piątek, 15 marca 2019

Apokalipsa. Początek.

Witam was wszystkich serdecznie. Zaczynam całkiem nowe opowiadanie, które będzie miało sporo rozdziałów. Paring mój ulubiony czyli RivaillexEren.
To wszystko dzieje się tak nagle. Z pozbawionego wszelkich trosk i udręk chłopaka musi stać się prawdziwym żołnierzem. Nie ułatwia mu tego to kim jest jego przełożony. Prawdziwa burza w życiu ich obydwu. Ogień i woda. Kto jednak zasłużył na jakie miano?   Przekonacie się wkrótce..


   Początek zazwyczaj bywa trudny. Tak zazwyczaj mówią ludzie. I zazwyczaj Ci, którym coś nie wyszło. To śmieszne jak często starają się usprawiedliwić swoje zachowanie dennymi tekstami. Dlatego Rivaille nigdy miał tego nie robić. Nauczyli go jak psa,  którego uczy się poszczególnych komend. Masz nie okazywać uczuć, nie ufać ludziom i wyzbyć się ludzkich odruchów. To one najczęściej są zgubne. Pierwsze słowo, które nakazali mu wymazać była empatia. Jest żołnierzem i ma wykonywać polecenia, które są mu przekazywane. Nie ma używać własnego rozumu - tak do tego podchodzili.  Kolejne to zaufanie. Ma ufać tylko przełożonym. Jak wierność to tylko systemowi. 
Zrobili z niego marionetkę pozbawioną ludzkiej wrażliwości. Nie był socjopatą, po prostu ukryli w nim ludzkie cechy.  Szkoląc go jako najlepszego obawiali się,że w końcu zacznie szukać swojego prawdziwego ja. Kontrolowali go by pewnej nocy leżąc samotnie w ciemnym pokoju nie przyszła mu do głowy myśl kim tak naprawdę jest i dlaczego wydaje się czuć taką pustkę. 
Udało im się wyszkolić go na wiernego i czujnego żołnierza. Znał technikę walki i jak odpowiednio uderzyć by zabić. Byli z tego dumni.  We wszystkich ludziach,który spotkał budził strach i podziw. Każdy chciał być takim żołnierzem jak on. Lojalnym, zwinnym i niepokonanym w walce. Nie wiedzieli jednak w jaki sposób to wszystko się odbywa. 
Rivaille nie znał swoich rodziców. Odebrali dziecko rodzicom pod pretekstem złej opieki nad potomkiem. Potrzebowali małej niewinnej owieczki z której zrobią bestię stworzoną do walki. Według nich najlepszą metodą motywacji chłopaka było nadawanie mu coraz to wyższych szczebli w armii. I tak został Kapitanem. Przystojnym jak szlag Kapitanem. Czarne, lśniące włosy odpowiednio przystrzyżone aby było widać smukłą szyję i żuchwę. W czarnych jak smoła oczach na próżno szukać iskierki radości. Jedyne co można tam ujrzeć to pustkę przeszywającą na wylot.  
Levi pewnym krokiem podążył w stronę ogromnego lustra zawieszonego na ścianie swojego pokoju. Przypatrywał się przez chwilę na jego złote ramy w kształcie paszczy lwa.  Powoli zapinał guzik po guziku swojej śnieżno białej koszuli. Ubrał na siebie idealnie skrojony mundur i poprawił oprawki swoich okularów. Podążył szybkim krokiem w stronę jadalni.  Doskonale znał plan dnia. O godzinie ósmej śniadanie. Wiele razy uczyli go punktualności. Jeśli spóźnił się choć minutę nie zjadł nic do końca dnia. To uważali za najlepszą metodę nauki.
Dzisiaj ma odbyć się rozpoczęcie nauki w akademii walki. Tak nazywali ją wszyscy, którzy składali do niej swoje podanie. Eren również to zrobił i ku swojemu  zdziwieniu dostał się już za pierwszym razem. 
Słońce już dawno rozświetliło jego pokój próbując dobudzić śpiącego jak kamień chłopaka. Ten jednak ignorował to wszystko śpiąc sobie w najlepsze.
- Eren? Eren do cholery jasnej co ty sobie wyobrażasz? Masz zamiar zaspać na swój pierwszy dzień do akademii?! - wrzasnęła matka wbiegając do pokoju chłopaka .
- J-juuż.. - wyszeptał zaspanym głosem powoli siadając na brzegu łóżka. Przetarł sklejone powieki i ziewnął szeroko.
- Masz jeszcze godzinę do rozpoczęcia zajęć. Już dawno powinieneś być gotowy.. - odparła zamykając drzwi. 
Brunet wziął głęboki oddech i podążył w stronę łazienki. Nic tak nie orzeźwia jak chłodny prysznic z rana. Zrobił to najszybciej jak umiał, na jego szczęście ubrania przygotował poprzedniego wieczoru.Niewyprasowana biała koszula i czarne spodnie to czysta elegancja. Przynajmniej według niego. Wyszedł z domu bez słowa i czym prędzej skierował swoje kroki w stronę Akademii.
Już z daleka dało się słyszeć śpiew orkiestry i okrzyki wzruszonych widzów. Większość z oglądających to rodzice. Niesamowicie dumni ze swoich pociech oglądali jak ich dzieci wkraczają na wyjątkową ścieżkę życia.  Rodziców Erena tam nie było. Nie popierali jego pomysłu i oznajmili mu, że nie mają zamiaru oglądać jak niszczy swoją przyszłość. Według nich żołnierze to tylko naiwne mięso armatnie. 
Kiedy Eren ujrzał całe to wydarzenie otworzył usta ze zdziwienia. Wszystko tak pięknie ze sobą komponowało. Piękny festiwal barw wyjątkowo cieszył oczy. Kwitnące drzewa wiśni serwowały piękny zapach a barwy grającej orkiestry idealnie pasowały do koloru tychże kwiatów.
Od razu spotkał wzrokiem swojego przyjaciela. Uśmiechnął się i szybko pobiegł w jego stronę.Od zawsze byli nierozłączni. Już od pierwszej klasy nie mogli bez siebie usiedzieć na lekcji. Mieli wspólne pasje i obydwoje postanowili pójść do Akademii walki. 
- Już myślałem,że się spóźnisz.. - wyszeptał, witając się z przyjacielem
Bardzo lubili się ze sobą sprzeczać. Zawsze jednak znali granicę swoich zachowań.
- Nie dałbym Ci tej satysfakcji. Obiecałem,że się nie spóźnię. A poza tym nie pozwolę abyś dostał ode mnie tych pieniędzy. - zaśmiał się stając w szeregu obok chłopaka. 
Wszyscy w zniecierpliwieniu czekali na wyczytanie swojego nazwiska. 
- Eren Jaeger! - krzyknął starszy mężczyzna spoglądając na idącego w jego stronę chłopaka. Eren miał wrażenie jakby serce chciało mu wyskoczyć z gardła wprost pod nogi starszego mężczyzny. Nie dał jednak po sobie tego poznać. Z ciekawością oczekiwał do jakiej grupy zostanie przydzielony. Prędko okazało się,że znajdzie się pod opieką Kapitana Rivaille. 
Spojrzał na stojącego za mężczyzną Leviego. Przeszedł go dreszcz strachu kiedy ten spojrzał na niego swoimi pustymi oczami. Słyszał o nim tak wiele,że nie wie już w co ma wierzyć. Bał się go jak diabli. W dodatku jego przyjaciel trafił pod opiekę Kapitana Erwina. Zupełne przeciwieństwo Leviego, przynajmniej z tego co wszyscy mówili.
 - Mam przerąbane.. - wyszeptał do siebie w myślach, przyglądając mu się z ukrycia
Nigdy jeszcze nie stał w tak wyprostowanej pozycji kiedy zobaczył zbliżającego się w jego stronę Kapitana. Czarnowłosy podszedł do niego tak blisko,że każdy poczułby się odrobinę niezręcznie.  
- Eren Jaeger, tak? - zapytał obserwując uważnie przerażoną twarz chłopaka
- Tak.. - wydusił z siebie szybko, prostując się jeszcze bardziej. 
Rivaille napisał coś tylko na karcie, którą trzymał w dłoni a podczas tej czynności Eren obserwował ruch, który wykonywał w założonych na swoich dłoniach skórzanych czarnych rękawiczkach. Do zesztywniałego ze strachu chłopaka podeszła młoda dziewczyna o blond włosach. Spojrzała zdziwionym wzrokiem na stojącego na baczność chłopaka. 
- Aż tak na ciebie zadziałał? - zaśmiała się  pukając chłopaka palcem w ramię.  - Spokojnie, nie musisz się go obawiać. Przecież nic  Ci nie zrobi. Wiesz już kiedy zaczynacie treningi? - zapytała 
- Nie.. nie mam pojęcia. - odparł Eren wypuszczając powietrze z płuc i wreszcie stając w wygodnej pozycji. 
Dziewczyna spojrzała na niego zszokowanym wzrokiem.  
- Nie zapytałeś go o której macie jutrzejszy trening? Lepiej zrób to czym prędzej.. A tak poza tym to mam na imię Annie. - dodała uśmiechając się do chłopaka i ukazując mu rząd śnieżno białych ząbków
Nie usłyszała jednak nic w zamian bo Eren natychmiast postanowił znaleźć swojego przełożonego i zapytać go o termin treningu. Było mu niesamowicie wstyd,że zapomniał o tak ważnej kwestii.
Kiedy w końcu ujrzał go w tłumie nieznajomych twarzy podszedł zdecydowanym krokiem. Stanął przed nim i już miał otwierać usta kiedy jego spojrzenie przeszyło na wylot ciało Erena. Poczuł jak nie może wydusić z siebie ani słowa. 
- Będziesz tak stał jak słup soli czy powiesz to co chciałeś? - powiedział zniecierpliwionym głosem a Eren przełknął cicho ślinę.
- Ja.. chciałem zapytać o godzinę treningu.. - odparł cicho 
- Treningi odbywają się zawsze o szóstej.  - wtrącił się nagle stojący zaraz obok nich Erwin - To powinien powiedzieć Ci twój trener. - dodał spoglądając na reakcję Leviego. Ten jednak zignorował złośliwą uwagę blondyna i wręczył kartkę z informacją o treningu Erenowi 
Brunet podziękował i czym prędzej odszedł w bezpieczne miejsce. Nie rozumiał dlaczego ten mężczyzna wywołuje w nim taki strach. Nieokreślony i całkowicie bez powodu. Przecież nie zrobił mu krzywdy. 
- Co za pech.. - westchnął smutno, przypominając sobie,że jego przyjaciel trafił do innego grupy. Nie rozstawali się od najmłodszych lat a teraz nie mają wyboru. Lepiej nie narażać się trenerom i nie zmieniać ich, a jeśli już to tylko w naprawdę wyjątkowych przypadkach. .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony