zakochany. Starał się pozbyć tego uczucia, ale bezskutecznie.Udawanie, że wszystko jest w porządku powoli go przerastało. Nezumi nie był taki głupi. Doskonale wiedział, że coś jest nie w porządku.
Shion postanowił zrobić coś, czego mógł bardzo żałować. Uciekł.
Tęsknił za wcześniejszym życiem. Za swoją matką. Ale nie zrobił tylko z tego powodu. 
Bał się, że gdy wyjawi mu uczucia, Nezumi nie będzie w stanie ich odwzajemnić. I zamiast spróbować, poddał się.
Po dwóch latach od ucieczki, zrozumiał, że podjął słuszną decyzję. 
Chociaż nadal tęsknił za jego uśmiechem, głosem, złością - za wszystkim. 
- To nasz ostatni klient, Shion. - oznajmiła Safu. Ściągnęła fartuch i przytuliła się do niego. Chłopak nie był pewny swoich uczuć do niej. Od jakiegoś czasu dziwnie się zachowywała. 
- Idę przygotować kawę. Mógłbyś pozbierać naczynia ze stolików? - zapytała, uśmiechając się słodko.
Shion skinął głową, idąc w stronę drewnianego stolika.
Ułożył na tacy kilka talerzy i filiżanek i odniósł je do kuchni. 
- Mógłbym wcześniej się urwać? Muszę załatwić coś w urzędzie. - zapytał Shion podchodząc do dziewczyny.
- Nie ma sprawy. - odparła ciepło. 
Po tych słowach chłopak wybiegł szybko z baru w którym pracował. 
Nie znosił załatwiania spraw w takich miejscach. Czuł się nieswojo, kiedy obcy człowiek wyciągał jego akta. Było tam wszystko. Całe jego życie streszczone na kilkudziesięciu stronach.
Kobieta wyciągnęła papiery i po przeczytaniu kilku linijek tekstu spojrzała na niego krytycznie. Tak zazwyczaj reagują ludzie, kiedy dowiadują się skąd wrócił. 
- Proszę tu podpisać. - powiedziała, podając mu pióro. 
Jak najszybciej ulotnił się stamtąd.
Kiedy załatwił już wszystko wrócił do mieszkania.To nigdy nie jest przyjemne. Ta pustka, która w nim panuje. 
Tęskni za nim. Doskonale pamięta zupę, którą Nezumi tak często gotował. 
Czuł jej zapach, smak a nawet fakturę w ustach.
Shion czuł się dla niego priorytetem. Nezumi często go o tym zapewniał.
Ludzie pojawiają się i odchodzą z naszego życia, ale pozostawiają po sobie bałagan.

Chłopak wziął głęboki oddech kładąc się na łóżku. Było już późno, i jedynie lampka stojąca obok łóżka dodawała choć odrobiny światła w tym mroku.
Zamknął powieki zagłębiając się we śnie...

Obudził się w środku nocy. A raczej zerwał z łóżka niczym spłoszone zwierzę.
Wzdrygnął się kiedy usłyszał ten głos...
- Ładnie się urządziłeś. 
Doskonale znał ten głos. Przełknął głośno ślinę i podszedł do włącznika światła.
- Nezumi... - wyszeptał Shion nie dowierzając własnym oczom.
Przed nim stał ten człowiek. Ten, którego chłopak tak bardzo kochał.
- Muszę stwierdzić, że twoja ucieczka była spektakularna... - zakpił, rozsiadając się w fotelu. 
- Co tutaj robisz? - zapytał drżącym głosem
Pragnął objąć go tak mocno, że zabraknie mu tchu. Dotknąć jego miękkich włosów, słuchać jak wymawia jego imię. Jednak tego nie zrobił. 
Nezumi spojrzał na niego zabójczym wzrokiem.
- Aż tak było ci ze mną źle? 
Chłopak wstał z fotela i zbliżył się do chłopaka. Shion cofnął się kilka kroków, ale w końcu jego plecy spotkały się z zimną ścianą.
- Nie mogłem dłużej z tobą zostać... - wyszeptał 
- Codziennie próbowałem cię odszukać. Martwiłem się każdej nocy czy dalej żyjesz. Jesteś największym idiotą w historii. - warknął uderzając chłopaka w twarz. 
Shion złapał się za bolący policzek.
- Jak mogłeś mnie tak zostawić...  - Nezumi spojrzał ze złością na chłopaka. Shion wbił swoje spojrzenie w podłogę. Czuł rosnącą gulę w gardle kiedy chciał coś powiedzieć.
 - Zrobiłem to bo się w tobie zakochałem. Uciekłem, bo bałem się, że zbyt się od ciebie uzależnię. - Nezumi otworzył szerzej oczy, a słowa chłopaka nadal tkwiły w jego głowie, odtwarzając się od nowa.

czwartek, 10 września 2015

Rivaille x Eren rozdział 3 *nowość

- Gdzie ja jestem? - wyszeptał Eren. Spojrzał na swoją dłoń w której miał wenflon. Po sekundzie do sali weszła pielęgniarka.

