Rozdział VI
Leżałem na łóżku obok śpiącego kapitana. W pokoju było duszno, w powietrzu unosił się jego zapach, który na moje zmysły działał jak narkotyk. Usłyszałem syreny alarmowe i jak oparzony zerwałem się z łóżka biegnąć w stronę okna.
Wyjrzałem przez nie a moim oczom ukazał się obraz uciekających z domu cywili.
Wyglądali jakby zaraz mieli umrzeć ze strachu .
Spojrzałem na Rivailla. Mruknął coś pod nosem, przewracając się w rozkopanej pościeli.
Za chwilę hałas zaczął być coraz głośniejszy, przez co kapitan obudził się.
- Co ty wyprawiasz.. – jęknął otwierając powoli oczy.
- Syreny… coś strasznego musiało się wydarzyć! – krzyknąłem
Rivaille westchnął głęboko, owijając swoje biodra śnieżno-białym prześcieradłem. Serce biło mi ze strachu jak oszalałe. Bałem się, że wyskoczy mi z piersi.
- Musimy natychmiast zobaczyć co tam się dzieje. – wyszeptałem przerażonym głosem.
- To pewnie nic wielkiego. – odparł spokojnie.
Nie uspokoiły mnie te słowa. Co chwila przenosiłem wzrok z kapitana na okolicę.
Ubrał swój mundur i wyszedł ze mną na zewnątrz.
Część miasta zajął ogień. Ludzie z krzykiem ginęli w płomieniach.
Ogarnął mnie paraliżujący moje ciało strach.
- Mikasa! Armin! – krzyczałem ile sił w płucach, czując jak gardło pali mnie żywym ogniem.
„Nie mogę ich stracić.. Nie w taki sposób.. „
Rivaille spojrzał na mnie zirytowany.
- Przestań się wydzierać, to nic nie da. Nie usłyszą cię w tym hałasie.
Omiótł wzrokiem całą okolicę, trwając w milczeniu.
Nie było żadnych tytanów, nie miałem pojęcia co się w ogóle dzieje. Stałem zdezorientowany w środku tego piekła.
Nagle za swoimi plecami usłyszałem klaskanie, odwróciłem się i zobaczyłem jakiegoś nieznanego mi mężczyznę.
Rivaille zmarszczył gniewnie brwi. Wyglądał jakby go znał.
Niebiesko-włosy, wysoki mężczyzna o wyjątkowo dziwnej urodzie stał przed nami uśmiechając się delikatnie.
- Kim jesteś? – warknąłem zaciskając dłonie w pięści.
Nie usłyszałem z jego strony odzewu, obydwoje stali w ciszy przyglądają c się sobie.
- Odpowiadaj draniu!
Mężczyzna cmoknął, podchodząc do kapitana na odległość dwóch metrów.
- Uspokój tego urwisa, albo sam to zrobię. – powiedział lukrowym głosem.
Rivaille spojrzał na mnie szybko.
- Ucisz się , Eren. – szepnął do mnie.
On podniósł prawą brew do góry, i teraz stał przede mną.
- Eren.. – powiedział cicho.. – To ty jesteś tym człowiekiem mutantem? – zapytał, a ja czułem jak złość się we mnie piętrzy i szuka drogi ucieczki.
- To sprawa między nami, Ritsu. – powiedział nagle Rivaille, spoglądając na mnie kątem oka.
Ristu? Kim on właściwie jest? Skąd tak naprawdę się znają? – te pytania ciągle krążyły w mojej głowie nie dając mi spokoju.
- Mam dla ciebie pewną propozycję, nie do odrzucenia. – zaczął dotykając mojej twarzy.
- Ale to później .. teraz pójdziecie z nami. – dodał zabierając rękę z mojego policzka.
Zza jego pleców wyłoniło się jeszcze sześć odzianych w maski ludzi.
Jedna z nich była kobietą, odsłoniła delikatnie czarny materiał a ja przez ułamek sekundy widziałem jej liliowe oczy.
Cały czas wpatrywała się w kapitana.
- Zabierzcie ich do kryjówki.. A tego.. – wskazał na mnie palcem – przyprowadźcie do mnie.
Przestraszyłem się nie na żarty. Po jaką cholerę miałbym tam iść?
To nie ma sensu.
Rivaille bez słowa oddał się w ich ręce, ja szarpałem się jeszcze chwilę ale zaraz uległem.
- Gdzie jest moja siostra?! – wrzasnąłem wściekły
- Za niedługo się z nią zobaczysz. – odparł Ritsu, oddalając się od nas.
Po chwili ktoś założył mi na oczy czarną przepaskę, abym nie widział gdzie tak naprawdę nas wiozą.
Siedziałem w wozie, majstrując przy kajdankach na swoich nadgarstkach.
- Gdzie oni nas zabierają? – spytałem czując jak obok mnie siedzi kapitan.
- Do podziemi. – odpowiedział szybko.
- Znasz to miejsce?
Na nic więcej już nie usłyszałem odpowiedzi.
Jego głos nadal był zimny, nie słyszałem w nim strachu czy dezorientacji. Wyglądało to tak jakby wiedział, gdzie i po co się udajemy.
Przez resztę drogi siedziałem cicho. Słyszałem tylko stukot końskich kopyt, i oddech kapitana.
Był niespokojny, ale przyjemnie się w niego wsłuchiwało.
Cisze przerwał jego głos.
- Eren.. – powiedział na pozór obojętnym głosem. – Nie rób niczego głupiego, jasne?
- Tak, kapitanie. – odpowiedziałem zamykając oczy.
Udało mi się na chwilę zdrzemnąć. Z transu wybudził mnie jednak krzyk jakiejś kobiety.
- Wychodzić! Natychmiast! – nie przestawała krzyczeć
Przez czarny materiał wyczułem promienie słońca, a potem wylądowałem na podłodze.
Kapitan pomógł mi wstać, i rozwiązał mi przepaskę.
Potem poczułem czyiś dotyk na ramieniu. Nie była to męska dłoń, była delikatna .. kobieca.
- Pójdziesz ze mną.. – powiedziała chłodno.
Rivaille podszedł do niej, i wyszeptał jej coś do ucha. Nie mam pojęcia co to było, ale ona tylko kiwnęła głową.
Kiedy ciągnęła mnie w stronę jakiś drzwi, ciasno założone kajdanki ocierały się o moją skórę i raniły ją. Co powodowało ból, i dyskomfort.
- Gdzie mnie prowadzisz? – zapytałem krocząc za nią w jakiś ciemnych korytarzach.
- Do jego sypialni. – odrzekła spokojnie
- Sypialni? – powtórzyłem zdziwiony, i jednocześnie niesamowicie przestraszony.
- Nic ci nie będzie Staraj się tylko nie pyskować a wyjdziesz z tego cały. – powiedziała poklepują mnie po ramieniu, i otwierając ogromne żelazne drzwi.
W całym pomieszczeniu czuć było zapach cynamonu, nie było tam zapachu wilgoci i zgnilizny.
Wszedłem do środka, i wzdrygnąłem się kiedy niespodziewanie z hukiem je zamknęła.
Powitały mnie czerwono-krwiste ściany.
Szara, kamienna posadzka i surowy gotycki wygląd przyprawiał mnie o dreszcze.
Zresztą w całym pomieszczeniu było chłodno.
- Witaj. – usłyszałem za sobą głos.
Podskoczyłem lekko, będąc blisko zawału serca. Po plecach przeszły mi ciarki
Milczałem.
- Kultura nakazuje odpowiedzieć. – uśmiechnął się wychodząc naprzeciw mnie.
- Nie będę z tobą rozmawiać. – odpowiedziałem cicho, nawet na niego nie patrząc.
- Pewnie ciekawi cię przeszłość twojego drogiego kapitana, co ? – spytał podchodząc do barku, i nalewając do dwóch szklanek whisky.
Nadal milczałem. On jednak nie przestał mówić.
- Opowiadał ci o tym jak razem mordowaliśmy niewinnych ludzi? – dodał podając mi szklankę .
Wziąłem ją mimo wszystko. Jednak nie wypiłem ani kropli.
- On wziął sobie na celownik młodych, atrakcyjnych chłopców.. zawsze wiedziałem że coś z nim nie tak.
Otworzyłem usta zszokowany.
- Nie chcę tego słuchać! – krzyknąłem, a mój głos odbił się echem.
Jednak on postanowił dokończyć swoją opowieść.
- Pewnego dnia zabił syna premiera.. – zaczął - O tym też ci nie wspomniał?
Zapytał zdziwiony głosem, patrząc na mój wyraz twarzy.
- A zrobił to tylko i wyłącznie dlatego, że młodzieniec był bardzo uparty. Nie chciał się z nim przespać. A przecież on tak ładnie prosił, przystawiając mu nóż do gardła. A kiedy ów młodzieniec nazwał go psycholem…
- Dosyć! – wrzasnąłem drżącym głosem.
- Tobie też coś zrobił?
Podszedł do mnie, i pogładził mnie po policzku.
- Skrzywdził coś tak niewinnego? – wciąż nie przestawał pytać, a ja czułem jak łzy spływają mi po policzku i upadają na jego dłonie.
- Jessica! – krzyknął a kobieta sekundę później pojawiła się w pokoju.
- Zabierz go to celi. Zdejmij mu te kajdany, nie chcę żeby cierpiał. – dodał poważnym tonem głosu.
- Tak, jest! – odparła, uwalniając moje dłonie, i wyprowadzając mnie z pomieszczenia.
Kilka chwil później byłem już na miejscu. Wszedłem cicho do środka, nie chciałem z nikim rozmawiać.
Chociaż była tam Mikasa i Armin nie zwróciłem na nich szczególnej uwagi, cieszyłem się tylko że nic im nie jest.
Rivaille patrzył się w moją stronę. A ja nawet nie zaszczyciłem go spojrzeniem.
Brzydziłem się nim, mimo iż nie chciałem wierzyć w to co mówił tamten mężczyzna. Coś jednak w środku, w mojej głowie uparcie trzymało się tego bym w to uwierzył.
Mikasa spuściła głowę na dół, a po chwili kobieta wyciągnęła ją na zewnątrz celi i zaczęła ją do niego prowadzić. Siedziałem jak mysz pod miotłą, dotykając odcisków metalu na mojej skórze.
Nie miałem pojęcia nawet dlaczego tu jestem, może to jakieś porachunki z przeszłości ?
Niczego już nie byłem pewien.
Po chwili kobieta zabrała tez Armina, zostawiając mnie sam na sam z kapitanem.
Zaraz potem usłyszałem jego głos.
- Zrobił ci coś? – zapytał
Milczałem jak grób, przymykając powieki.
- Zadałem pytanie.
Otworzyłem oczy patrząc na niego obojętnie.
- Opowiedział mi tylko twoją przeszłość. – odparłem chłodno, widząc zdziwienie na jego twarzy.
Teraz to on się nie odzywał.
- Wiesz.. –zacząłem – myślałem, że kiedyś byłeś normalnym człowiekiem, ale się myliłem ty od zawsze byłem psycholem. – szepnąłem
Plask.
Poczułem pieczenie na policzku, i automatycznie dotknąłem go. Widziałem jego twarz, znowu tak wyglądał jakby chciał mnie zabić.
Odszedł ode mnie, kładąc się na swoim posłaniu.
Wbiłem wzrok w podłogę. Co chwila ocierałem cieknące łzy, zachowując się bezgłośnie.
Niczego więcej od niego nie usłyszałem.
super piszesz, życze weny ;)))
OdpowiedzUsuńAleż się akcja rozkręca :D
OdpowiedzUsuń