piątek, 21 października 2016

Rozdział 12 SNK . Błąd, który słono kosztował.

Eren otworzył powoli sklejone krwią powieki. Poczuł zapach zgnilizny i dopiero po chwili zorientował się gdzie się znajduje.
Próbował podnieść się na łokciach ale uderzył plecami o zimną posadzkę.Rozglądał się strachliwie na boki. 
Udało mu się usiąść i wtedy drzwi od piwnicy otworzyły się. 
Brunet otworzył szerzej usta, nie mógł uwierzyć własnym oczom.
Oglądał jak mężczyzna rzucił zakrwawionego Kaprala na ziemię jak kawał mięsa. 
- Wiedziałem, że kiedyś go dopadnę. - powiedział mężczyzna w podchodząc powoli do leżącego Kaprala.
- Co mu zrobiliście? - zapytał ściszonym głosem 
Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie. I z szaleństwem w oczach dodał
- Powinieneś zapytać co mu zrobimy kiedy tylko poczuję się lepiej. - odparł gładząc nieprzytomnego Kaprala po zakrwawionej twarzy
- Nie mam z wami nic w wspólnego. Wypuśćcie mnie! - krzyknął brunet
Mężczyzna podszedł do niego i złapał go za włosy
- Z nami nie, ale z nim tak. Słyszałem jakie z was gołąbeczki.
Eren jęknął z bólu kiedy mężczyzna pociągnął go jeszcze mocniej.
- Dostaniemy za niego sporo forsy. Wszyscy go teraz ścigają. - dodał puszczając go

Eren wziął głęboki oddech, nie zważał na ból żeber jaki temu towarzyszył. 
Podszedł do Kaprala i próbował go ocucić. Podniósł go odrobinę a jego uwagę przykuła krew, która spłynęła po jego dłoniach. 
- Ktoś go dźgnął. - szepnął pod nosem 
Rozpiął guziki jego koszuli i delikatnie zdjął ją z jego ciała. 
Przewrócił Kaprala na brzuch i dostrzegł ranę. 

Zmoczył koszulę w misce wody i delikatnie przemywał okolicę rany. Kiedy jej dotknął usłyszał głośne sapnięcie.
- Co ty do cholery robisz... - wyszeptał Levi odsuwając się od Erena
- Przemywam Ci ranę na plecach. Ktoś Cię dźgnął. Dobrze, że nie jest głęboka. - odparł cicho
- Ale boli jak szlag. 
- Opatrzę Ci ją. - zaproponował nieśmiało brunet
Levi spojrzał na niego z politowaniem.
- Skąd weźmiesz narzędzia? - zapytał kpiąco 
Eren wziął głęboki oddech i zdjął swoją koszulkę. Kapral ze spokojem w oczach oglądał jego pewne ruchy.
Rozerwał ją i wykonał prowizoryczny opatrunek.
Usiadł obok czarnowłosego i delikatnie owijał materiał wokół jego talii. Kapral wypuścił ze świstem powietrze z ust kiedy brunet niechcący musnął dłonią  jego skórę. 
- Wiesz gdzie jesteśmy? Pamiętasz cokolwiek? - zapytał Levi przemywając wodą zakrwawioną twarz. 
Eren kiwnął przecząco głową.
- Widziałem tylko tego mężczyznę. Tego, który mnie skatował. Mówił, że wszyscy Cię ścigają i że wezmą za Ciebie okup.
Levi parsknął cicho.
- Jest im obojętne czy znajdą mnie żywego czy martwego. Dobrze ich znam. Niech te szczury myślą, że mogą mnie wycenić. 
Eren przełknął głośno ślinę. Nie wiedział jak ma się stąd wydostać.
- To wszystko przeze mnie. - powiedział nagle brunet wpatrując się w zakute kratami okno. 
- Sam podjąłem to ryzyko. I teraz płacę za ten błąd. - odparł oschle
 Zamiast użalać się nad sobą pomyśl jak możemy się stąd wydostać.
Eren podszedł cicho do drzwi i nacisnął klamkę. Były zamknięte. 
Zresztą na co on liczył. Tylko kompletny idiota zostawiłby otwarte drzwi. Zsunął się plecami po zimnej posadzce. 
Ogarnęła go bezsilność. To najgorsze co może być. Wtedy poddajemy się i obojętność nas zabija. 

czwartek, 20 października 2016

Rozdział 11 SNK

Znał konsekwencje a mimo to zaryzykował. Nie pamiętał żeby kiedykolwiek wcześniej podjął takie ryzyko. 
- Cholerny smarkacz... Pożałuje tego. - syknął do siebie Kapral zaciskając pięść
W głębi jednak martwił się o niego. To gryzło go od środka, wyżerało jego poranioną duszę. Całym jego życiem przewodził porządek, bez niego utonąłby w bałaganie własnych myśli. 
Eren przynosił mu ten chaos którego tak bardzo chciał uniknąć. 
Szedł ciemną leśną ścieżką i nie oglądał się za siebie. Starł kroplę wody spływającą po jego twarzy. 
Jego oczom ukazało się małe miasteczko. Doskonale je znał. To tam skrywają się największe szumowiny kraju. Trudno ich wyłapać. Są jak szczury, jak zaraza, która wkrada się powoli do twojego życia i zabija Cię od środka. 
Kapral zabił ich dziesiątki ale jest ich zdecydowanie więcej. Wiedział, że wejście w te mury grozi niebezpieczeństwem. Nie miał przy sobie żadnej broni. 
Szedł pewnie, na jego twarzy nie widać było śladu strachu. Nie bał się śmierci. Wiedział, że będzie walczył do końca. 
Ledwo żywe światło latarni skonało tuż przed Kapralem i otoczyła go ciemność. Czuł się wyjątkowo niepewnie. Jak kot w ciemności łapał jakiekolwiek smugi światła. 
To ludzka ułomność, że jest bezbronny w ciemności. 
Nagle poczuł czyiś dotyk na ramieniu, ktoś próbował go pociągnąć do tyłu. Jednak Kapral i jego zwinność wygrała. Złapał potencjalnego zabójcę za rękę i wygiął go słysząc jęk bólu. 
- Puść mnie psycholu! - krzyknęła kobieta próbując uwolnić się z chwytu Kaprala. 
Levi powalił kobietę na ziemię. 
- Zapomniałem, że jest tu pełno dziwek. - wyszeptał puszczając ją
Kobieta spojrzała na Kaprala swoimi zielonymi oczami
- Pożałujesz tego. - syknęła łapiąc się za zwichniętą dłoń. 
Levi prychnął pod nosem i odszedł.


Eren śledził każdy budynek. Szukał zapalonego światła, czegokolwiek co wyglądało na bezpieczne. Nagle usłyszał krzyk kobiety. Odwrócił głowę ale jedyne co ujrzał to ciemność ogarniającą okolicę. 
Próbował uspokoić oddech ale było  to zbyt trudne. Nie panował nad swoim strachem. 
Otworzył szerzej oczy kiedy poczuł pchnięcie do przodu. Upadł na ziemię raniąc skórę twarzy. 
Krzyknął z bólu kiedy poczuł pierwszy kopniak w brzuch. 
Potem kolejny. 

Levi usłyszał przepełniony bólem krzyk. Szedł powoli za źródłem dźwięku. Zatrzymał się kiedy ujrzał leżącego na ziemi zakrwawionego Erena. Chłopak spojrzał na niego a z jego ust spływała strużka krwi. 
Levi pchnął całą swoją siłą mężczyznę stojącego obok Erena powalił go na ziemię i usiadł na jego biodrach zaciskając dłonie na jego szyi. Mężczyzna wyzionął ducha a Levi zszedł z jego martwego ciała i podszedł do Erena. 
Chłopak leżał nieprzytomny. Jego oddech był bardzo cichy. 
Kapral już miał podnieść go pod ramię kiedy poczuł mocne ukłucie w plecy. Zwaliło go z nóg. Wiedział dokładnie co to było.
Ktoś pchnął go nożem. Kapral nie mógł wstać próbował podnosić się na rękach ale niewiele to dało.
Usłyszał tylko jak ktoś nachyla się nad jego uchem
- Nie sądziłem, że trafi nam się taka partia. Kapralu.. to dla nas zaszczyt. - wyszeptał 
Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie i kazał zabrać obydwu do miejsca gdzie przechowują więźniów.
Więźniów czyli osoby, które zbuntowały się przeciw reżimowi jaki tam panuje. 

środa, 19 października 2016

Ao x Kise rozdział 10

Witam was :) To już ostatni rozdział tej serii. Planuję skończyć w końcu wszystkie zaczęte opowiadania i napisać coś nowego. Mam nadzieję, że wam się spodoba ostatni rozdział :)


Nigdy nie przypuszczał, że pokocha innego mężczyznę. To stało się tak szybko...może nawet wbrew zdrowemu rozsądkowi. Przecież jeszcze rok wstecz planował przyszłość u boku kobiety a teraz wszystko legło w gruzach. Ao nie byłby w stanie opuścić Kise. Jest do niego za bardzo przywiązany. 
Homoseksualizm nie jest niczym dziwnym.. tak to sobie tłumaczył ale w głębi duszy wiedział, że społeczeństwo wyrzuci ich ze swojego kręgu. 
Ale przecież nie ważne gdzie, ważne z kim. Jeśli będzie miał przy sobie Kise mogą go nawet pożreć żywcem. Byle mógł ujrzeć te przepełnione niewinnością oczy. Tak wiele razy pytał Kise dlaczego mu to zrobił, ale przecież wina leży po obydwu stronach. Ao świadomie czy nieświadomie ale poddał się temu uczuciu. 
-Przecież zawsze dawałem sobie radę.. - wyszeptał wpatrując się w biały sufit. Błyszczał w ciemności i nagle stał się idealnym miejscem w który mógł wbić swoje spojrzenie. 
Poczuł jak  krew w jego żyłach pulsuje szybciej..zagryzł wargę i poczuł metaliczny posmak w ustach. 