 - Dzień dobry Panie Yeager. - powiedziała, uśmiechając się.

Chłopak zmarszczył brwi i podniósł się odrobinę na łokciach.
 - Proszę nie ruszać się za bardzo. - kobieta podeszła do łóżka chłopaka.
- Dlaczego jestem w szpitalu?
Nie miał pojęcia co takiego wydarzyło się, że tutaj trafił. Czuł tylko okropny, rozlewający się po całym ciele ból. Pielęgniarka poprawiła poduszkę pod jego plecami i spojrzała na niego.
 - Miał Pan dużo szczęścia. Został Pan pobity i należy teraz dużo odpoczywać. - odparła z troską w głosie.
-Pobity? Kto mi to zrobił... - szepnął do siebie, zaciskając dłonie na prześcieradle.
Kobieta miała właśnie wychodzić, kiedy Eren znów usłyszał jej głos.    
-Pewien mężczyzna kazał to Panu przekazać. - oznajmiła, podając chłopakowi kopertę.
Chłopak otworzył powoli kopertę i wyjął z niej kartkę. Papier był specyficzny w dotyku. Delikatnie śliski... 
 - "Wracaj do zdrowia." - przeczytał na głos. 
- To wszystko? - zdziwił się oglądając kartkę z każdej strony. 
Wydało mu się to bardzo dziwne, przysunął kartkę bliżej twarzy i do jego nozdrzy wdarł się ten zapach. Nie umiał go określi, ale był bardzo przyjemny. 
**
- Zrobiłeś to specjalnie? - zapytał blond włosy mężczyzna przyglądając się skupionemu na treningu Levi'emu.
Czarnowłosy zignorował go i nie przestawał uderzać w drewnianego manekina. 
Ów mężczyzna na imię miał Erwin i był jednym z niewielu osób, które utrzymywały  z  nim jakikolwiek kontakt.
- Wiesz jak następnym razem będziesz wypełniać jakąś ankietę wskaż, że ignorancja jest twoją największą zaletą. - dodał złośliwie
Rivaille wziął głęboki oddech i zaprzestał wykonywać jakiekolwiek czynności.
- Czego ode mnie chcesz? - zapytał zirytowany, ocierając nadgarstkiem kropelki potu ściekające z czoła.
Blondyn uśmiechnął się szeroko. 
- Jestem ciekaw dlaczego uratowałeś tego smarkacza. 
Levi spojrzał na niego beznamiętnym wzrokiem. 
- A co tobie do tego? 
- Ot taka ciekawość. Nic wielkiego. - odparł 
Rivaille uderzył z całej siły w manekin, a on o mały włos nie wylądował na ziemi.
- Uznałem, że może być potrzebny. 
Erwin podniósł jedną brew w górę. 
- Tobie czy nam? - zapytał 
Bardzo lubił droczyć się z Kapralem. Wiedział, że granica jest bardzo cienka.
Kapral nie odpowiedział na jego pytanie więc blondyn zadał następne. 
- Słyszałem, że nieźle go urządziłeś. Trafił na ostry dyżur z licznymi obrażeniami. - blondyn specjalnie dokuczał mu w ten sposób. Chciał dowiedzieć się dlaczego Levi dał chłopakowi taryfę ulgową. 
Jeszcze nigdy nie zdarzyło się tak aby ktoś wyszedł żywy z takiej sytuacji. Levi zawsze bił tak żeby zabić, a na pewno nie darowałby mu życia z nudów.
- Nie obchodzi mnie to. - odparł a granica jego cierpliwości bardzo szybko się ścierała.
- Słyszałem, że już się obudził i Hanji chce go przesłuchać jeszcze raz. Uparte babsko. 
I wtedy cierpliwość czarnowłosego całkowicie się wyczerpała. Erwin miał szczęście, że Kapral nie miał w dłoniach czegoś ostrego, ale ku zaskoczeniu blondyna po prostu odszedł.


- Co za dziwny człowiek... - mruknął Erwin

Rivaille zawsze był taki. Wstrzymywał się z okazywaniem uczuć. Tylko raz tak nie było.
W gimnazjum poznał osobę, w której się zakochał, ale jego uczucia zostały odrzucone. Zmiażdżone. Potem postanowił odseparować się od okazywania czegokolwiek oprócz zimnego dystansu.
Nigdy nie miał przyjaciół. Trudno ich znaleźć z takim charakterem...

Czarnowłosy wpadł bez pukania do gabinetu Hanji. Kobieta siedziała za biurkiem czytając jakąś książkę. Swój wzrok przeniosła na stojącego przed nią Kaprala.
- Aleś ty kulturalny. - prychnęła ironicznie spoglądając na wyraz jego twarzy. A raczej jego brak, ponieważ rzadko kiedy można było coś na niej ujrzeć.
- Dowiedziałem się, że planujesz znów przesłuchać tego smarkacza.
Hanji uśmiechnęła się delikatnie.
- A co... martwisz się o niego? - zapytała złośliwie
Kapral zmarszczył gniewnie brwi.
- Nie twój zasrany interes. - syknął podchodząc do niej. Dziewczyna cofnęła się o kilka kroków.
- Dostałam rozkaz z góry, że mam kontynuować przesłuchanie kiedy tylko się obudzi. - oznajmiła drżącym głosem.
- Nie obchodzą mnie żadne rozkazy z góry. To ja zadecyduję co z nim zrobię. - odparł lodowatym głosem.
Kobieta zaśmiała się cicho. 
- Chcesz się im sprzeciwić? Wiesz dobrze, że wtedy będą musieli cie zlikwidować. - jej głos spoważniał.
- Już kiedyś mieli to zrobić. Niech próbują drugi raz. - odpowiedział oschle odchodząc od niej. 
Nacisnął klamkę drzwi kiedy znów usłyszał jej głos.
- Niech ci będzie. Zrób z nim co chcesz. 

poniedziałek, 7 września 2015

Aomine x Kise rozdział 7

Kolejny rozdział waszego ulubionego paringu. Zapraszam do lektury.


- Jesteś pewien? - zapytał cicho blondyn, siedząc obok Ao na łóżku.
- Niczego w tej chwili nie jestem pewien. - odparł, a jego głos zdawał się drżeć
Niebiesko włosy dotknął dłonią wewnętrzną stronę uda Kise. Blondyn ze świstem wciągnął powietrze do płuc.
Aomine celebrował każdą czynność. Każdą część garderoby zdejmował z niego bardzo powoli.
Był pełen wątpliwości, ale nie odpuszczał.
Kiedy Kise chciał pozbyć go ubrań, chłopak bardzo się zdenerwował.
- Sam je zdejmę. - odparł ochrypłym głosem, odtrącając jego dłonie.
Bluza i reszta ich ubrań wylądowała na ziemi obok łóżka.
Niebiesko włosy uprawiał seks tylko z dziewczynami, i nie wyglądało to tak jak w tej chwili. 
Położył obiema dłońmi cało Kise na łóżku, i usiadł na jego biodrach. 
Poczuł wtedy wbijającą się w niego twardą erekcję blondyna. Przełknął powoli ślinę i nachylił się nad jego twarzą. Ryouta wyglądał tak niewinnie, że Ao bał się cokolwiek zrobić. Zresztą nie mógł się pozbyć tego zażenowania. Przecież obydwoje są mężczyznami, i w dodatku przyjaciółmi.
- Pocałuj mnie. - powiedział Kise, i wtedy zauważył w jego oczach strach. 
Chłopak nachylił się jeszcze bardziej i musnął lekko otwarte usta blondyna. To było tak niesamowicie delikatne. Jak dotyk skrzydeł motyla. 
Aomine pieścił językiem podniebienie blondyna. 
Potem zrobił to jeszcze raz, ale tym razem mocniej. Brutalnie wdarł się do jego ust dokładnie badając każdy ich zakamarek. 
Obudziło się w nim zwierzę. 
Pocałunkami zjeżdżał po szyi blondyna delikatnie podgryzając skórę. Schodził coraz niżej, aż zatrzymał się na jego sutkach. 
Ścisnął je w palcach i usłyszał głośny jęk wydobywający się z malinowych ust Kise.
- Pragnę cie, Kise. - wyszeptał Ao , schodząc na brzuch.
Potem krążył językiem w okół jego męskości stawiając blondyna na granice wytrzymałości.
Ao zatrzymał się przed penisem. Nigdy go nie lizał, ani nie całował dlatego, że robił to tylko z dziewczynami.
Przymknął oczy i polizał jego trzon. Gdy usłyszał jaką przyjemność sprawiło to Kise, wziął go całego do ust.
Jego ruchy były bardzo rytmiczne. Ale w pewnym momencie blondyn zatrzymał głowę Ao.
- Teraz moja kolej. - wyszeptał zdyszany 
Niebiesko włosy zajął jego miejsce, i już po chwili poczuł przepływającą przez jego ciało porcję przyjemności.
- O Boże robisz to lepiej od nich... - jęknął wypinając biodra w górę.
Zagryzł mocno wargę, przeczesując blond włosy Kise. 
- Wystarczy już. Nie chcę dojść teraz.
Blondyn przestał szybko i usiadł niczym posłuszne dziecko.
- Połóż się na plecach. - rozkazał, głaskając blondyna po twarzy. 
- Chcę widzieć twoją twarz kiedy dochodzisz. - dodał, wchodząc pomiędzy jego uda. 
Sięgnął jeszcze dłonią po stojący na szafce krem. 
- Nawilżę cię. Będzie mnie boleć.
Kise poczuł na swoim wejściu dotyk Aomine. Wziął głęboki oddech i przymknął oczy. 
Czuł się bardzo nieswojo. Jednak po chwili poczuł przenikający ból w dolnej części pleców.
Po niedługim czasie wszystko się zmieniło. Niebiesko włosy odnalazł jego czuły punkt, ocierając się o nim gorącym penisem.
- Więcej! - krzyknął Kise wbijając paznokcie w ramiona Ao.


***
Ao otworzył powieki sklejone tą dziwną substancją. Spojrzał na śpiącego obok blondyna.
Doskonale pamięta co wydarzyła się poprzedniej nocy.
Wstał powoli i swoje kroki skierował od razu do łazienki. Wziął głęboki oddech przyglądając się swojej twarzy w lustrze.
- Niech to szlag... - wyszeptał wchodząc pod prysznic.
Nie czuł się dobrze z tym co się stało. Wczoraj stracił nad sobą panowanie. Instynktownie pragnął bliskości fizycznej  i ją otrzymał. 
- Zrobił ze mnie geja? - wyszeptał, przemywając twarz gorącą wodą.
Wyszedł z kabiny i przetarł dłonią zaparowane lustro. Biodra obwiązał ręcznikiem i  wyszedł z powrotem do sypialni.
Kise nadał spał. Kiedy Ao się ubrał, podszedł do łóżka i szturchnął blondyna mocno za ramię. 
- Wstawaj. - powiedział głośno 
Blondyn otworzył powoli powieki, ukazując światu swoje przepiękne oczy.
- Dlaczego tak wcześnie mnie budzisz... - mruknął zaspany
Aomine westchnął głęboko i zdarł z niego kołdrę. 
- Wstawaj natychmiast. - powtórzył, spoglądając prosto w oczy Kise.


niedziela, 6 września 2015

Rivaille x Eren Nowość rozdział 2

Witam was moi drodzy. Przepraszam, że ten rozdział jest taki krótki, ale nie miałam dziś zbyt wiele czasu. Mam nadzieję jednak, że wam się spodoba. Miłej lektury :)


Eren otworzył powoli oczy, kiedy promienie słońca wdarły się przez kraty w oknach. 
Pierwsze co poczuł to jak bardzo zaschło mu w gardle. 
Spróbował wstać, ale utrudnił mu to ból w kolanie.
- Cholera!- krzyknął, upadając z powrotem na ziemię.
- Wyspałeś się? - zapytała, stojąca koło drzwi Hanji
Eren spojrzał na nia ze złością.
- O czym wczoraj rozmawialiście?
Chłopak nadal milczał, przez co rozzłościł kobietę.
Podeszła do niego szybkim krokiem i ukucnęła obok niego.
Od razu spostrzegła brak kajdanek na jego nadgarstkach.
- Widzę, że się polubilście. - zakpiła, ale po sekundzie jej twarz spoważniała.
- Ja jednak nie darzę cię taką sympatią. - sprawnym ruchem znów je założyła.
Brunet zagryzł wargę z bólu jaki temu towarzyszył.
- Zapytam ostatni raz. O czym rozmawialiście? - warknęła ze złością
Chłopak zacisnął pięści i splunął kobiecie w twarz. Nigdy nie zapomni jej wyrazu kiedy to zrobił.
- Ty psie! - wrzasnęła, uderzając go z impetem w twarz.
- Zostaw go. - głos rozszedł się po całej celi, odbijając sie o ściany.
Kobieta wzięła głęboki oddech i wstała.
- Splunął mi w twarz. To dla mnie zniewaga. - powiedziała, patrząc prosto w czarne jak smoła tęczówki Kaprala.

Czarnowłosy spojrzał na siedzącego pod ścianą chłopaka.
- Sam sie tym zajmę. - odparł zimno, omijając ją. Usiadł na krześle.
Hanji zaklęła coś pod nosem i wyszła z hukiem trzaskając drzwiami. W celi nastała grobowa cisza, którą przerwał głos Leviego.
- Myślisz, że możesz zachowywać się w taki sposób? - zapytał, wstając z krzesła.
Podszedł do chłopaka i podniósł go do góry za kołnierz koszuli.
- Mam cię nauczyć szacunku? - jego głos brzmiał coraz poważniej
Nie przeszkadzały mu krzyki Erena, kiedy rzucił nim o metalowy stolik. Razem z meblem, na podłogę poleciało wszystko co się na nim znajdowało. 
Eren otworzył szeroko usta, krztusząc się własną śliną. Nie miał siły wydobyć z siebie jakiegokolwiek dźwięku.
- Najlepszym sposobem na naukę szacunku jest ból. - oznajmił Levi kopiąc bruneta w brzuch.
Było mu wszystko jedno czy zginie od kolejnego ciosu, czy może pod koniec dnia.
Nagle poczuł wielką ulgę, ból powoli ustawał. Eren stracił przytomność.
Kapral nachylił się nad chłopakiem i sprawdził jego puls. Potem zawołał strażników.
- Zabierzcie go do szpitala. - rozkazał, wycierając brudne od krwi dłonie. 
Mężczyźni spojrzeli ze strachem na skatowanego chłopaka.
Po chwili Levi również opuścił celę. 
Na korytarzu spotkał Hanji. Stała ze swoim specyficznym uśmiechem na twarzy.
- Nic się nie zmieniłeś. - uśmiechnęła się wchodząc do swojego gabinetu.

Eren został przewieziony do szpitala w eskorcie policji. Pomimo tego, że nie był w stanie nawet samodzielnie stanąć nadal uważany był za niebezpieczeństwo.
- Nieźle go urządzili... - wyszeptał lekarz, rozcinając zakrwawioną koszulkę chłopaka.
Zmarszczył brwi, kiedy ujrzał posiniaczoną klatkę piersiową. Miał obrażenie wewnętrzne, a to one są najbardziej niebezpieczne.
- Spędzi u nas co najmniej miesiąc.  - oznajmił do stojących pod salą żołnierzy.

sobota, 5 września 2015

Rivaille x Eren NOWOŚĆ *prolog SNK

Moi drodzy to jest nowe opowiadanie, mam nadzieję, że wam się spodoba. Zapraszam do komentowania :3 miłej lektury! 


Był chłodny, deszczowy wieczór. Wiatr bawił się spadającymi z drzew liśćmi rozrzucając je  na różne strony. Levi jak zwykle spędzał czas w swoim gabinecie. 
Od godziny podpisywał tylko jakieś papiery, nawet nie czytając ich treści. Tym zajmowali się inni. 
Nagle zatrzymał się stukając długopisem o blat dębowego biurka. W tej przenikliwej ciszy ten dźwięk brzmiał co najmniej jak wybuch granatu. 
Czarnowłosy wziął głęboki oddech i wstał z krzesła. Bezszelestnie ruszył w stronę drzwi, w drodze zapinając guziki swojej marynarki. 
Zajmował się jeszcze jednym, a mianowicie przesłuchiwał świadków, lub podejrzanych o sprawy związane z bezpieczeństwem kraju. 
Pod jego drzwiami stała Hanji z ręką uniesioną w górze.
- Właśnie miała pukać. Przywieźli nową partię. - dziewczyna stanęła wyprostowana
Kapral spojrzał na nią zirytowany.
- Mam zająć się wszystkimi? - zapytał 
Dziewczyna uśmiechnęła się w swój dziwny sposób. Dziwny, ponieważ jej uśmiech przypominał raczej objaw niezdrowego podniecenia. 
- Mamy problem z jednym... - szepnęła 
- Jaki problem? - zapytał z ciekawością
- Ten chłopak jest podejrzany o stwarzanie zagrożenia kraju. To nasz priorytet i chcemy jak najwięcej z niego wyciągnąć. On jednak milczy. - dziewczyna westchnęła teatralnie - Próbowaliśmy nawet odrobiny agresji, ale nic nie wskóraliśmy tym.
Miejsce gdzie trzymali podejrzanych było nazywane klatką. 
Było bardzo małe  i mieścił tam się stolik z dwoma krzesłami. 
Przed drzwiami do "klatki" stało dwóch żołnierzy. Mieli tylko ostrą amunicję. Kiedy tylko zobaczyli Kaprala stanęli prosto i zasalutowali mu. 
Czarnowłosy wszedł do środka pomieszczenia. W środku panowała cisza, ale przebijał się przez nią rytm nierównego oddechu. 
Levi zapalił światło i usiadł na krześle. Wtedy zobaczył siedzącego na podłodze chłopaka.
Kolana miał skulone pod brodę, co chwilę wycierał krwawiący nos rękawem koszuli.
- Odrobina agresji... - zakpił Levi lustrując wzrokiem chłopaka.
Brunet przełknął ślinę czując w ustach i gardle krew. Z pogardą spojrzał w stronę Kaprala.
- Może po prostu od razu mnie zabijcie... - wyszeptał 
Czarnowłosy odwrócił się w stronę chłopaka i zmrużył podejrzliwie oczy.
- Naprawdę tego chcesz?  - jego głos odbij się od pustych ścian klatki.
- Nic złego nie zrobiłem, a twoi ludzie próbowali mnie zakatować. - powiedział chrapliwym głosem. 
Levi podszedł do chłopaka  i wyciągnął  z kieszenie kluczyk. 
- Jak będziesz grzeczny to cie uwolnię. - oznajmił 
- Nie mam zamiaru z wami walczyć. - szepnął zmęczony
Levi spojrzał na jego posiniaczone ramiona i po chwili przekręcił kluczyk, uwalniając go z kajdan. 
- Usiądź na krześle, nie będę rozmawiać z tobą na podłodze. - rozkazał zimno, odkładając kajdanki na blat stołu. 
Wszystko było tam pedantycznie czyste. Metalowy stół, białe ściany...
Brunet wstał powoli, i z bólem usiadł na krzesło. Jego ciało było bite przez kilka godzin i w tamtym momencie nie mógł znaleźć pozbawionego bólu miejsca.
- Czego ode mnie chcesz? 
- Zacznijmy od podstaw. Jak się nazywasz?  - zapytał spokojnym głosem 
- Nic wam nie powiem. - odparł cicho 
Brunet nie wiedział jeszcze z kim na do czynienia. Nikt nie sprzeciwia się Kapralowi. A jeśli był ktoś taki, to zapewne już nie żyje.
Levi podniósł kącik ust do góry i przysunął się do chłopaka.
- Jeśli nie odpowiesz mi na pytanie, które ci zadałem gorzko tego pożałujesz. A to co cię dzisiaj spotkało, uznasz za pieszczotę.  - oznajmił głosem zimnym jak lód.
Brunet przełknął ślinę ze strachu. Miał wrażenie, jakby siedzący naprzeciw niego człowiek wiedział o nim dosłownie wszystko. 
- Eren. Eren Yeager. 
Levi wpisał w raport jego dane. 
- Ile masz lat? - Osiemnaście. - odparł posłusznie.
Czarnowłosy odłożył długopis i spojrzał na chłopaka. 
- Jak tutaj trafiłeś?  - zapytał spokojnym głosem. Pierwszy raz przesłuchuje tak młodą osobę. Przecież to jeszcze dziecko.
- Zabrali mnie ze szkoły. - odparł brunet
Levi prychnął pod nosem.
- Są coraz mnie kreatywni. Napiłbyś się czegoś? - dodał 
Eren skinął głową. 
- W takim razie zawołam strażnika. - oznajmił Kapral, naciskając przycisk znajdujący się pod blatem stołu. 
Po sekundzie zjawił się żołnierz. Spojrzał na brak kajdanek na nadgarstkach chłopaka.
- Przynieś mu szklankę wody. Nie chcę żeby mi tu zemdlał. - rozkazał
Mężczyzna skinął głową i wyszedł z pomieszczenia. 


piątek, 4 września 2015

Free! - odcinek 5

- Co do cholery... - wyszeptał nie dowierzając własnym oczom. Dałby chyba wszystko byle tylko nie znaleźć się w tym miejscu i czasie.
Makoto odepchnął od siebie Rina i bez słowa wybiegł z szatni. Biegł przed siebie, nie patrzył nawet pod nogi, przez co o mały włos by się nie przewrócił. Zatrzymał się dopiero, kiedy poczuł silny ból nogi. 
Jego oddech był tak szybki, że zaczął obawiać się o to, żeby nie dostał zawału. Chociaż prawdę mówiąc, to było najmniej ważne w tamtym momencie. 
- Co ja narobiłem? - jego głos jakby delikatnie się łamał. 
Rin został w szatni i ubierał na siebie bluzę. Haru zacisnął zęby ze złości i chwycił za kark czerwonowłosego uderzając jego głową o ścianę. 
Rin złapał się za krwawiący nos i spojrzał z wściekłością na Harukę. Złapał go za kołnierz i przycisnął do ściany.
- Całkowicie cie popierdoliło?! - warknął Rin potrząsając nim.
Nie zwracał uwagi na cieknącą  z nosa krew. 
- Skrzywdziłeś mojego przyjaciela! Nienawidzę cię. - spojrzał prosto w jego oczy.
Czerwonowłosy uśmiechnął się słabo. I puścił chłopaka.
- Jestem ci wdzięczny za prawdę. A co do Makoto, to On nie jest twoją własnością. - wyszeptał wychodząc z szatni.
Haruka wziął głęboki oddech i osunął się po ścianie. Jak mógł pozwolić żeby on dotykał go w takich miejscach. 
- Jak mogłem na to pozwolić?! - krzyknął , uderzając pięścią w ścianę.  Nie przestał nawet pomimo krwawiących kostek.

Rin wyszedł z budynku. Pierwsze co zrobił to wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów. Palił rzadko, tylko kiedy naprawdę się zdenerwował. Widać nie dane było mu zaciągnąć się tym świństwem głęboko w płuca. Rzucił na ziemię paczkę zapałek i zaklął pod nosem. 

Już mu było wszystko jedno. Tego wszystkiego i tak było już za dużo. 
- Po jaką cholerę w ogóle dotykałem tego smarkacza... - mruknął zirytowany poprawiając torbę. 

Makoto przełknął ślinę podpierając się dłonią o drzewo. Wyglądał jak zmęczone ucieczką zwierzę, które szuka schronienia. Obrócił się za siebie niepewnie, mając nadzieję, że nie spotka Haruki. 
Odetchnął z ulgą i opierając się plecami o drzewo zjechał na ziemię. 
Tak właśnie chciał odpocząć. Gałęzie drzewa chroniły go przed słońcem. I gdyby nie twarda ziemia to byłoby całkiem przyjemnie.
Nie interesowali go przechodzący obok ludzie, którzy spoglądali na niego krytycznie. Przecież nie miał w dłoni butelki piwa, nawet nie palił papierosa. Ale tylko na tyle było ich stać, przecież nie mają w swojej naturze czegoś takiego jak empatia. Jedyne słowo które dobrze opisuje ich zachowanie to apatia. Jakieś takie panujące otępienie, jakby dopiero zbudzili się ze snu. 
Makoto poczuł wtedy ten zapach. On wdarł się do jego nozdrzy tak brutalnie i bezwzględnie. 
Zerknął w stronę z której wyczuł ten specyficzny zapach i wtedy go ujrzał. 
-Tylko nie ty...- wyszeptał zmęczony spoglądając  na Rin'a.
Czerwonowłosy podszedł do niego i ukucnął. 
Makoto zmarszczył brwi kiedy zobaczył jego posiniaczoną twarz. 
- Co ci się stało?! - krzyknął przerażony.
Rin uśmiechnął się do siebie. 
- Twój przyjaciel tak mnie potraktował. Nie mam mu jednak tego za złe. Wiem, że zachowałem się źle i przepraszam za to. 
Makoto skinął głową.
- Haruka aż tak się zdenerwował? - zapytał drżącym głosem Makoto
Rin wziął głęboki oddech i usiadł obok chłopaka. 
- Zawsze miał taki charakterek. Nigdy nie starałem się tego zmieniać, chociaż bardzo często mnie tym drażnił. Byłem jego przyjacielem. - te słowa specjalnie zaakcentował 
- Kiedyś byliście nierozłączni. - wyszeptał Makoto, spoglądając na zakrwawiony nos czerwonowłosego
Rin nic nie odpowiedział na słowa chłopaka. Uśmiechnął się tylko delikatnie.
Naprawdę byli przyjaciółmi. Jeden skoczyłby za drugim w ogień. Ale potem wszystko się posypało i żadnemu nie chciało się tego poskładać.
- Przepraszam za moje zachowanie... - powiedział nagle Rin modląc się w duchu, żeby mu to wybaczył.
- Nie gniewam się. W tym całym zajściu to ty najbardziej oberwałeś. - odpowiedział widząc jak Rin przykłada kolejną chusteczkę do nosa.
Robiło się coraz chłodniej i obydwoje poczuli ten zimny powiew wiatru. 
- Czas się zbierać.  - oznajmił Rin wstajac powoli. Makoto najchętniej schowałby sie pod kołdrę i zasnął. Ale od życia nie da sie uciec. I choćby nawet chciał to musi zmierzyć sie z rzeczywistością.
- Mam nadzieję, że przemyśli swoje zachowanie... - Rin usmiechnął się pod nosem. Znowu wygrał , ale tym razem coś cenniejszego... 

czwartek, 3 września 2015

Rozdział 13 EREN X LEVI

  -Powiedziałem żebyś się nie oddalał. - Rivaille szarpnął zamyślonego bruneta za ramię
 - Przepraszam! - krzyknął przerażony Eren.
Spojrzał na zirytowaną twarz Kaprala. Było już późno, ale światło księżyca padające na twarz Leviego sprawiała, że nie wyglądał aż tak przerażająco jak zazwyczaj.
 - Nie będę cię niańczył. Masz robić to co ci powiem, albo od razu odejdź. - gdyby jego głos mógłby mrozić to już pewnie wszystko pokryte byłoby grubą warstwą lodu.

Eren przeprosił jeszcze raz. Ostatnio ma problemy z koncentracją. Może to wszystko tak na niego działa. Otaczający go, okrutny świat, który pozbawiony jest uczuć i współczucia. 
Tak wiele osób ostrzegało Erena, że od teraz ma stać się bezuczuciowy, zimny... Ale on tak nie potrafił. Nie mógłby przejść obojętnie obok konającego człowieka, albo zostawić na śmierć głodne dziecko. 
Nadal ma w głowie słowa Kaprala, który twierdził, że jego troska kiedyś go zgubi. On sam myśli, że tak będzie...

- Przestań się już zadręczać i skup się na teraźniejszości. Musimy się stąd przenieść, nie jest tu zbyt bezpiecznie. - oznajmił czarnowłosy, zapinając guziki swojego płaszcza.
- Dokąd pójdziemy? Kilka kilometrów stąd toczy się walka. - odparł cicho chłopak.
Kapral podszedł do niego bliżej i omiótł go swoim zimny, stalowym spojrzeniem. Robił to w taki sposób, że Eren czuł swoisty dreszcz przechodzący po kręgosłupie.
- Tak bardzo chcesz pchać się do walki? - zapytał Levi
Eren przełknął ślinę i otworzył odrobinę usta. Zastanawiał się tylko czy w ogóle sens jest cokolwiek mówić. 
Kapral Rivaille to rodzaj człowieka, którego niektórzy nazywają socjopatą. To ktoś kto nie potrafi okazać uczuć wobec drugiej osoby, a przynajmniej nie tych pozytywnych. Nigdy nie zauważył też aby wyraził troskę lub wyrzuty sumienia... 
A może po prostu zna go zbyt krótko? 
- Jestem żołnierzem i moim obowiązkiem jest walczyć. Nie mogę bezczynnie siedzieć, kiedy inni umierają. 
Levi zauważył w oczach Erena to czego nigdy nie mógł znaleźć w swoich. 
Chociaż sam do końca nie wiedział co to dokładnie jest.
- Spakuj nasze rzeczy. - odparł oschle

Eren uwinął się z tym bardzo szybko. Robił to specjalnie, bo bardzo zależało mu żeby jak najszybciej dostać się na pole bitwy. 

- Jesteś gotowy? - zapytał Kapral, widząc jak brunet pakuje koc do swojego plecaka.
Eren skinął głową i obydwoje ruszyli do miejsca walki. Czarnowłosy wiedział ,że nie będzie łatwo. Dużo słyszał o tym miejscu. 
- Robienie z siebie bohatera, nie zawsze jest dobrym rozwiązaniem. - powiedział, spoglądając na zapatrzonego w dal bruneta.
Chłopak przyglądał się temu wszystkiemu z daleka. Już widać było wybuchające granaty... krzyki ginących żołnierzy i zdychających potworów. 
Brunet poczuł jak szybko zaczęło bić mu serce. Gdyby mogło to wyskoczyłoby z piersi. 

- Jesteś pewien?  - zapytał Levi ściskając w dłoni rękojeść miecza. 
Brunet skinął głową spoglądając jeszcze raz na twarz Kaprala. Co jeśli już nigdy go nie zobaczy? 
- Posłuchaj mnie jeszcze. - Levi złapał bruneta za ramię i mocno ścisnął  - Trzymaj się blisko mnie. 
Eren przytaknął.
- Nie kiwaj głową, tylko odpowiedz mi jak żołnierz. - warknął ze złością.
- Zrozumiałem! Będę trzymać się blisko ciebie. - odparł czując jak jego stopy palą się do biegu. 

Walczyli obydwoje. Kiedy Levi siekał ogromnego tytana, Eren obwiązywał go linami ze wszystkich stron. Tak aby nie mógł się ruszać. A potem wystarczyło tylko przeciąć w odpowiednim miejscu. 
Współpracowali ze sobą, i nawet dobrze im to szło. Inni żołnierze ze zdziwieniem i respektem oglądali poczynania Kaprala. 
Nie było łatwo tego wszystkiego zrobić. Ale z pomocą reszty żołnierzy udało się zapanować nad wściekłymi tytanami. 
- Dziękujemy wam bardzo za pomoc... - rzekł jeden z żołnierzy. Jego przełożony zginął i tylko on mógł w imieniu wszystkich podziękować. 
- Nie musisz dziękować. To nasz obowiązek. - odparł Levi 

Znów cały był z tej obrzydliwej cieczy. Krew tytanów jest specyficzna. Bardziej  gęsta niż ludzka i w dodatku okropnie śmierdzi. Dlatego Kapral nie znosi mieć choćby kropli tego świństwa na sobie. 
- Eren! - krzyknął , ale chłopak  nie usłyszał go.Za drugim razem zjawił się od razu. 
- Tak, kapralu? - zapytał 
Czarnowłosy wytarł chusteczką dłonie i spojrzał na wystraszonego bruneta.
- Dowiedz się czy gdzieś w pobliżu jest rzeka, jezioro albo coś gdzie mógłbym zmyć  z siebie to gówno. - syknął z obrzydzeniem wyrzucając chusteczkę.
- Tak jest! - odparł, biegnąc w stronę grupki żołnierzy. 





Moi kochani czytelnicy!!

Witajcie moi kochani...

 Przepraszam was za moją długą nieobecność, ale wynikła ona z problemów osobistych. Nie miałam najzwyczajniej czasu, a czasem nawet weny żeby coś stworzyć. Jest mi przykro, że musicie tak długo czekać, ale cieszę się z tego, że ze mną zostaliście. Jutro dodam rozdział 12 opowiadania Levi x Eren i rozdział 5 opowiadania Free!  i może skończę rozdział Ao x Kise :))
I mam nadzieję, że to zrekompensuje wam tak długie czekanie. Dobranoc...
Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony