Tak to nowe opowiadanie, nie martwcie się nie opuszczę tamtych, nie zapomniałam o opowiadaniu erenxlevi, nie wiem ile to będzie miało rozdziałów.
Kiedy spostrzegł swojego przyjaciela całującego się z dziewczyną, coś w nim pękło.
Uświadomił sobie, że nigdy nie będzie mógł wyjawić mu co do niego czuję.
Przez całe gimnazjum ukrywał swoje uczucia, a ich przyjaźń dalej trwała.
Osoba, którą kochał miała swoją drugą połówkę. Kise miał Daikiego, i samotność powracającą do niego wieczorami.
Ona bez pytania obejmowała go swoimi ramionami.
Przyzwyczaił się do słuchania przeróżnych historii dotyczących dziewczyn niebieskowłosego.
Kise chciałby mieć go na wyłączność. To przez niego tak wiele razy budził się w nocy z erekcją, i potem już każdy, choćby najmniejszy dotyk był dla niego drażliwy.
Czy heteroseksualny, nastoletni buntownik, nagle zakocha się w chłopaku i to w dodatku swoim przyjacielu? Niezaprzeczalnie niemożliwe.
Są w tej samej klasie, ich wspólną pasją jest koszykówka. Różni ich jednak to, że Kise do koszykówki podchodzi poważnie, a Aomine ma wszystko gdzieś. Na treningach pojawia się, kiedy ma na to ochotę. Jest najlepszy, i pewnie myśli, że może już wszystko.
- Kise, spóźnisz się do szkoły! - krzyknęła matka blondyna.
On jak zwykle ma tysiąc spraw do zrobienia. Dlatego tak często się spóźnia.
Zaczyna się nowy rok, a co za tym idzie, dużo nowych przygód.Dostał się do tej samej szkoły w której jest Aomine. Są nawet w tej samej klasie. Chociaż niebieskowłosy jest rok starszy od Kise. Ale przez jego lenistwo, powtarzał rok.
Blondyn wziął głęboki oddech. Początek zawsze jest najtrudniejszy, potem idzie jak z górki. Najpierw trzeba przełamać lody, znaleźć wspólne tematy, zainteresowania.
Kise poznał Aomine w klubie koszykówki, kiedy obydwoje zaczynali. Jednak potem niebieskowłosy zaczął robić się coraz lepszy. A to budziło zazdrość u kolegów w jego drużynie. I Daiki zaczął być postrzegany jako zagrożenie.
- Powodzenia. - powiedziała kobieta, zatrzymując się blisko bramy.
Ryota wyszedł z samochodu a jego oczom ukazała się ogromna liczba stojących na dziedzincu szkoły uczniów.
Mimo tego, wcale nie było mu trudno odnaleźć przyjaciela. Szczególnie kiedy, obściskiwał się ze swoją nową dziewczyną.
- Siemka, Kise! - uśmiechnął się, podchodząc do niego.
Kise spojrzał najpierw na niego, a potem na jego nową zdobycz.
- Kise, to jest Rikka. Rikka to jest Kise, mój najlepszy kumpel.
Dziewczyna uśmiechnęła się do blondyna. Aż dziwne, że nadmiar błyszczyku nie skleił jej tych żabich ust.
Kise wiedział dlaczego Ao tak się do niej przymila. Rozmiar jej biustu...
- Ao-chan, dużo mi o tobie opowiadał. - powiedziała, przytulając się do jej ramienia.
"Aoś - chan?" - powtórzył w myślach Kise
- Mi o tobie też. - odparł Kise, uśmiechając się słabo.
Nawet o niej nie wspominał.
Po chwili do grupki dołączył się Kuroko i Kagamine.
Czerwonowłosy podniósł kącik ust do góry.
- To co Ao, kolejny rok? - zaśmiał się , ale Ao wcale nie było do śmiechu.
- Idziesz dzisiaj na trening? - zapytał Kise, siadając obok nich na ławce.
Rikka szybko wtrąciła się do rozmowy.
- Ao-chan obiecał mi, że zabierze mnie do kina.
Niebiesowłosy podrapał się po karku.
- Faktycznie...
Blondyn spuścił swój wzrok na ziemię.
- Nie ma sprawy. Zapomnij o tym. - uśmiechnął się sztucznie.
Ale Daiki tego nie zauważył. Cycki Rikki zablokowały mu myślenie.
- Coś taki przybity? - zapytał nagle czerwonowłosy, siadając obok Kise.
Blondyn ocknął się szybko.
- Zamyśliłem się. - wyszeptał.
Daiki spojrzał na niego kątem oka.
- Może poszedłbyś z nami do tego kina? - zapytał,uśmiechając się do niego.
- Nie chcę wam psuć randki. - odparł , na co Aomine zaśmiał się głośno.
- Nie wygaduj bzdur. Dzisiaj pod kinem, o siedemnastej.
- Stawiam, że będzie z nią jeszcze tydzień. - powiedział nagle Kagami, uśmiechając się. Kise spojrzał na niego zirytowany.
- Nie bądź wredny! - warknął Kuroko, szturchając go łokciem.
Blondyn wszedł do swojej nowej klasy. Chociaż one i tak wszystkie wyglądają tak samo. Zajął miejsce za Aomine. Dzięki temu będzie mógł oglądać jego wyrzeźbione plecy, mięśnie ruszające się pod przylegającą do ciała bokserką.
I jego uśmiech, kiedy odwróci się do niego.
Blondyn zaczął pogrążać się w niebezpiecznych fantazjach.
- Co ze mnie, za idiota. - szepnął, uderzając pięścią o ławkę. Hałas jaki powstał na skutek uderzenia spowodował, że Ao odwrócił się szybko.
- Wszystko w porządku? - zapytał zmartwiony
- Nic się nie dzieje. - odparł szybko, uśmiechając się sztucznie.
Jak długo można udawać? Oszukiwać samego siebie. To robi się nienormalne.
- Jakbyś chciał o czymś pogadać, to jestem do dyspozycji. - powiedział nagle, znów posyłając mu ten rozbrajający uśmiech.
Od uśmiechu chyba nie dostanie erekcji...
Kise już miał coś powiedzieć, ale do klasy weszła ich nowa nauczycielka.
Biedna kobieta nie wiedziała na co się pisze, zostając wychowawcą tej klasy.
- Wróciłem! - krzyknął Kise, wchodząc do domu. Ale on jak zwykle stał pusty.
Wszedł do kuchni i zerwał wiszącą na lodówce kartkę.
- Obiad jest w lodówce. - przeczytał cicho.
Położył ją na stół, i odwiesił kurtkę do szafy. Nie był pewny czy pójście z nimi to dobry pomysł. Nagle poczuł to uczucie w żołądku. Doskonale je znał.
- Cholera... - wyszeptał, wtulając twarz w koszulkę przyjaciela.
Robił to tak wiele razy, że zapach jego perfum jest ledwie wyczuwalny.
Kise czuł się pokonany, uzależniony. Coraz bardziej pragnął i coraz bardziej pogłębiał się w tym, w czym nie powinien.
Sam nie wiedział dlaczego ta czynność stała się jego codzienną rutyną.
Nie pamięta jak wiele razy przysięgał sobie, że spróbuje to wszystko cofnąć. Ale przecież nie można zamknąć serca dla uczuć, których nie chcesz...
Nieodwzajemniona miłość - prawdopodobnie najgorsze uczucie, jakie istnieje.
To kiedy jesteśmy zakochani w kimś, kto nie jest zakochany w nas i nigdy nie odwzajemni tego uczucia. To uczucie, kiedy zrobiłbyś praktycznie wszystko dla tej osoby.
Gdy jego uśmiech sprawia, że rytm bicia twojego serca przyśpiesza, a nawet zwykły gest jest dla ciebie czymś wyjątkowym.
Zbliżała się godzina spotkania, Kise zjadł obiad i przebrał się. Trener nie będzie zadowolony, że blondyn opuści trening.
- Mam to gdzieś... - wyszeptał do siebie, zamykając drzwi.
Jak zwykle, na miejsce dotarł spóźniony.
Aoimine wziął głęboki oddech i podszedł do blondyna.
- Czy ty kiedykolwiek nauczysz się punktualności?
- A ty sumienności? - odgryzł się szybko.
Aomine i jego "ukochana" dziewczyna weszli do środka. Kise poszedł jeszcze kupić bilety.
Zagryzł wargę ze złości, kiedy spostrzegł, że znów się całują.
- Para idiotów... - szepnął, zagryzając wargę mocniej.
Kiedy tylko wyszli z sali, Aomine znów rzucił się na swoją dziewczynę.
- Jak ci się podobał fim? - zapytał głośno Ao
Kise już chciał odpowiedzieć, że film był bardzo ciekawy, ale to pytanie nie było skierowane do niego, tak więc zamilkł.
- Był nudny! - odparła naburmuszona.
Niebieskowłosy uśmiechnął się delikatnie i wręczył jej pieniądze.
- Kup sobie jakąś ładną bieliznę... - szepnął wtulając nos w jej bujne blond włosy.
Kise otworzył szerzej oczy.
- Czy oni uprawiają seks? - Ryota myślałby o tym jeszcze długi czas, gdyby nie poczuł na swoim ramieniu jego dłoni.
Odskoczył jak oparzony. Nawet nie spojrzał na zdzwioną minę przyjaciela.
- Coś nie tak? - zapytał
Blondyn przełknął głośno ślinę.
- Pójdziemy się napić? - Ryota szybko zmienił temat.
- Napić? Co masz na myśli? - uśmiechnął się Ao, a blondyn spojrzał na niego morderczym wzrokiem.
Na pewno nie to, o czym ty myślisz. - odparł szybko
Daiki westchnął głęboko.
- No daj się namówić... Kise-chan, Kise-chan, Kise-chan... - potrząsał jego ramieniem
Po kilku minutach w końcu mu uległ.
- Niech ci będzie.
Aomine uśmiechnął się. Zaprowadził go do baru. Kise tylko czekał, kiedy barman zapyta się o jego dowód. Tak się jednak nie stało.
- Cholera... - wyszeptał, widząc jak jego przyjaciel niesie dwa duże kufle piwa
Opowiadania głównie z parą LevixEren. Jednak będą dodawane tutaj też co jakiś czas jedno rozdziałowe opowiadania z innych anime.
sobota, 27 grudnia 2014
piątek, 26 grudnia 2014
Free - odcinek 3
Bardzo trudno utrzymać przyjaźń w dobrym stanie. Trzeba o nią dbać, pielęgnować i starać się aby przetrwała. To nie fair żeby tylko jedna osoba się starała.
Trudno zapomnieć o kimś kogo kochałeś. To tak jakbyś miał zapomnieć jak się oddycha.
Rin szedł powoli w stronę drzwi i wcale nie był zdziwiony widząc przed nimi Harukę.
- Czego tutaj szukasz? - zapytał zirytowany.
Haruka zmarszczył brwi.
- Przyszedłem po Makoto. - odparł chłodno.
Czerwonowłosy prychnął pod nosem. Oparł się o próg drzwi i stanął bliżej niego.
- A ty co. Jesteś jego niańką? - jego głos spoważniał
- Jestem jego przyjacielem. Nie wtrącaj się. - odparł krótko
Źrenice czarnowłosego powiększyły się kiedy na plecami Rina spostrzegł Makoto.
- Nic ci nie jest? - zapytał , widząc zabandażowaną łydkę.
- To nic takiego, przewróciłem się. - odparł
Skłamał. Przecież nie mógł powiedzieć, że o mały włos nie utonął.
Rin podniósł kącik ust do góry słysząc kłamstwo Makoto. Wziął głęboki oddech.
- Odprowadzę cię do domu. - oznajmił Haruka
- Makoto sam zdecyduje. - odpowiedział szybko Rin.
Czarnowłosy zacisnął pięści, a Rin swoje ostre ząbki. Zaraz może rozlać się krew.
- Lepiej będzie, jeśli pójdę. - wyszeptał Makoto wychodząc z domu.
Haruka zdążył jeszcze spojrzeć na czerwonowłosego. Dobrze znał ten wzrok. Miał go zawsze kiedy wygrywał. Teraz też wygrał.
To bardzo zdenerwowało rekina. Kiedy tylko zamknął drzwi, zrzucił na podłogę talerz.
- Skąd on wiedział, że Makoto jest tutaj... - szepnął do siebie.
Po kilku sekundach olśniło go. Wpadł do pokoju swojej młodszej siostry.
Krótko po uruchomieniu komputera, spostrzegł ten film, który wcześniej nagrała.
Rin przetarł twarz dłońmi.
- Trzydzieści tysięcy wyświetleń w jedną noc? - otworzył delikatnie usta
Kiedy wysunął klawiaturę była na niej przyklejona karteczka.
"Usunięcie filmu z komputera nie pomoże"
Zmarszczył gniewnie brwi i wyrwał wtyczkę z kontaktu. Cały sprzęt wyniósł do piwnicy.
- Wszystko w porządku? - zapytał haru spoglądając na przyjaciela.
Makoto skinął głową.
- Nic mi nie jest. - uśmiechnął się słabo.
Ta cisza między nimi, tak nie było wcześniej. A jeśli nawet kiedyś się zdarzyła , to nigdy ich nie krępowała jak teraz.
- To nie wygląda mi na ranę po przewróceniu. - oczy Haruki jeszcze bardziej wpatrywały się w niego.
Makoto przełknął głośno ślinę. Serce zaczęło bić mu niebezpiecznie szybko.
- Wylądowałem na żwirze. - wyszeptał
Czarnowłosy złapał go za rękę. Nie powinna mu drżeć. Przecież to była tylko troska.
- Rin ci to zrobił? - zapytał poważnym głosem
Makoto zaprzeczył szybko
- Przepraszam, że cię zmartwiłem...powinienem być ostrożniejszy. - Makoto naprawdę chciał to wszystko naprawić.
Haruka przeniósł wzrok na swoje buty.
- Nie zapytałbym o Rina, gdybym nie widział tego filmu. - kiedy tylko chłopak usłyszał te kilka słów cała jego twarz pokryła się rumieńcem.
- Przepraszam... - wyszeptał zażenowany.
Trudno zapomnieć o kimś kogo kochałeś. To tak jakbyś miał zapomnieć jak się oddycha.
Rin szedł powoli w stronę drzwi i wcale nie był zdziwiony widząc przed nimi Harukę.
- Czego tutaj szukasz? - zapytał zirytowany.
Haruka zmarszczył brwi.
- Przyszedłem po Makoto. - odparł chłodno.
Czerwonowłosy prychnął pod nosem. Oparł się o próg drzwi i stanął bliżej niego.
- A ty co. Jesteś jego niańką? - jego głos spoważniał
- Jestem jego przyjacielem. Nie wtrącaj się. - odparł krótko
Źrenice czarnowłosego powiększyły się kiedy na plecami Rina spostrzegł Makoto.
- Nic ci nie jest? - zapytał , widząc zabandażowaną łydkę.
- To nic takiego, przewróciłem się. - odparł
Skłamał. Przecież nie mógł powiedzieć, że o mały włos nie utonął.
Rin podniósł kącik ust do góry słysząc kłamstwo Makoto. Wziął głęboki oddech.
- Odprowadzę cię do domu. - oznajmił Haruka
- Makoto sam zdecyduje. - odpowiedział szybko Rin.
Czarnowłosy zacisnął pięści, a Rin swoje ostre ząbki. Zaraz może rozlać się krew.
- Lepiej będzie, jeśli pójdę. - wyszeptał Makoto wychodząc z domu.
Haruka zdążył jeszcze spojrzeć na czerwonowłosego. Dobrze znał ten wzrok. Miał go zawsze kiedy wygrywał. Teraz też wygrał.
To bardzo zdenerwowało rekina. Kiedy tylko zamknął drzwi, zrzucił na podłogę talerz.
- Skąd on wiedział, że Makoto jest tutaj... - szepnął do siebie.
Po kilku sekundach olśniło go. Wpadł do pokoju swojej młodszej siostry.
Krótko po uruchomieniu komputera, spostrzegł ten film, który wcześniej nagrała.
Rin przetarł twarz dłońmi.
- Trzydzieści tysięcy wyświetleń w jedną noc? - otworzył delikatnie usta
Kiedy wysunął klawiaturę była na niej przyklejona karteczka.
"Usunięcie filmu z komputera nie pomoże"
Zmarszczył gniewnie brwi i wyrwał wtyczkę z kontaktu. Cały sprzęt wyniósł do piwnicy.
- Wszystko w porządku? - zapytał haru spoglądając na przyjaciela.
Makoto skinął głową.
- Nic mi nie jest. - uśmiechnął się słabo.
Ta cisza między nimi, tak nie było wcześniej. A jeśli nawet kiedyś się zdarzyła , to nigdy ich nie krępowała jak teraz.
- To nie wygląda mi na ranę po przewróceniu. - oczy Haruki jeszcze bardziej wpatrywały się w niego.
Makoto przełknął głośno ślinę. Serce zaczęło bić mu niebezpiecznie szybko.
- Wylądowałem na żwirze. - wyszeptał
Czarnowłosy złapał go za rękę. Nie powinna mu drżeć. Przecież to była tylko troska.
- Rin ci to zrobił? - zapytał poważnym głosem
Makoto zaprzeczył szybko
- Przepraszam, że cię zmartwiłem...powinienem być ostrożniejszy. - Makoto naprawdę chciał to wszystko naprawić.
Haruka przeniósł wzrok na swoje buty.
- Nie zapytałbym o Rina, gdybym nie widział tego filmu. - kiedy tylko chłopak usłyszał te kilka słów cała jego twarz pokryła się rumieńcem.
- Przepraszam... - wyszeptał zażenowany.
Haruka spojrzał na niego zdziwiony.
- Przestań ciągle przepraszać. Masz prawo robić co chcesz. - odparł spokojnie, przenosząc swój wzrok na twarz przyjaciela.
- Niech to szlag! - krzyknął , zrzucając leżące na półce książki.
- Co ty taki wkurzony? - zapytała siostra ściągając kurtkę.
Czerwonowłosy spojrzał na nia szybko.
- Tylko ciebie tutaj brakowało. - syknął
Dziewczyna prychnęła pod nosem.
- Jakbyś nie wiedział to też tutaj mieszkam. - odpowiedziała, wchodząc do swojego pokoju.
Po sekundzie Rin usłyszał jej krzyk.
- Oddawaj mój komputer! - wrzasnęła, stając przed nim.
Rin uśmiechnął sie wrednie.
- Nie dostaniesz go przez tydzień.
Dziewczyna zacisnęła pięści.
- Jak powiem rodzicom to szybko mi go oddasz.
- Założymy sie , ze nie? - jego głos byl poważny
- Gdzie byłeś całą noc?! - krzyknęła matka , kiedy Makoto wszedł do domu
Chłopak wziął głęboki oddech
- Byłem u kolegi - odparł,ściągając kurtke
Kobieta zmarszczyła brwi
- Dzwoniłam wczoraj do Haruki. Nie spaleś u niego.
Chłopak zacisnął pięści.
- Haruka nie jest jedyną osobą jaka znam. Skończ z tym wreszcie.
- Zraniłeś sie? - zapytała widząc bandaż.
Makoto skinął głową.
- Przewróciłem sie. Nic mi nie jest. - odpowiedział, idąc do swojego pokoju.
- Powinieneś bardziej na siebie uważać... - wyszeptała zmartwiona
Chłopak wszedł do swojego pokoju i usiadł na łóżku.
- I co ja mam zrobić? - powiedział cicho , przecierając dłońmi twarz.
Nie zachował sie dobrze w stosunku do Rin'a.
Nawet nie podziękował.
- Ale... On. To był mój pierwszy pocałunek.- Makoto dotknął swoich ust
poniedziałek, 22 grudnia 2014
Rozdział 10 (szkolne przygody)
- Macie się do tego przygotować.Nie ma mowy o porażce. - nauczycielka spojrzała na nich wrednymi ślepiami i wróciła do zapisywania czegoś w swoim notesiku.
- Ale dlaczego akurat z nim? - jęknął Jean spoglądając z pogardą na Leviego.
- Zawsze możesz zrezygnować. - odparł spokojnie czarnowłosy.
Tak bardzo prowokował go tym stoickim spokojem. Kobieta po tych słowach odłożyła pióro i spojrzała na nich poważnie.
- Wy chyba nie do końca mnie zrozumieliście. Nie możecie zrezygnować. Dobre imię szkoły jest teraz w waszych nieodpowiedzialnych rękach.
Rivaille spojrzał na nią jeszcze i raz i wyszedł. Jean podążył za nim.
- Masz ze mną współpracować. - warknął podbiegając do niego.
Czarnowłosy całkowicie go zignorował.
- Gdzie będziemy to robić? - zapytał, nie myśląc jak głupio to zabrzmiało.
Rivaille spojrzał na niego z litością.
- Używaj poprawnych słów. U mnie jest dużo miejsca, i dom najczęściej jest pusty. - odparł spokojnie, znów drażniąc tym chłopaka.
- Przestaniesz w końcu udawać? - zapytał zniecierpliwiony
- Co masz na myśli?
Jean westchnął głęboko i poprawił plecak.
- Udajesz takiego spokojnego. To irytujące. - chłopak wyciągnął z kurtki paczkę papierosów.
Czarnowłosy nie lubił tego zapachu. Gabinet ojca cały już nim przesiąkł.
- Możesz truć się z dala ode mnie? - zapytał obserwując jak chłopak wkłada papierosa do ust.
Jean wyjął go i zaśmiał się cicho.
- Przy tobie nie można nawet zapalić? Co za dziwak z ciebie. - odparł rozbawiony.
Rivaille nie uznał tego za żart i odszedł od Jean'a.
- Ej..! Żartowałem! - krzyknął podbiegając do niego.
- To kiedy zaczynami robić jakiś projekt? - mruknął
- Dzisiaj już nie mam ochoty niczego robić. - odpowiedział Levi
- Chyba nawet zacznę cie tolerować. - uśmiechnął się Jean, zapalając papierosa.
Czarnowłosy spojrzał na niego kątem oka.
- Nie dmuchaj na mnie tym świństwem. -
Prawie udało mu się wyrwać mu go z ręki, ale Jean był szybszy i zdążył się w porę odsunąć.
- Czy ty w ogóle znasz się na żartach? - jęknął rzucając peta na ziemię.
- Takie żarty nie są zabawne. - odparł
- Dla ciebie nic nie jest zabawne. I jak ja mam z tobą cokolwiek robić? - westchnął do siebie.
Chłopak mieszkał w zwyczajnym japońskim domu. Nie miał rodzeństwa, i pewnie to sprawiło , że był taki jaki był. Życie go nie rozpieszczało i już od dzieciństwa poczuł jak to jest być niechcianym dzieckiem.
To najgorsze uczucie kiedy matka nie kocha dziecka, które urodziła. To samo, które rosło pod jej sercem przez dziewięć miesięcy.
Jednak on już się z tym pogodził. Chodził do szkoły, a potem pracował do późna. I tak wyglądała jego codzienność. Każdy ma jakąś.
Nikomu nie mówił o swoim życiu. To jego prywatna sprawa, a zresztą nie ma nawet o czym mówić.
W pokoju Jeana stało łóżko, biurko i szafa. Po jaką cholerę mu więcej rzeczy, skoro w domu tylko śpi.
Rivaille nigdy nie czuł się niekochany przez matkę. Nikt kto nie przeżył czegoś podobnego nie może nawet otwierać ust by wyrazić na ten temat zdanie.
Levi nawet go odprowadził. Co i tak było bardzo dziwne, bo zwykle tego nie robił.
Starał się nie myśleć o Erenie. Ale on jakby na złość nie chciał wyjść mu z głowy.
Kopnął leżącą puszkę kilka metrów dalej i usiadł na ławce niedaleko domu Jean'a.
Jeszcze nie miał ochoty wracać do domu.
Miałby, gdyby mógł wrócić do kogoś. A nie do pustych, zimnych ścian.
Wyciągnął z kieszeni telefon i wystukał numer Jean'a. Było już po dwudziestej trzeciej, a on siedział gdzieś w środku miasta.Nigdy nie zapuszczał się w te tereny i po prostu się zgubił.
- Halo.. - mruknął zaspany Jean.
- Zgubiłem się. - odparł krótko Levi oglądając się dookoła.
Po chwili usłyszał głośny śmiech chłopaka z słuchawce telefonu.
- Zgubiłeś się? - powtórzył rozbawiony.
- To nie jest śmieszne, idioto. - warknął
- Gdzie dokładnie jesteś? - zapytał Jean pozorując poważny głos.
- Koło baru "lotos" - odparł zniecierpliwiony. -Mógłbyś się pośpieszyć?
- A co będę z tego miał? - Jean próbował rozdrażnić Leviego. Nawet mu się to udało.
- Jeśli nie ruszysz tutaj swojego tyłka, to jutro tego pożałujesz. - syknął rozłączając się.
Jean wziął głęboki oddech i wyszedł z łóżka. A tak dobrze mu się spało.
Przemył twarz i ubrał się.
Droga zajęła mu piętnaście minut, to i tak bardzo szybko.
Rivaille już z daleko go zauważył , ale nie chciało mu się podejść.
- Czułem się jak matka szukająca swojego dziecka. - zakpił
Levi nie zareagował na te słowa. Nie chciał przywoływać wspomnień.
- Naprawdę się zgubiłeś? - zapytał Jean spoglądając na niego.
Chłopak wypuścił z usta powietrze.
- Nigdy wcześniej tutaj nie byłem. - odparł krótko.
- Ach tak. Przecież osoba z takiej rodziny, nie może zagłębiać się w plebejskie okolice.
Czarnowłosy spojrzał na niego.
- Właśnie to zrobiłem. - odpowiedział spokojnie.
Po tych słowach przez chwilę szli w ciszy.
Nadal pamiętał tamtą sytuację. Wtedy kiedy przestał nad sobą panować i o mało co nie skatował go.
- Odprowadzę cię. - wyszeptał Jean , idąc obok niego.
- Sam trafię. - odparł chłodno.
Nawet się z nim nie pożegnał. Jean już przyzwyczaił się do takiego traktowania.
Gdyby w tamtym momencie wiedział co go czeka, nigdy nie zgodziłby się na jakąkolwiek znajomość z Levim...
Rozdział 9 ( szkolne przygody Rivailla i Erena
Nie uważał, że był dla niego zbyt ostry. Rzadko kiedy żałował tych kilku słów wypowiedzianych w niewłaściwy sposób.
Chociaż chłopak miał te cholerne łzy w oczach kiedy wychodził z domu.
Siostra Erena popsuła plany. A Rivaille chciał spędzić z chłopakiem jeszcze odrobinę czasu.
Czarnowłosy spakował książki i wyszedł do szkoły.
Jeszcze nie dawno z przyjemnością uczył się i zdobywał pozytywne oceny, a teraz myślą i słowami zaklina szkołę.
- Cholerna buda. - syknął wchodząc do środka.
Korytarze świeciły pustkami. Pewnie dlatego, że trwa lekcja, ale to nie przeszkadzało mu żeby wejść z hałasem do klasy.
Z brakiem jakiejkolwiek mimiki zignorował nauczyciela i usiadł do ostatniej ławki.
Siadając zdążył jeszcze spotkać się wzrokiem z brunetem.
- Nie masz nam nic do powiedzenia? - zapytał nauczyciel podchodząc do ławki czarnowłosego.
Rivaille spojrzał na niego.
- Nie. - odparł krótko z obojętnością wypisaną na twarzy.
- Spóźniłeś się piętnaście minut na zajęcia z matematyki i nie masz nic do powiedzenia? - dodał zdziwiony
- Co takiego miałbym powiedzieć? - odparł zirytowany, czując jak wszyscy spoglądają na niego z niedowierzaniem.
- Rodzice chyba nie wspominali ci o tym, że należy przeprosić za spóźnienie, albo przynajmniej się przywitać.
- Nie mieli okazji. - zacisnął zęby i otworzył zeszyt
Eren obserwował całe zajście. Był chyba bardziej zestresowany niż Rivaille.
- Wróćmy do lekcji. - westchnął, podchodząc do tablicy.
I brunet znów się w niego wpatrywał. Miał nadzieję, że Rivaille nie jest na niego zły.
Czarnowłosy wyprostował się i przeczesał dłonią włosy. Ten widok spowodował westchnięcia u dziewcząt siedzących obok niego.
- Rivuś - chan jest taki słodki... - pisnęła blondynka spoglądając na niego.
Czarnowłosy tylko zerknął na nią a ona od razu poczuła jak szybciej zabiło jej serce. To pewnie przez jego hipnotyzujące spojrzenie.
Kiedy lekcja dobiegła końca Rivaille nie wiele czekając złapał wychodzącego z sali lekcyjnej Erena.
- Nawet się nie przywitasz? - zapytał
Eren uśmiechnął się.
- Ty chyba też nie lubisz tego robić, co? - odparł
Czarnowłosy wzruszył ramionami i oparł się plecami o parapet.
- Co do dzisiejszego ranka, to po prostu o tym zapomnij. - powiedział spokojnie Rivaille spoglądając na zmartwionego bruneta.
- Myślałem, że będziesz się gniewał. - szepnął.
- Zapomnij o tym. - powtórzył
I w tym momencie brunet zrobił taką minę, że Rivaille miał ochotę go pocałować. Nie mógł jednak tego zrobić. Nie na środku korytarza szkolnego.
- Możemy iść na chwilę do toalety? - zapytał czarnowłosy przełykając ślinę.
- Do toalety? Razem? - zdziwił się
Czarnowłosy przewrócił oczami i złapał chłopaka za nadgarstek.
- Po co mnie tutaj przyprowadziłeś? - zapytał lekko przestraszony. Rivaille zbliżył się do niego o kilka kroków. Tak, żeby nie naruszać jego intymności.
Od dłuższego czasu to planował.
- Chciałem o czymś porozmawiać. Dlaczego się cofasz? - zapytał, widząc jak brunet zrobił kilka kroków w tył.
- O czymś chcesz rozmawiać? - jego głos drżał.
Czarnowłosy położył plecak obok swoich butów.
- Nie chcę już dłużej udawać. - zaczął, a Eren już wtedy o mało co nie stracił równowagi.
- Co masz na myśli? - sam nie był pewny, czy chce usłyszeć odpowiedź.
- Coś do ciebie poczułem. - odparł krótko, obserwując jak szybko zmienia się mimika chłopaka.
- Co.. takiego? - odparł zszokowany Eren. Nie dowierzał własnym uszom.
- Dlaczego jesteś taki zdziwiony? Uważasz, że nie jestem zdolny do takich uczuć? - zapytał chłodno
- Oczywiście, że tak nie uważam... po prostu jestem zaskoczony... - zaprzeczył szybko.
Po chwili wpatrywania się w swoje buty, i przełykania śliny, odważył się coś powiedzieć.
- Dzwonek. - oznajmił cicho.
Rivaille zacisnął w pięści dłonie, które trzymał w kieszeni. Jeszcze nigdy nie czuł się tak upokorzony.
- Nie powinienem ci tego mówić. - odparł , wychodząc z toalety.
Oczekiwał, że Eren chociaż go wyśmieje. Ale on nic nie zrobił. Stał jak słup soli, nie mówiąc ani słowa. Ale czego on tak naprawdę oczekiwał?
Tego, że brunet rzuci mu się w ramiona?
- Idiota ze mnie... - warknął uderzając w drzwi pustej klasy.
- Nie powinienem mu tego mówić. - wyszeptał podążając w stronę wyjścia ze szkoły.
Eren wybiegł z toalety. Jednak po chwili zatrzymał się. Przez okno biernie obserwował jak Rivaille opuszcza budynek szkoły.
- Niech to szlag.
Myślał o tym. Właściwie przez cały dzień, on nie wychodził mu z głowy. Nie był pewny swoich uczuć. Bał się...
W nocy Rivaille starał się o tym zapomnieć. Ranek był tym, czego najbardziej nie znosił czarnowłosy. Wtedy wszystko wracało, to wszystko co stało się wczorajszego dnia.
Spakował książki i wyszedł z domu.
Jak zwykle spokój panujący w klasie przerwało jego wejście.
Eren zerknął na niego, ale tak żeby on o tym nie wiedział. Musiał go zobaczyć, nie można odmawiać sobie powietrza.
Levi tego nie zrobił, najwidoczniej równania chemiczne były dla niego ważniejsze.
Brunet skrobał coś w zeszycie, ale niczego nie rozumiał. To były dla niego szyfry.
- Za tydzień sprawdzian, radzę się wam przygotować. - nauczycielka usiadła, a dźwięk dzwonka spowodował wybiegnięcie uczniów z klasy.
Eren wychodząc naprawdę przypadkowo dotknął ramienia Leviego. Ale on nie zareagował. Był zimny jak lód
- Dobrze, proszę mnie posłuchać! - krzyknęła nauczycielka, uciszając rozmawiające dziewczyny.
Wzrok uczniów przeniósł się na nią.
- Z okazji tego, że nasza szkoła bierze udział w międzynarodowym konkursie talentów i my mamy, zamiar powtórzyć zeszłoroczny sukces, wybiorę uczniów którzy wezmą w tym udział.
Osoby, które zostaną wybrane, dowiedzą się o tym zaglądając do swoich szkolnych szafek.
Ciszę w klasie i głos kobiety, przerywało irytujące stukanie długopisem o ławkę.
Jean robił to coraz głośniej.
- Nie jesteś sam w tej klasie, idioto. - syknąl czarnowłosy, prowokując tym chłopaka.
- Naprawdę tak bardzo chcesz oberwać? Laleczko. - zakpił
Wściekła nauczycielka podniosła głos.
- Macie natychmiast przestać!
Jean prychnął krzyżując ramiona.
Kobieta uśmiechnęła się złośliwie.
- Zauważyłam, że zachowanie niektórych uczniów w tej klasie jest naganne. Mam nadzieję, że ten konkurs nauczy was obydwu wzajemnego szacunku do siebie. - powiedziała, spoglądając na Jean'a i Leviego..
- Nie ma mowy! - krzyknął Jean
Chociaż chłopak miał te cholerne łzy w oczach kiedy wychodził z domu.
Siostra Erena popsuła plany. A Rivaille chciał spędzić z chłopakiem jeszcze odrobinę czasu.
Czarnowłosy spakował książki i wyszedł do szkoły.
Jeszcze nie dawno z przyjemnością uczył się i zdobywał pozytywne oceny, a teraz myślą i słowami zaklina szkołę.
- Cholerna buda. - syknął wchodząc do środka.
Korytarze świeciły pustkami. Pewnie dlatego, że trwa lekcja, ale to nie przeszkadzało mu żeby wejść z hałasem do klasy.
Z brakiem jakiejkolwiek mimiki zignorował nauczyciela i usiadł do ostatniej ławki.
Siadając zdążył jeszcze spotkać się wzrokiem z brunetem.
- Nie masz nam nic do powiedzenia? - zapytał nauczyciel podchodząc do ławki czarnowłosego.
Rivaille spojrzał na niego.
- Nie. - odparł krótko z obojętnością wypisaną na twarzy.
- Spóźniłeś się piętnaście minut na zajęcia z matematyki i nie masz nic do powiedzenia? - dodał zdziwiony
- Co takiego miałbym powiedzieć? - odparł zirytowany, czując jak wszyscy spoglądają na niego z niedowierzaniem.
- Rodzice chyba nie wspominali ci o tym, że należy przeprosić za spóźnienie, albo przynajmniej się przywitać.
- Nie mieli okazji. - zacisnął zęby i otworzył zeszyt
Eren obserwował całe zajście. Był chyba bardziej zestresowany niż Rivaille.
- Wróćmy do lekcji. - westchnął, podchodząc do tablicy.
I brunet znów się w niego wpatrywał. Miał nadzieję, że Rivaille nie jest na niego zły.
Czarnowłosy wyprostował się i przeczesał dłonią włosy. Ten widok spowodował westchnięcia u dziewcząt siedzących obok niego.
- Rivuś - chan jest taki słodki... - pisnęła blondynka spoglądając na niego.
Czarnowłosy tylko zerknął na nią a ona od razu poczuła jak szybciej zabiło jej serce. To pewnie przez jego hipnotyzujące spojrzenie.
Kiedy lekcja dobiegła końca Rivaille nie wiele czekając złapał wychodzącego z sali lekcyjnej Erena.
- Nawet się nie przywitasz? - zapytał
Eren uśmiechnął się.
- Ty chyba też nie lubisz tego robić, co? - odparł
Czarnowłosy wzruszył ramionami i oparł się plecami o parapet.
- Co do dzisiejszego ranka, to po prostu o tym zapomnij. - powiedział spokojnie Rivaille spoglądając na zmartwionego bruneta.
- Myślałem, że będziesz się gniewał. - szepnął.
- Zapomnij o tym. - powtórzył
I w tym momencie brunet zrobił taką minę, że Rivaille miał ochotę go pocałować. Nie mógł jednak tego zrobić. Nie na środku korytarza szkolnego.
- Możemy iść na chwilę do toalety? - zapytał czarnowłosy przełykając ślinę.
- Do toalety? Razem? - zdziwił się
Czarnowłosy przewrócił oczami i złapał chłopaka za nadgarstek.
- Po co mnie tutaj przyprowadziłeś? - zapytał lekko przestraszony. Rivaille zbliżył się do niego o kilka kroków. Tak, żeby nie naruszać jego intymności.
Od dłuższego czasu to planował.
- Chciałem o czymś porozmawiać. Dlaczego się cofasz? - zapytał, widząc jak brunet zrobił kilka kroków w tył.
- O czymś chcesz rozmawiać? - jego głos drżał.
Czarnowłosy położył plecak obok swoich butów.
- Nie chcę już dłużej udawać. - zaczął, a Eren już wtedy o mało co nie stracił równowagi.
- Co masz na myśli? - sam nie był pewny, czy chce usłyszeć odpowiedź.
- Coś do ciebie poczułem. - odparł krótko, obserwując jak szybko zmienia się mimika chłopaka.
- Co.. takiego? - odparł zszokowany Eren. Nie dowierzał własnym uszom.
- Dlaczego jesteś taki zdziwiony? Uważasz, że nie jestem zdolny do takich uczuć? - zapytał chłodno
- Oczywiście, że tak nie uważam... po prostu jestem zaskoczony... - zaprzeczył szybko.
Po chwili wpatrywania się w swoje buty, i przełykania śliny, odważył się coś powiedzieć.
- Dzwonek. - oznajmił cicho.
Rivaille zacisnął w pięści dłonie, które trzymał w kieszeni. Jeszcze nigdy nie czuł się tak upokorzony.
- Nie powinienem ci tego mówić. - odparł , wychodząc z toalety.
Oczekiwał, że Eren chociaż go wyśmieje. Ale on nic nie zrobił. Stał jak słup soli, nie mówiąc ani słowa. Ale czego on tak naprawdę oczekiwał?
Tego, że brunet rzuci mu się w ramiona?
- Idiota ze mnie... - warknął uderzając w drzwi pustej klasy.
- Nie powinienem mu tego mówić. - wyszeptał podążając w stronę wyjścia ze szkoły.
Eren wybiegł z toalety. Jednak po chwili zatrzymał się. Przez okno biernie obserwował jak Rivaille opuszcza budynek szkoły.
- Niech to szlag.
Myślał o tym. Właściwie przez cały dzień, on nie wychodził mu z głowy. Nie był pewny swoich uczuć. Bał się...
W nocy Rivaille starał się o tym zapomnieć. Ranek był tym, czego najbardziej nie znosił czarnowłosy. Wtedy wszystko wracało, to wszystko co stało się wczorajszego dnia.
Spakował książki i wyszedł z domu.
Jak zwykle spokój panujący w klasie przerwało jego wejście.
Eren zerknął na niego, ale tak żeby on o tym nie wiedział. Musiał go zobaczyć, nie można odmawiać sobie powietrza.
Levi tego nie zrobił, najwidoczniej równania chemiczne były dla niego ważniejsze.
Brunet skrobał coś w zeszycie, ale niczego nie rozumiał. To były dla niego szyfry.
- Za tydzień sprawdzian, radzę się wam przygotować. - nauczycielka usiadła, a dźwięk dzwonka spowodował wybiegnięcie uczniów z klasy.
Eren wychodząc naprawdę przypadkowo dotknął ramienia Leviego. Ale on nie zareagował. Był zimny jak lód
- Dobrze, proszę mnie posłuchać! - krzyknęła nauczycielka, uciszając rozmawiające dziewczyny.
Wzrok uczniów przeniósł się na nią.
- Z okazji tego, że nasza szkoła bierze udział w międzynarodowym konkursie talentów i my mamy, zamiar powtórzyć zeszłoroczny sukces, wybiorę uczniów którzy wezmą w tym udział.
Osoby, które zostaną wybrane, dowiedzą się o tym zaglądając do swoich szkolnych szafek.
Ciszę w klasie i głos kobiety, przerywało irytujące stukanie długopisem o ławkę.
Jean robił to coraz głośniej.
- Nie jesteś sam w tej klasie, idioto. - syknąl czarnowłosy, prowokując tym chłopaka.
- Naprawdę tak bardzo chcesz oberwać? Laleczko. - zakpił
Wściekła nauczycielka podniosła głos.
- Macie natychmiast przestać!
Jean prychnął krzyżując ramiona.
Kobieta uśmiechnęła się złośliwie.
- Zauważyłam, że zachowanie niektórych uczniów w tej klasie jest naganne. Mam nadzieję, że ten konkurs nauczy was obydwu wzajemnego szacunku do siebie. - powiedziała, spoglądając na Jean'a i Leviego..
- Nie ma mowy! - krzyknął Jean
sobota, 20 grudnia 2014
Free! - odcinek 2
- Powinienem już wracać do domu. Rodzice będą się martwić. - wyszeptał Makoto siedząc na kanapie obok odprężonego Rina.
Czerwonowłosy spojrzał na niego kątem oka.
- Jest już późno. To niebezpieczne wychodzić o tej godzinie. - odparł spokojnie.
Jakby chciał go właśnie tym argumentem zatrzymać.
- Nie chcę się narzucać... - jakoś próbował się wykręcić, ale głupio było powiedzieć mu, że bezpieczniej czułby się na zewnątrz. Tak więc wyszło na to, że będzie u niego nocował.
- Przyniosę pościel. - oznajmił, znikając z zasięgu wzroku chłopaka.
Makoto zmarszczył brwi, kiedy poczuł ból w łydce. Spojrzał na opatrunek, który przeciekał. Krople krwi spływały po skórze wsiąkając w dywan.
Chłopak zaczął panikować, po chwili wrócił Rin trzymając w dłoniach świeżą pościel.
- Będę musiał zmienić ci opatrunek. - powiedział widząc nieudolne próby poradzenia sobie z tym problemem.
Makoto czuł się jak dziecko, które przewróciło się na podwórku. Kiedy matka przykleja plasterek i mówi, że niedługo będzie po wszystkim.
W tamtej chwili to Rin odgrywał rolę matki.
- Dużo tej krwi... - wyszeptał wyrzucając do śmietnika przemoknięty bandaż.
Mako zagryzł wargę, kiedy poczuł mocne pieczenie. Po chwili jego telefon zaczął wibrować.
Spojrzał na ekran na którym tłustym drukiem wyświetlała się "mama"
Rin podniósł brew do góry, kiedy chłopak odłożył telefon na szafkę, nie odbierając go.
- Twoja mama powinna wiedzieć gdzie jesteś. - odrzekł zawiązując bandaż.
- I tak nie ma jej teraz w domu.
- Żeby tylko nie zgłosiła zaginięcia. - zakpił odchodząc od niego.
- Jestem zmęczony, Mógłbym położyć się spać? - zapytał cicho.
Rin spojrzał na niego.
- Pytasz się mnie czy możesz iść spać? - zdziwił się.
Makoto speszył się, odwracając wzrok.
- Nie wiem gdzie mógłbym się położyć. - szepnął
Czerwonowłosy zaśmiał się i poklepał go po ramieniu. Nie było w tym żadnego podtekstu erotycznego.
- Jeszcze za wcześnie na sen. Zresztą mam coś co poprawi ci humor. - odparł, podchodząc do szafki znajdującej się obok kanapy.
- Co to jest? - zapytał, widząc jak Rin siada obok niego z butelką w dłoni.
- To wino. Jestem pewien, że nigdy jeszcze takiego nie piłeś.
Makoto przełknął ślinę, i dokładnie przyglądał się butelce. Wino było tak samo ciemne jak krew płynąca w żyłach.
Przechylił gwint i wziął duży łyk.
Rin oczekiwał, że chłopak wypluje to i nie będzie chciał już tego tknąć. Ale tak się nie stało.
- Smakuje mi. - odparł krótko, podając butelkę Rinowi.
Powinien pomyśleć, że picie nieznanego alkoholu nie jest zbyt dobrym pomysłem. Nie minęło pół godziny, a on ledwo stał na nogach. Rin nie był w takim stanie jak Makoto, ale też miał problem z równowagą.
- T-teraz muszę iść spać. - wymamrotał Makoto.
Rin skinął głową i wstał powoli. Udało im się pokonać schody i weszli do pokoju Rina.
Makoto nie myślał, że Rin położy się obok niego. Wtedy już w ogóle nie myślał.
Bez słowa zgodził się odwzajemnić pocałunek czerwonowłosego.
Ale żaden z nich nie miał zamiaru posunąć się dalej niż to. I tak na samych pocałunkach minęło prawie pół godziny.
Potem zasnęli. Makoto pierwszy.
Poranek nie mógł być przyjemny. Zwłaszcza kiedy budzisz się w obcym łóżku, obok faceta z cholernym pulsującym bólem głowy.
- Co... co do cholery?! - krzyknął zrywając się z łóżka.
Rin otworzył leniwie oczy. Przetarł dłonią twarz i spojrzał na przerażonego chłopaka.
- Mógłbyś nie krzyczeć? - poprosił zirytowany, zakrywając twarz poduszką.
- Jak dużo wczoraj wypiłem? - zapytał
Rin uśmiechnął się pod nosem.I odłożył poduszkę.
- Miałem nadzieję, że twoje pierwsze pytanie dotyczyć będzie łóżka. - zaśmiał się, siadając.
- Zmierzałem do tego... - odparł skrępowany
Czerwonowłosy wstał powoli i podszedł do okna, otwierając je na całą szerokość.
Świeże powietrze rozwiały jego włosy i muskało skórę jego ciała. Nie ma nic przyjemniejszego od takich poranków.
- Nic się nie wydarzyło. No może oprócz pocałunków.
Makoto złapał się szybko za usta.
- P-pocałunków?! - znów krzyknął
- Nie zalicza się do seksu więc wyluzuj. - czerwonowłosy próbował go uspokoić, ale bez skutku.
Przerwało im głośne pukanie do drzwi.
- Zaczekaj tutaj, zaraz wrócę. - powiedział, wychodząc z pokoju.
Subskrybuj:
Posty (Atom)