Kise siedział w swoim pokoju podpierając brodę ręką. Upolował go. Udało mu się. Powinien być dumny z tego, że w końcu go zdobył. Siłą, uzależnił go od siebie. Jak bardzo egoistycznie to wygląda najważniejsze, że przyniosło zamierzony skutek. 
Blondyn poczuł drętwienie w karku. Usiadł prosto i jego uwagę przykuł wibrujący telefon. Przesuwał się po blacie stołu w jego stronę. Wiedział kto dzwoni. Również czuł tego głód. Bez wahania podniósł się z krzesła i poczuł mrowienie w okolicy podbrzusza. 
Wyszedł z domu i wiedział gdzie się udać. 
Kiedy tylko przekroczył próg jego drzwi ujrzał swoją ofiarę. Wyglądał tak bezbronnie a w jego oczach widać było radość. Zupełnie jak narkoman, na widok kolejnej dawki. 
Nogi jak z waty. Przyśpieszony oddech. Krew na ustach po przypadkowym ugryzieniu, którą zlizał Kise. Ao poczuł zimną dłoń blondyna na swoich lędźwiach. Nie próbował się opierać. Dał się pokonać tak łatwo. Ale on tego właśnie chciał. 
Odwzajemnił pocałunek z taką samą dawką namiętności. Wylądowali na łóżku. 
- Zrobiłeś się taki uległy? - zapytał z nieukrywaną radością w głosie Kise 
- Tym razem twoja kolej. - odparł
Kise nie czekał za kolejną zachętę. Zacisnął dłonie na nadgarstkach niebieskowłosego i wbił je w materac. Uczynił go całkiem bezbronnym. 
Dotknął ustami jego szyję i musnął ją delikatnie. Owiał gorącym powietrzem skórę na jego obojczykach. 
Ao otworzył delikatnie usta i zacisnął skrępowanie dłonie na prześcieradle. 
- Nie sądziłem, że kiedykolwiek do tego dojdzie...- wyszeptał niebieskowłosy czując jak Kise wchodzi pomiędzy jego uda. 
- Jedyne czego teraz pragnę to widzieć twoje oczy kiedy będziesz dochodził. - odparł spokojnym głosem rozpinając swoje spodnie
Ao przełknął ślinę. Oddech mimowolnie się przyśpieszył i nagle przestał kontrolować reakcje swojego ciała na przyjemność, która została mu podarowana. 
Poczuł go w sobie... to chyba najbardziej bezpośrednia sytuacja jaka może nastąpić. Obserwował swoimi zamglonymi oczami wystające żyły na szyi  blondyna. 
Poruszał się bardzo szybko. Może nazbyt szybko bo Ao przez chwilę czuł przenikliwy ból..  ale zagryzł wargi i przeczekał to.
Potem nadeszła fala przyjemności. Kise ocierał się o czuły punkt w ciele Ao. 
- T-to takie przyjemne... - wymamrotał Ao hamując na chwilę oddech. 
Kise nachylił się nad jego uchem i wyszeptał
-Zaraz będzie jeszcze przyjemniej. 
Blondyn zaczął delikatnie dotykać męskości niebieskowłosego. 
Obserwował jak jego ukochany drży pod wpływem zbyt dużej dawki przyjemności.
Nie wie ile razy doszedł tej nocy. Przestał liczyć. 

Poranek po takich przeżyciach zazwyczaj bywa bolesny dla osoby uległej. Tak było i tym razem. Kiedy tylko Aomine otworzył swoje oczy poczuł ogarniający jego pośladki ból. 
- Cholera...niech to szlag. - wyklinał pod nosem próbując wstać z łóżka.
Kise spojrzał na niego zaspanym wzrokiem. 
- Śpieszysz się gdzieś? - zapytał mając nadzieję na to, że chłopak zostanie z nim cały ranek.
Ao spojrzał na niego spod byka. 
- Muszę iść się umyć. Czuję, że coś twojego spływa mi pod udach. 
Kise uśmiechnął się zadowolony i jak kociak rozprostował się na łóżku. 
- Mogę wejść? - zapytał cicho stojąc przed drzwiami łazienki
Wiedział jak się zachować, żeby Ao nie był zły. 
Brak odpowiedzi oznacza u niego zgodę. 
Stanął na chwilę i oglądał jak Ao szoruje swoje ciało. 
- Brzydzisz się tego czy co? - zapytał lekko zirytowany Kise
Ao spojrzał na niego przerywając czynność. 
- Nie, ale nie jestem do tego przyzwyczajony. - odparł spłukując zaczerwienioną od szorowania skórę. 
- Starałem się być delikatny. - wyszeptał zmartwiony. - Bardzo Cię bolało? 
- Da się wytrzymać. - odparł przemywając twarz.
Kise westchnął głęboko i stanął obok Ao. Chwycił jego twarz w swoje dłonie i pocałował namiętnie. 
Źrenice Ao momentalnie się rozszerzyły, serce zaczęło bić szybciej. Odwzajemnił pocałunek. 
Obydwoje wiedzieli, że nie mogą bez siebie żyć. 


Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony