piątek, 15 marca 2019

Apokalipsa rozdział 1 - "Pierwsza iskra jest najważniejsza"

Drugi rozdział nowego opowiadania. Mam nadzieję,że wam się spodoba. Proszę o komentarze, bardzo motywują do dalszego pisania. Miłej lektury.

Eren leżał na łóżku ściskając i wypuszczając kartkę w dłoni, wpatrywał się zaspanym spojrzeniem w śnieżno biały sufit. Nie mógł już doczekać się treningu i tego co się będzie na nim działo. Ciągle jednak ubolewał nad faktem rozstania się ze swoim przyjacielem. To ważny krok w jego życiu i wiedział,że zmiany są nieuniknione. Nie zamierzał jednak zaprzepaścić przyjaźni z Arminem. Nie brał tego pod uwagę.
Nie dane było mu zasnąć, z głębokiej drzemki wybudził go głośny dźwięk budzika. Skrzywił się zrzucając go na drewnianą podłogę. Hałas, który to stworzyło jeszcze bardziej zirytowało Erena. Otworzył szybko oczy i usiadł na brzegu łóżka.
-Niech to szlag...już nawet pospać nie mogę.. - wyszeptał zaspanym głosem, wstając z łóżka. Rozciągnął się jak kot idąc w stronę łazienki. Jedyne o czym teraz marzył to o powrocie do łóżka, jednak to nie wchodziło w grę. Postanowił wziąć chłodny prysznic, żeby pobudzić się odrobinę do życia.
Po skończonym prysznicu i zorientowaniu się, która jest godzina czym prędzej ubrał na siebie mundur. Czuł ekscytację zapinając kolejne guziki śnieżno białej koszuli. Przejechał dłonią mundurze i uśmiechnął się do siebie.
Rivaille dopijał właśnie swoją wyjątkowo słodką herbatę kiedy jego spokój zakłóciła pewna kobieta. Usiadła obok niego i położyła przed nim kartkę papieru na której widniały dane Erena. Czarnowłosy zignorował ją i nadal raczył się swoją herbatką. Zniecierpliwiona Hanji wzięła głęboki oddech i zakaszlała głośno.
- Ekchm.. - kaszlnęła spoglądając zirytowanym wzrokiem na Kapitana.
-Masz problem z wysłowieniem się? - zapytał zimnym głosem
Kobieta przymknęła z irytacją powieki .
- Czy chociaż raz możesz być miły, szczególnie,że jest dopiero poranek.. - odparła urażonym głosem
- A czy ty mogłabyś zniknąć mi z oczu? - odgryzł się spoglądając na czerwoną ze złości kobietę.
- Z chęcią bym stąd wyszła, bo ostatnie na co mam ochotę to Cie oglądać, ale niestety..mam dla ciebie rozkazy z góry. - zaczęła przysuwając mu kartkę z widniejącym zdjęciem Erena
- I co mam zrobić z tym smarkaczem?
Kobieta przewróciła oczami. - Musisz mieć na niego oko.. to wszystko.. po prostu jego siostrzyczka o, której istnieniu zresztą nie wie narobiła nam sporo kłopotów. Nie chcemy aby braciszek poszedł w jej ślady.
Czarnowłosy zabrał kartkę, którą mu dała i wyszedł z pomieszczenia. Dostał polecenie. Ma jego wykonać, nie było innej opcji.

Eren biegł w stronę Akademii niczym tornado. Nie chciał spóźnić się na tak ważne wydarzenie jakim jest pierwszy trening. Kiedy dotarł pod wyznaczone miejsce zorientował się,że wszyscy zapisani razem z nim już trenują. Spojrzał jeszcze raz na kartkę i poczuł jak po plecach przechodzi mu zimny dreszcz. Trening zaczął się o godzinie ósmej a nie o dziewiątej tak jak myślał Eren. Z całego tego podniecenia nie przeczytał dobrze informacji, które dostał od Kapitana.
- Będziesz tak stał jak słup soli? - usłyszał za sobą zimny ton głosu i wzdrygnął się.
- Ja.. przepraszam Kapitanie za spóźnienie! - wykrzyknął stając wyprostowany
- Myślisz,że przeprosiny żołnierza mają jakiekolwiek znaczenie? - zaczął podchodząc bliżej do chłopaka - Tutaj za każdą niesubordynację należy się kara. - dodał uderzając chłopaka w brzuch.
Eren zakrztusił się śliną i opadł na kolana. Poczuł jak ból rozchodzi się w jego pustym i tak żołądku.
- Za pięć minut widzę Cię na placu. Nauczę Cię,że na trening ze mną nie spóźnisz się ani minuty. - jego głos przeszywał Erena na wylot. Czuł upokorzenie i strach.
Wstał powoli i pierwsze co zauważył to wzrok innych kadetów. Spoglądali na niego ze współczuciem.
- Hej.. nic ci nie jest? - usłyszał nagle Eren, przeniósł wzrok na osobę,która zadała to pytanie. Rozpoznał ten głos.. to był jego przyjaciel. Pomógł mu wstać i szybko zaprowadził do szatni, gdzie brunet mógł się przebrać.
Nie mieli wiele czasu na rozmowę.
- Spotkamy się dzisiaj po zajęciach koło stołówki, dobrze? - krzyknął blondyn wracając do swojego treningu
Eren skinął głową i podążył na plac. Nadal czuł upokorzenie, mimo wszystko nie spodziewał się tak surowej reakcji na pomyłkę.
Trening był bardzo wyczerpujący. Pierwsze co musiał zrobić on i pozostali kadeci to ćwiczenia wytrzymałościowe. Levi nakazał biegać im tak długo aż nie będą w stanie złapać oddechu. Kiedy to się stało każdemu z nich wręczył drewniany długi kij, który miał symbolizować miecz.
Kadeci ustawili się w szeregu a przed nimi stanął wyprostowany Rivaille. Młodzi mężczyźni spoglądali na niego z podziwem. Magnetyzm jaki od niego bił działał prawie na wszystkich. Prawie bo Eren nie mógł na niego patrzeć. Złość jaka w nim siedziała za to co mu zrobił nie pozwalała mu nawet na niego spojrzeć. Dopiero kiedy podszedł do niego i wręczył mu miecz Eren objął go swoim spojrzeniem. Zrobił to jednak bardzo niechętnie.
- Z racji tego,że dopiero zaczynacie wasze szkolenie nie mogę dać wam innej broni niż ta, którą otrzymaliście. Nie oznacza to jednak,że nie da się nią zabić. - zaczął przejeżdżając palcem po drewnianym kiju. - Wręcz przeciwnie.. można to zrobić na dziesiątki sposób. Muszę was nauczyć kreatywności.
Rivaille na manekinie pokazywał im słabe punkty przeciwnika. W końcu jednak przyszła pora żeby potrenować na sobie nawzajem. Przez to,że Eren był spóźniony nie miał nikogo do pary. A przecież nie da się walczyć z manekinem. W duchu modlił się aby Kapitan nie nakazał mu walczyć ze sobą. To przecież nie byłaby walka tylko marna próba defensywy ze strony Erena. Jego modły spełzły jednak na niczym.
- Przez swoją nieudolność zostałeś bez pary. - zaczął beznamiętnym głosem podchodząc do Erena. - Musisz więc ćwiczyć ze mną. Spróbuję dostosować się do twojego zerowego poziomu. - dodał nie zwracając uwagi na zdziwioną minę Erena.
Chłopak nie spodziewał się takich słów po osobie,która ma być jego trenerem. Teraz bardziej kojarzył mu się on z katem niż z kimś, kto ma go czegokolwiek nauczyć.
- Musisz zapamiętać jedno Eren .. - brunet przełknął ślinę, słysząc swoje imię z ust Kapitana - Tu nie ma miejsca na słabości.
Eren nawet nie zdążył zareagować kiedy Levi wytrącił mu z dłoni broń. Kiedy odwrócił się plecami aby po nią szybko pójść poczuł na swojej szyi zimno. Kapitan przytknął mu kij do szyi i złapał tak,że brunet nie miał możliwości ucieczki. Czuł się niczym zwierzę schwytane w pułapkę myśliwego.
- Gdyby to była prawdziwa broń.. - wyszeptał a ciało Erena przeszedł dreszcz - Wąchałbyś kwiatki od spodu.
Musiał nauczyć go tego co najlepiej potrafił. Brak zaufania, całkowita czujność tego brakowało Erenowi. Widział jednak,że chłopak się nie poddaje. Trenował i wykonywał jego polecenia.
Dziwiło go to,że patrząc w oczy Erena widział w nich radość. To było szczęście z tego,że mimo trudów jakie miał przed sobą nie poddawał się i brnął dalej.
- Uderz mnie w twarz. - rozkazał zimnym głosem podchodząc bardzo blisko Erena
Słysząc to inni kadeci od razu skierowali swój wzrok na ich dwójkę.
Eren otworzył usta ze zdziwienia słysząc polecenie jakie dostał od Kapitana.
- Ja.. nie mogę tego zrobić. - odparł szybko odsuwając się
- Nie chcesz wykonać mojego rozkazu? - zapytał prowokując chłopaka do działania
Eren czuł,że stoi pod ścianą, z szacunku i strachu nie miał zamiaru uderzyć Kapitana, ale jeśli to rozkaz to nie ma wyjścia. To było przedstawienie posłuszeństwa.
- Ogłuchłeś? Rozkazałem Ci mnie uderzyć. - warknął szarpiąc chłopaka
Eren zamachnął się i poczuł jak jego dłoń spotyka się z twarzą Kapitana.
Kadeci otworzyli usta ze zdziwienia. Czy właśnie na ich oczach Kapitan Rivaille dostał w twarz?
Kapitan starł kropelkę krwi ze swoich warg.
- W końcu czegoś Cię nauczyłem. - rzekł , poprawiając swój mundur.

Apokalipsa. Początek.

Witam was wszystkich serdecznie. Zaczynam całkiem nowe opowiadanie, które będzie miało sporo rozdziałów. Paring mój ulubiony czyli RivaillexEren.
To wszystko dzieje się tak nagle. Z pozbawionego wszelkich trosk i udręk chłopaka musi stać się prawdziwym żołnierzem. Nie ułatwia mu tego to kim jest jego przełożony. Prawdziwa burza w życiu ich obydwu. Ogień i woda. Kto jednak zasłużył na jakie miano?   Przekonacie się wkrótce..


   Początek zazwyczaj bywa trudny. Tak zazwyczaj mówią ludzie. I zazwyczaj Ci, którym coś nie wyszło. To śmieszne jak często starają się usprawiedliwić swoje zachowanie dennymi tekstami. Dlatego Rivaille nigdy miał tego nie robić. Nauczyli go jak psa,  którego uczy się poszczególnych komend. Masz nie okazywać uczuć, nie ufać ludziom i wyzbyć się ludzkich odruchów. To one najczęściej są zgubne. Pierwsze słowo, które nakazali mu wymazać była empatia. Jest żołnierzem i ma wykonywać polecenia, które są mu przekazywane. Nie ma używać własnego rozumu - tak do tego podchodzili.  Kolejne to zaufanie. Ma ufać tylko przełożonym. Jak wierność to tylko systemowi. 
Zrobili z niego marionetkę pozbawioną ludzkiej wrażliwości. Nie był socjopatą, po prostu ukryli w nim ludzkie cechy.  Szkoląc go jako najlepszego obawiali się,że w końcu zacznie szukać swojego prawdziwego ja. Kontrolowali go by pewnej nocy leżąc samotnie w ciemnym pokoju nie przyszła mu do głowy myśl kim tak naprawdę jest i dlaczego wydaje się czuć taką pustkę. 
Udało im się wyszkolić go na wiernego i czujnego żołnierza. Znał technikę walki i jak odpowiednio uderzyć by zabić. Byli z tego dumni.  We wszystkich ludziach,który spotkał budził strach i podziw. Każdy chciał być takim żołnierzem jak on. Lojalnym, zwinnym i niepokonanym w walce. Nie wiedzieli jednak w jaki sposób to wszystko się odbywa. 
Rivaille nie znał swoich rodziców. Odebrali dziecko rodzicom pod pretekstem złej opieki nad potomkiem. Potrzebowali małej niewinnej owieczki z której zrobią bestię stworzoną do walki. Według nich najlepszą metodą motywacji chłopaka było nadawanie mu coraz to wyższych szczebli w armii. I tak został Kapitanem. Przystojnym jak szlag Kapitanem. Czarne, lśniące włosy odpowiednio przystrzyżone aby było widać smukłą szyję i żuchwę. W czarnych jak smoła oczach na próżno szukać iskierki radości. Jedyne co można tam ujrzeć to pustkę przeszywającą na wylot.  
Levi pewnym krokiem podążył w stronę ogromnego lustra zawieszonego na ścianie swojego pokoju. Przypatrywał się przez chwilę na jego złote ramy w kształcie paszczy lwa.  Powoli zapinał guzik po guziku swojej śnieżno białej koszuli. Ubrał na siebie idealnie skrojony mundur i poprawił oprawki swoich okularów. Podążył szybkim krokiem w stronę jadalni.  Doskonale znał plan dnia. O godzinie ósmej śniadanie. Wiele razy uczyli go punktualności. Jeśli spóźnił się choć minutę nie zjadł nic do końca dnia. To uważali za najlepszą metodę nauki.
Dzisiaj ma odbyć się rozpoczęcie nauki w akademii walki. Tak nazywali ją wszyscy, którzy składali do niej swoje podanie. Eren również to zrobił i ku swojemu  zdziwieniu dostał się już za pierwszym razem. 
Słońce już dawno rozświetliło jego pokój próbując dobudzić śpiącego jak kamień chłopaka. Ten jednak ignorował to wszystko śpiąc sobie w najlepsze.
- Eren? Eren do cholery jasnej co ty sobie wyobrażasz? Masz zamiar zaspać na swój pierwszy dzień do akademii?! - wrzasnęła matka wbiegając do pokoju chłopaka .
- J-juuż.. - wyszeptał zaspanym głosem powoli siadając na brzegu łóżka. Przetarł sklejone powieki i ziewnął szeroko.
- Masz jeszcze godzinę do rozpoczęcia zajęć. Już dawno powinieneś być gotowy.. - odparła zamykając drzwi. 
Brunet wziął głęboki oddech i podążył w stronę łazienki. Nic tak nie orzeźwia jak chłodny prysznic z rana. Zrobił to najszybciej jak umiał, na jego szczęście ubrania przygotował poprzedniego wieczoru.Niewyprasowana biała koszula i czarne spodnie to czysta elegancja. Przynajmniej według niego. Wyszedł z domu bez słowa i czym prędzej skierował swoje kroki w stronę Akademii.
Już z daleka dało się słyszeć śpiew orkiestry i okrzyki wzruszonych widzów. Większość z oglądających to rodzice. Niesamowicie dumni ze swoich pociech oglądali jak ich dzieci wkraczają na wyjątkową ścieżkę życia.  Rodziców Erena tam nie było. Nie popierali jego pomysłu i oznajmili mu, że nie mają zamiaru oglądać jak niszczy swoją przyszłość. Według nich żołnierze to tylko naiwne mięso armatnie. 
Kiedy Eren ujrzał całe to wydarzenie otworzył usta ze zdziwienia. Wszystko tak pięknie ze sobą komponowało. Piękny festiwal barw wyjątkowo cieszył oczy. Kwitnące drzewa wiśni serwowały piękny zapach a barwy grającej orkiestry idealnie pasowały do koloru tychże kwiatów.
Od razu spotkał wzrokiem swojego przyjaciela. Uśmiechnął się i szybko pobiegł w jego stronę.Od zawsze byli nierozłączni. Już od pierwszej klasy nie mogli bez siebie usiedzieć na lekcji. Mieli wspólne pasje i obydwoje postanowili pójść do Akademii walki. 
- Już myślałem,że się spóźnisz.. - wyszeptał, witając się z przyjacielem
Bardzo lubili się ze sobą sprzeczać. Zawsze jednak znali granicę swoich zachowań.
- Nie dałbym Ci tej satysfakcji. Obiecałem,że się nie spóźnię. A poza tym nie pozwolę abyś dostał ode mnie tych pieniędzy. - zaśmiał się stając w szeregu obok chłopaka. 
Wszyscy w zniecierpliwieniu czekali na wyczytanie swojego nazwiska. 
- Eren Jaeger! - krzyknął starszy mężczyzna spoglądając na idącego w jego stronę chłopaka. Eren miał wrażenie jakby serce chciało mu wyskoczyć z gardła wprost pod nogi starszego mężczyzny. Nie dał jednak po sobie tego poznać. Z ciekawością oczekiwał do jakiej grupy zostanie przydzielony. Prędko okazało się,że znajdzie się pod opieką Kapitana Rivaille. 
Spojrzał na stojącego za mężczyzną Leviego. Przeszedł go dreszcz strachu kiedy ten spojrzał na niego swoimi pustymi oczami. Słyszał o nim tak wiele,że nie wie już w co ma wierzyć. Bał się go jak diabli. W dodatku jego przyjaciel trafił pod opiekę Kapitana Erwina. Zupełne przeciwieństwo Leviego, przynajmniej z tego co wszyscy mówili.
 - Mam przerąbane.. - wyszeptał do siebie w myślach, przyglądając mu się z ukrycia
Nigdy jeszcze nie stał w tak wyprostowanej pozycji kiedy zobaczył zbliżającego się w jego stronę Kapitana. Czarnowłosy podszedł do niego tak blisko,że każdy poczułby się odrobinę niezręcznie.  
- Eren Jaeger, tak? - zapytał obserwując uważnie przerażoną twarz chłopaka
- Tak.. - wydusił z siebie szybko, prostując się jeszcze bardziej. 
Rivaille napisał coś tylko na karcie, którą trzymał w dłoni a podczas tej czynności Eren obserwował ruch, który wykonywał w założonych na swoich dłoniach skórzanych czarnych rękawiczkach. Do zesztywniałego ze strachu chłopaka podeszła młoda dziewczyna o blond włosach. Spojrzała zdziwionym wzrokiem na stojącego na baczność chłopaka. 
- Aż tak na ciebie zadziałał? - zaśmiała się  pukając chłopaka palcem w ramię.  - Spokojnie, nie musisz się go obawiać. Przecież nic  Ci nie zrobi. Wiesz już kiedy zaczynacie treningi? - zapytała 
- Nie.. nie mam pojęcia. - odparł Eren wypuszczając powietrze z płuc i wreszcie stając w wygodnej pozycji. 
Dziewczyna spojrzała na niego zszokowanym wzrokiem.  
- Nie zapytałeś go o której macie jutrzejszy trening? Lepiej zrób to czym prędzej.. A tak poza tym to mam na imię Annie. - dodała uśmiechając się do chłopaka i ukazując mu rząd śnieżno białych ząbków
Nie usłyszała jednak nic w zamian bo Eren natychmiast postanowił znaleźć swojego przełożonego i zapytać go o termin treningu. Było mu niesamowicie wstyd,że zapomniał o tak ważnej kwestii.
Kiedy w końcu ujrzał go w tłumie nieznajomych twarzy podszedł zdecydowanym krokiem. Stanął przed nim i już miał otwierać usta kiedy jego spojrzenie przeszyło na wylot ciało Erena. Poczuł jak nie może wydusić z siebie ani słowa. 
- Będziesz tak stał jak słup soli czy powiesz to co chciałeś? - powiedział zniecierpliwionym głosem a Eren przełknął cicho ślinę.
- Ja.. chciałem zapytać o godzinę treningu.. - odparł cicho 
- Treningi odbywają się zawsze o szóstej.  - wtrącił się nagle stojący zaraz obok nich Erwin - To powinien powiedzieć Ci twój trener. - dodał spoglądając na reakcję Leviego. Ten jednak zignorował złośliwą uwagę blondyna i wręczył kartkę z informacją o treningu Erenowi 
Brunet podziękował i czym prędzej odszedł w bezpieczne miejsce. Nie rozumiał dlaczego ten mężczyzna wywołuje w nim taki strach. Nieokreślony i całkowicie bez powodu. Przecież nie zrobił mu krzywdy. 
- Co za pech.. - westchnął smutno, przypominając sobie,że jego przyjaciel trafił do innego grupy. Nie rozstawali się od najmłodszych lat a teraz nie mają wyboru. Lepiej nie narażać się trenerom i nie zmieniać ich, a jeśli już to tylko w naprawdę wyjątkowych przypadkach. .

wtorek, 30 maja 2017

Rozdział 13 SNK - Normalna nienormalność.



Doskonale zdawał sobie sprawę, że nie poradziłby sobie bez niego. Nieśmiało spoglądał na leżącego cicho Kaprala. Czarnowłosy wypluł z ust zakrzepłą krew.
- Zabije te cholerne psy. – warknął 

Od dwóch godzin nieustannie słyszeli szczekanie psów. W miejscu gdzie się znajdowali ten dźwięk idealnie odbijał się od ścian i docierał do ich uszu.
- Musimy się stąd wydostać. – oznajmił cicho Eren czekając na odpowiedź Kaprala.
Ten spojrzał na niego i kiedy znów pozbył się zalegając w płucach krwi podniósł głos.
- W moim stanie będzie ciężko, a sam nie dasz sobie rady. – odparł podnosząc się odrobinę na łokciach. Nie czuł się za dobrze, ale się do tego nie przyznawał.
Sięgnął po szmatę  leżącą na brudnej od kurzu posadzce i zmoczył ją w lodowatej wodzie. Starł z twarzy krew.
Eren przyglądał się temu wszystkiemu z boku.
- Co takiego Ci zrobili? – zapytał zlękniony
Kapral spojrzał na niego i odłożył kawałek materiału.
- Nic Ci do tego. Ciesz się, że żyjesz. – odrzekł oschle kładąc się na plecach.
Wpatrywał się w oblepiony pajęczynami sufit i był prawie pewien, że zaraz zwymiotuje. Tym razem zwykły kaszel zamienił się w duszący ucisk na gardło.
Eren podbiegł do niego i podniósł go odrobinę. Zauważył, że Levi jest nieprzytomny.
- Potrzebuję pomocy! – krzyknął opuszczając go znów na plecy.
Był bardzo blady i nie dawał oznak życia. W panice przytknął ucho do jego ust.
Oddychał. Eren na chwilę przestał ze strachu.
- Niech ktoś do cholery jasnej tu przyjdzie! – warknął wściekły uderzając pięściami o twardą ścianę. 

Wiedział, że jeśli nie zdoła wydostać się stąd to również tak skończy. I wtedy obydwoje będą martwi. Nie chciał jednak zrobić tej jednej zakazanej rzeczy..
Eren wiedział kim jest i co w sobie nosi. Był normalnym człowiekiem odczuwał wszelkie emocje ale jedyna rzeczy jaka różniła go od innych była bestia.
Zamieniał się w niszczycielską bestię kiedy wpadł  w nieposkromniony szał. Zabijał wszystko. Tak zabił najbliższych. Uznano go za zagrożenie i ścigano. Nie mieli jednak nic więcej oprócz zeznań świadków. To jednak wystarczało.
Nagle usłyszał idące w stronę drzwi kroki. A po chwili ujrzał postawnego mężczyznę o kruczo czarnych włosach spiętych w warkocz.
Jego niebieskie przejrzyste tęczówki wpatrywały się w klęczącego nad Kapralem Erena.
- Mnie też dziwi, że to wszystko przeżył. – uśmiechnął się w dziwny niezrozumiały sposób.
- Wypuść nas stąd. – odparł Eren stając naprzeciw niego.
- Czuję się zaszczycony, że mogę przebywać w jednym pomieszczeniu z tak ludzką bestią. – te słowa przeszyły serce bruneta na wylot.
- Nie jestem bestią… - wyszeptał zaciskając pięści
Mężczyzna zbliżył się kilka kroków.
- Powiedz mi tylko.. sprawiło Ci satysfakcję zabicie członków rodziny? Chciałbym to zobaczyć.. – wyszeptał a jego dłoń znalazła się na policzku milczącego bruneta.
I wszystko w jednej sekundzie pokryło się oślepiającym światłem.
Znienawidzona część Erena była na wolności. Tak słaby jest w kontrolowaniu gniewu. To był sen.. piękny sen. Przecież jest na polanie ze swoją rodziną, czuję się taki szczęśliwy
Nagle to wszystko zamieniło się w koszmar. Pochłonęła go


Otworzył sklejone nie swoją krwią powieki. Pierwsze co ujrzał to wpatrujące się w niego oczy Kaprala.

- Miałem piękny sen..  – wyszeptał uśmiechając się delikatnie
Poczuł silne pieczenie na policzku.
- Piękny sen? Zobacz co stało się przez twoją wrodzoną nieudolność.- odparł podnosząc chłopaka.
Eren otworzył usta czując w żyłach przypływ adrenaliny.
- Zabiłem.. zabiłem ich wszystkich? To na pewno nie moja sprawka.. ja przecież ja spałem..
Krew.. martwe rozerwane i pozbawione kształtów ciała leżały wszędzie.
Można je liczyć w dziesiątkach.
- Uspokuj się. Musimy stąd jak najszybciej uciec. Inaczej będziemy mieli problemy. – powiedział spokojnym głosem próbując doprowadzić chłopaka do ładu.
- On miał rację… - szepnął do siebie wycierając cieknące po policzkach łzy.
- Kto? Kto miał do cholery rację?! – warknął
- Ktoś przyszedł do mnie zaraz przed tym wszystkim… -łkał chłopak – nazwał mnie ludzką bestią. Wtedy się nie zgodziłem ale teraz przyznaje mu rację.
Znów poczuł uderzenie ale tym razem Levi pociągnął go za sobą do ciemnego lasu.
Kiedy oddalili się z miejsca rzezi Kapral pchnął chłopaka na drzewo tak ,że Eren uderzył w nie plecami.
- Zostaw mnie.. – wyszeptał słabo kiedy Kapral przycisnął go mocniej
- Mam dość twojego pieprzenia. Nigdy nic nie osiągniesz zachowując się w ten sposób. – odparł naruszając intymną strefę bruneta.
- Co ty wyprawiasz.. – szepnął jednak nie potrafił się oprzeć
Jego źrenice w jednej sekundzie dwukrotnie się powiększyły.
Poczuł zimne, miękkie usta Leviego na swoich.
- Zamknij się i chociaż raz bądź w czymś dobry. – uciszył go

czwartek, 29 grudnia 2016

Coś nowego Rozdział 1

Witam was wszystkich, ostatnio nie miałam czasu na pisanie..straciłam ważną dla siebie osobę i musiałam jakoś poradzić sobie z tym w odosobnieniu od wszystkiego. Przepraszam was bardzo. Natchnęła mnie wena i postanowiłam napisać , stworzyć coś całkiem innego. Mam nadzieję, że komentarze będą pozytywne. Zapraszam do lektury..

Kapral zerwał się z łóżka na równe nogi... Znów ten koszmar, ten sam od trzech miesięcy. Wykańcza go psychicznie. 
Wziął kilka głębszych wdechów i starł krople pota z czoła. Spojrzał na świecący księżyc za oknem. Jego światło było tak silne, że objął cały pokój Kaprala światłem.
Dobrze wie, że nie zaśnie już tej nocy. Czując chłód pod stopami przeszedł się po zimnej posadzce do kuchni. 
Chwycił szklankę, ale ta wypadła mu z rąk rozbijając się na dziesiątki drobnych kawałków. 
-Niech to szlag. - syknął pod nosem zbierając lśniące w świetle księżyca odłamki. 
Nie może pozbyć się wyrzutów sumienia. Demony przeszłości nawiedzają go bardzo często. Mógł przecież zrobić jeszcze coś. Wszystko byłoby lepsze od tego co zrobił. 
Zamyka oczy i widzi zakrwawione twarze dziesiątki dzieci. Nie zdołał uratować ich przed tragiczną śmiercią. Ból jakiego doznały nieporównywalny jest z niczym innym.
Nigdy sobie tego nie wybaczy. 
Wioskę zaatakowały bezduszne tytany. Nie skończyło się jak zwykle. Były zbyt silne i przebiegłe. Jeden z nich napadł na przedszkole. Kapral próbował zabić go zanim
zrobi krzywdę bezbronnym dzieciom. Nie zdążył. Tytan rozerwał ich  małe ciała na kawałki i porozrzucał je po okolicy. 
Kapral pamięta tylko jak sparaliżował go strach. Pierwszy raz od lat poczuł jak to jest. Potem ogarnął go szał, ale nawet posiekanie tego ohydztwa nie zwróci życia 
zabitym.

Kapral zdjął z siebie przemoczone ubrania i wszedł pod prysznic. Może łudził się, że woda oczyści także jego sumienie. 
Zamknął powieki czując napływ ciepłej cieczy.. w powietrzu unosił się zapach wanilii. 
Mimo tego wszystkiego co się wydarzyło nie odszedł z wojska. 
Rano miał poznać kolejnych chętnych rekrutów. 
Jego zadaniem było traktować ich jak najgorzej. Próbować złamać ich psychicznie. W ten sposób Kapral wyżywał się na innych ludziach. 
Ubrał swój mundur i powoli zapinał guziki. 
- Znów te cholerne dzieciaki. - zaklął pod nosem wychodząc z domu. Było już widno i księżyc zniknął.
Delikatne promienie słońca dotykały pochmurnej twarzy Kaprala, ale nic nie da rady jej rozchmurzyć. 
Rivaille miał przedziwny charakter, Wszyscy w okół czuli do niego respekt ale był on zmieszany  z nienawiścią. Levi nie miał żadnych przyjaciół, nikt nie zasłużył na takie miano. Był samotnikiem i to odbiło się na jego charakterze. Jak miał zaufać komukolwiek skoro ledwo powstrzymuje się aby nie przestać ufać samemu sobie. 

Młodzi rekruci stali już na placu czekając na przybycie kata. 
Tak nazywali go wszyscy. Kapral zbliżał się do nich a wszyscy momentalnie przyjęli wyprostowaną postawę. Wiedzieli, że nie ma  z nim żartów. Kiedy się rozzłości nie panuje nad sobą. 
Młody chłopak o imieniu Eren nie miał pojęcia kim jest ten człowiek. Nigdy nic o nim nie słyszał. Pochodził z biednej rodziny, w innej wiosce. Spóźnienie na zajęcia nie przeszło bez echa.
Kiedy chłopak dołączył obok innych Kapral stanął naprzeciwko niego i tymi czarnymi jak węgiel tęczówkami wpatrywał się w zdezorientowaną twarz bruneta.
- Przepraszam za spóźnienie! - krzyknął w panice
Czarnowłosy beznamiętnie odrzekł
- Myślisz, że te  słowa  wystarczą? 
Chłopak nieśmiało kiwnął głową. 
- To wiedz, że one gówno znaczą.  
Brunet zacisnął pięści, ale nic więcej nie powiedział. 
-I tak zapewne jesteście do niczego - powiedział wyciągając zza paska stalową pałkę. 
Eren i pozostali otworzyli szerzej oczy. Byli w szoku.
- Co ma Kapral zamiar z tym robić? - zapytał jeden ze stojących w szeregu chłopców.
Czarnowłosy podszedł do niego i uderzył go z impetem w brzuch. Chłopak zwinął się z bólu.
- Właśnie to. - odparł stając przed szeregiem. 
Jego spojrzenie padło na pewnie stojącego Erena. 
Trening jaki Kapral im zafundował był naprawdę wyczerpujący. Przetrwało tylko sześć z dwudziestu osób.  Wśród nich był Eren. Poradził sobie z bólem i zmęczeniem. Ale to dopiero początek drogi. 

piątek, 21 października 2016

Rozdział 12 SNK . Błąd, który słono kosztował.

Eren otworzył powoli sklejone krwią powieki. Poczuł zapach zgnilizny i dopiero po chwili zorientował się gdzie się znajduje.
Próbował podnieść się na łokciach ale uderzył plecami o zimną posadzkę.Rozglądał się strachliwie na boki. 
Udało mu się usiąść i wtedy drzwi od piwnicy otworzyły się. 
Brunet otworzył szerzej usta, nie mógł uwierzyć własnym oczom.
Oglądał jak mężczyzna rzucił zakrwawionego Kaprala na ziemię jak kawał mięsa. 
- Wiedziałem, że kiedyś go dopadnę. - powiedział mężczyzna w podchodząc powoli do leżącego Kaprala.
- Co mu zrobiliście? - zapytał ściszonym głosem 
Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie. I z szaleństwem w oczach dodał
- Powinieneś zapytać co mu zrobimy kiedy tylko poczuję się lepiej. - odparł gładząc nieprzytomnego Kaprala po zakrwawionej twarzy
- Nie mam z wami nic w wspólnego. Wypuśćcie mnie! - krzyknął brunet
Mężczyzna podszedł do niego i złapał go za włosy
- Z nami nie, ale z nim tak. Słyszałem jakie z was gołąbeczki.
Eren jęknął z bólu kiedy mężczyzna pociągnął go jeszcze mocniej.
- Dostaniemy za niego sporo forsy. Wszyscy go teraz ścigają. - dodał puszczając go

Eren wziął głęboki oddech, nie zważał na ból żeber jaki temu towarzyszył. 
Podszedł do Kaprala i próbował go ocucić. Podniósł go odrobinę a jego uwagę przykuła krew, która spłynęła po jego dłoniach. 
- Ktoś go dźgnął. - szepnął pod nosem 
Rozpiął guziki jego koszuli i delikatnie zdjął ją z jego ciała. 
Przewrócił Kaprala na brzuch i dostrzegł ranę. 

Zmoczył koszulę w misce wody i delikatnie przemywał okolicę rany. Kiedy jej dotknął usłyszał głośne sapnięcie.
- Co ty do cholery robisz... - wyszeptał Levi odsuwając się od Erena
- Przemywam Ci ranę na plecach. Ktoś Cię dźgnął. Dobrze, że nie jest głęboka. - odparł cicho
- Ale boli jak szlag. 
- Opatrzę Ci ją. - zaproponował nieśmiało brunet
Levi spojrzał na niego z politowaniem.
- Skąd weźmiesz narzędzia? - zapytał kpiąco 
Eren wziął głęboki oddech i zdjął swoją koszulkę. Kapral ze spokojem w oczach oglądał jego pewne ruchy.
Rozerwał ją i wykonał prowizoryczny opatrunek.
Usiadł obok czarnowłosego i delikatnie owijał materiał wokół jego talii. Kapral wypuścił ze świstem powietrze z ust kiedy brunet niechcący musnął dłonią  jego skórę. 
- Wiesz gdzie jesteśmy? Pamiętasz cokolwiek? - zapytał Levi przemywając wodą zakrwawioną twarz. 
Eren kiwnął przecząco głową.
- Widziałem tylko tego mężczyznę. Tego, który mnie skatował. Mówił, że wszyscy Cię ścigają i że wezmą za Ciebie okup.
Levi parsknął cicho.
- Jest im obojętne czy znajdą mnie żywego czy martwego. Dobrze ich znam. Niech te szczury myślą, że mogą mnie wycenić. 
Eren przełknął głośno ślinę. Nie wiedział jak ma się stąd wydostać.
- To wszystko przeze mnie. - powiedział nagle brunet wpatrując się w zakute kratami okno. 
- Sam podjąłem to ryzyko. I teraz płacę za ten błąd. - odparł oschle
 Zamiast użalać się nad sobą pomyśl jak możemy się stąd wydostać.
Eren podszedł cicho do drzwi i nacisnął klamkę. Były zamknięte. 
Zresztą na co on liczył. Tylko kompletny idiota zostawiłby otwarte drzwi. Zsunął się plecami po zimnej posadzce. 
Ogarnęła go bezsilność. To najgorsze co może być. Wtedy poddajemy się i obojętność nas zabija. 

czwartek, 20 października 2016

Rozdział 11 SNK

Znał konsekwencje a mimo to zaryzykował. Nie pamiętał żeby kiedykolwiek wcześniej podjął takie ryzyko. 
- Cholerny smarkacz... Pożałuje tego. - syknął do siebie Kapral zaciskając pięść
W głębi jednak martwił się o niego. To gryzło go od środka, wyżerało jego poranioną duszę. Całym jego życiem przewodził porządek, bez niego utonąłby w bałaganie własnych myśli. 
Eren przynosił mu ten chaos którego tak bardzo chciał uniknąć. 
Szedł ciemną leśną ścieżką i nie oglądał się za siebie. Starł kroplę wody spływającą po jego twarzy. 
Jego oczom ukazało się małe miasteczko. Doskonale je znał. To tam skrywają się największe szumowiny kraju. Trudno ich wyłapać. Są jak szczury, jak zaraza, która wkrada się powoli do twojego życia i zabija Cię od środka. 
Kapral zabił ich dziesiątki ale jest ich zdecydowanie więcej. Wiedział, że wejście w te mury grozi niebezpieczeństwem. Nie miał przy sobie żadnej broni. 
Szedł pewnie, na jego twarzy nie widać było śladu strachu. Nie bał się śmierci. Wiedział, że będzie walczył do końca. 
Ledwo żywe światło latarni skonało tuż przed Kapralem i otoczyła go ciemność. Czuł się wyjątkowo niepewnie. Jak kot w ciemności łapał jakiekolwiek smugi światła. 
To ludzka ułomność, że jest bezbronny w ciemności. 
Nagle poczuł czyiś dotyk na ramieniu, ktoś próbował go pociągnąć do tyłu. Jednak Kapral i jego zwinność wygrała. Złapał potencjalnego zabójcę za rękę i wygiął go słysząc jęk bólu. 
- Puść mnie psycholu! - krzyknęła kobieta próbując uwolnić się z chwytu Kaprala. 
Levi powalił kobietę na ziemię. 
- Zapomniałem, że jest tu pełno dziwek. - wyszeptał puszczając ją
Kobieta spojrzała na Kaprala swoimi zielonymi oczami
- Pożałujesz tego. - syknęła łapiąc się za zwichniętą dłoń. 
Levi prychnął pod nosem i odszedł.


Eren śledził każdy budynek. Szukał zapalonego światła, czegokolwiek co wyglądało na bezpieczne. Nagle usłyszał krzyk kobiety. Odwrócił głowę ale jedyne co ujrzał to ciemność ogarniającą okolicę. 
Próbował uspokoić oddech ale było  to zbyt trudne. Nie panował nad swoim strachem. 
Otworzył szerzej oczy kiedy poczuł pchnięcie do przodu. Upadł na ziemię raniąc skórę twarzy. 
Krzyknął z bólu kiedy poczuł pierwszy kopniak w brzuch. 
Potem kolejny. 

Levi usłyszał przepełniony bólem krzyk. Szedł powoli za źródłem dźwięku. Zatrzymał się kiedy ujrzał leżącego na ziemi zakrwawionego Erena. Chłopak spojrzał na niego a z jego ust spływała strużka krwi. 
Levi pchnął całą swoją siłą mężczyznę stojącego obok Erena powalił go na ziemię i usiadł na jego biodrach zaciskając dłonie na jego szyi. Mężczyzna wyzionął ducha a Levi zszedł z jego martwego ciała i podszedł do Erena. 
Chłopak leżał nieprzytomny. Jego oddech był bardzo cichy. 
Kapral już miał podnieść go pod ramię kiedy poczuł mocne ukłucie w plecy. Zwaliło go z nóg. Wiedział dokładnie co to było.
Ktoś pchnął go nożem. Kapral nie mógł wstać próbował podnosić się na rękach ale niewiele to dało.
Usłyszał tylko jak ktoś nachyla się nad jego uchem
- Nie sądziłem, że trafi nam się taka partia. Kapralu.. to dla nas zaszczyt. - wyszeptał 
Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie i kazał zabrać obydwu do miejsca gdzie przechowują więźniów.
Więźniów czyli osoby, które zbuntowały się przeciw reżimowi jaki tam panuje. 

środa, 19 października 2016

Ao x Kise rozdział 10

Witam was :) To już ostatni rozdział tej serii. Planuję skończyć w końcu wszystkie zaczęte opowiadania i napisać coś nowego. Mam nadzieję, że wam się spodoba ostatni rozdział :)


Nigdy nie przypuszczał, że pokocha innego mężczyznę. To stało się tak szybko...może nawet wbrew zdrowemu rozsądkowi. Przecież jeszcze rok wstecz planował przyszłość u boku kobiety a teraz wszystko legło w gruzach. Ao nie byłby w stanie opuścić Kise. Jest do niego za bardzo przywiązany. 
Homoseksualizm nie jest niczym dziwnym.. tak to sobie tłumaczył ale w głębi duszy wiedział, że społeczeństwo wyrzuci ich ze swojego kręgu. 
Ale przecież nie ważne gdzie, ważne z kim. Jeśli będzie miał przy sobie Kise mogą go nawet pożreć żywcem. Byle mógł ujrzeć te przepełnione niewinnością oczy. Tak wiele razy pytał Kise dlaczego mu to zrobił, ale przecież wina leży po obydwu stronach. Ao świadomie czy nieświadomie ale poddał się temu uczuciu. 
-Przecież zawsze dawałem sobie radę.. - wyszeptał wpatrując się w biały sufit. Błyszczał w ciemności i nagle stał się idealnym miejscem w który mógł wbić swoje spojrzenie. 
Poczuł jak  krew w jego żyłach pulsuje szybciej..zagryzł wargę i poczuł metaliczny posmak w ustach. 

Kise siedział w swoim pokoju podpierając brodę ręką. Upolował go. Udało mu się. Powinien być dumny z tego, że w końcu go zdobył. Siłą, uzależnił go od siebie. Jak bardzo egoistycznie to wygląda najważniejsze, że przyniosło zamierzony skutek. 
Blondyn poczuł drętwienie w karku. Usiadł prosto i jego uwagę przykuł wibrujący telefon. Przesuwał się po blacie stołu w jego stronę. Wiedział kto dzwoni. Również czuł tego głód. Bez wahania podniósł się z krzesła i poczuł mrowienie w okolicy podbrzusza. 
Wyszedł z domu i wiedział gdzie się udać. 
Kiedy tylko przekroczył próg jego drzwi ujrzał swoją ofiarę. Wyglądał tak bezbronnie a w jego oczach widać było radość. Zupełnie jak narkoman, na widok kolejnej dawki. 
Nogi jak z waty. Przyśpieszony oddech. Krew na ustach po przypadkowym ugryzieniu, którą zlizał Kise. Ao poczuł zimną dłoń blondyna na swoich lędźwiach. Nie próbował się opierać. Dał się pokonać tak łatwo. Ale on tego właśnie chciał. 
Odwzajemnił pocałunek z taką samą dawką namiętności. Wylądowali na łóżku. 
- Zrobiłeś się taki uległy? - zapytał z nieukrywaną radością w głosie Kise 
- Tym razem twoja kolej. - odparł
Kise nie czekał za kolejną zachętę. Zacisnął dłonie na nadgarstkach niebieskowłosego i wbił je w materac. Uczynił go całkiem bezbronnym. 
Dotknął ustami jego szyję i musnął ją delikatnie. Owiał gorącym powietrzem skórę na jego obojczykach. 
Ao otworzył delikatnie usta i zacisnął skrępowanie dłonie na prześcieradle. 
- Nie sądziłem, że kiedykolwiek do tego dojdzie...- wyszeptał niebieskowłosy czując jak Kise wchodzi pomiędzy jego uda. 
- Jedyne czego teraz pragnę to widzieć twoje oczy kiedy będziesz dochodził. - odparł spokojnym głosem rozpinając swoje spodnie
Ao przełknął ślinę. Oddech mimowolnie się przyśpieszył i nagle przestał kontrolować reakcje swojego ciała na przyjemność, która została mu podarowana. 
Poczuł go w sobie... to chyba najbardziej bezpośrednia sytuacja jaka może nastąpić. Obserwował swoimi zamglonymi oczami wystające żyły na szyi  blondyna. 
Poruszał się bardzo szybko. Może nazbyt szybko bo Ao przez chwilę czuł przenikliwy ból..  ale zagryzł wargi i przeczekał to.
Potem nadeszła fala przyjemności. Kise ocierał się o czuły punkt w ciele Ao. 
- T-to takie przyjemne... - wymamrotał Ao hamując na chwilę oddech. 
Kise nachylił się nad jego uchem i wyszeptał
-Zaraz będzie jeszcze przyjemniej. 
Blondyn zaczął delikatnie dotykać męskości niebieskowłosego. 
Obserwował jak jego ukochany drży pod wpływem zbyt dużej dawki przyjemności.
Nie wie ile razy doszedł tej nocy. Przestał liczyć. 

Poranek po takich przeżyciach zazwyczaj bywa bolesny dla osoby uległej. Tak było i tym razem. Kiedy tylko Aomine otworzył swoje oczy poczuł ogarniający jego pośladki ból. 
- Cholera...niech to szlag. - wyklinał pod nosem próbując wstać z łóżka.
Kise spojrzał na niego zaspanym wzrokiem. 
- Śpieszysz się gdzieś? - zapytał mając nadzieję na to, że chłopak zostanie z nim cały ranek.
Ao spojrzał na niego spod byka. 
- Muszę iść się umyć. Czuję, że coś twojego spływa mi pod udach. 
Kise uśmiechnął się zadowolony i jak kociak rozprostował się na łóżku. 
- Mogę wejść? - zapytał cicho stojąc przed drzwiami łazienki
Wiedział jak się zachować, żeby Ao nie był zły. 
Brak odpowiedzi oznacza u niego zgodę. 
Stanął na chwilę i oglądał jak Ao szoruje swoje ciało. 
- Brzydzisz się tego czy co? - zapytał lekko zirytowany Kise
Ao spojrzał na niego przerywając czynność. 
- Nie, ale nie jestem do tego przyzwyczajony. - odparł spłukując zaczerwienioną od szorowania skórę. 
- Starałem się być delikatny. - wyszeptał zmartwiony. - Bardzo Cię bolało? 
- Da się wytrzymać. - odparł przemywając twarz.
Kise westchnął głęboko i stanął obok Ao. Chwycił jego twarz w swoje dłonie i pocałował namiętnie. 
Źrenice Ao momentalnie się rozszerzyły, serce zaczęło bić szybciej. Odwzajemnił pocałunek. 
Obydwoje wiedzieli, że nie mogą bez siebie żyć. 


wtorek, 24 maja 2016

Rozdział 10SNK

-Długo masz zamiaru tu jeszcze siedzieć?
Ciało Erena przeszedł dreszcz, kiedy usłyszał jego głos. Zimy jak lód...
- Tutaj mi dobrze. - odparł nawet na niego nie spoglądając.
Levi wziął głęboki oddech.
- Nie zachowuj się jak smarkacz.
Eren uśmiechnął się słabo.
- Miyuko musiała być kimś ważnym.. Przepraszam jeśli Cię rozzłościłem.
Usłyszał ciche parsknięcie. Ot to co Kapral miał mu do powiedzenia.
Po chwili jednak dodał:
- Gdybyś mnie rozzłościł...już byś wąchał kwiatki od spodu.- czarnowłosy usiadł obok Erena.
- Nie robisz tego bezinteresownie, prawda? Nikt nie ratuje życia bez powodu.. - jego głos zdawał się lekko drżeć
- Nie drąż tego tematu.
Eren nawet nie chciał już o tym wspominać, ale to ciekawość go do tego prowokowała
- Dużo dla mnie zaryzykowałeś. - w końcu spojrzenie Erena padło na spokojną twarz Kaprala. Nawet nie drgnął
- Uratowałem Ci życie a swoje zniszczyłem. Wystarczy?
Te słowa zabolały bruneta..
- Nie prosiłem o to.
- Ryzykujesz moje i swoje życie siedząc tutaj. - w jego głosie słychać  było.irytację.
Kapral nigdy tak wiele nie zaryzykował. W dodatku dla osoby , której tak naprawdę nie znał.
Nie wiedział czy ten heroicznej czyn nie okaże się największym błędem i najbardziej bolesna porażką.
Uratował mu życie bo bez niego Eren nie przetrwałby nawet doby.
- Nie znajdą nas tutaj? - zapytał drżącymi dłońmi nalewajac do szklanki wody.
- Będą tu za jakąś godzinę. - odparł spokojnie Kapral
Eren upuścił szklankę na ziemię a odgłos kruszącego się szkła rozniósł się po wszystkich pomieszczeniach.
- To dlaczego nadal tu jesteśmy? - zapytał spanikowany
- Nic nam nie zrobią. Boją się bardziej niż Ty.
Rozmowę przerwał dzwoniacy telefon Kaprala. Nie odebrał chociaż wiedział , że to Erwin. Dzwoni żeby przekonać go do poddania się.
Po tym co zrobił czekał na niego stryczek.
- Połóż się spać.- powiedział , oglądając jak Eren niezdarnie zbiera z podłogi szkło.. po chwili na podłodze pojawiło się kilka kropli krwi.
- Zawsze jestes taki niezdarny? - zapytał zirytowany wyciągając z szafki apteczke
Brunet syknął z bólu kiedy Kapral przemył ranę alkoholem.
Kiedy tylko Levi skończył Eren odsunął się od niego.
- Boisz się mnie? - zapytał obserwując bruneta
- Niee.. - odparł cicho
Kapral spojrzał jeszcze raz na Erena i odłożył apteczke na miejsce
- Uważaj na siebie. Nie mam zamiaru Cię niańczyć. - jego głos znów zrobił się tak oschły
Zaraz potem zniknął za drzwiami łazienki
Eren stanął zaciskając pięści. Poczuł jak po skórze policzków ciekną mu łzy..
Nie miał zamiaru skazywać Kaprala.na niebezpieczeństwo. Ubrał kurtkę i wyszedł z domu.
Nie miał pojęcia gdzie pójdzie. Nie pomyślał o tym, że może w każdej chwili zostać schwytany.
Była już ciemna noc a Eren nie miał nawet latarki...
Szedł przez gęsty las bardzo szybkim krokiem.
- Cholera... - wyszeptał czując jak po skórze spływają mu krople deszczu.
Lało jak z cebra
W końcu udało mu się wyjść z lasu. Z daleka spostrzegł domy... Podążył w ich stronę.
***
Kapral wyszedł z łazienki z owiniętym ręcznikiem w okół bioder. Zaniepokoiła go cisza. Ubrał mundur i sprawdził cały dom
Zmrużył oczy i niewiele myśląc wyszedł z domu.
- Idiota - szepnął biegnac w stronę lasu..

poniedziałek, 23 maja 2016

Witam was wszystkich..

Znów tu jestem. Po tak długiej przerwie wróciłam... Nie miałam czasu żeby tu zajrzeć. Przez problemy osobiste etc... Bardzo was za to przepraszam, bo jako autorka powinnam dbać o to żebyście chociaż raz w tygodniu mieli do przeczytania nowy rozdział. Mam nadzieję , że mi to wybaczycie.. wróciłam i nigdzie się już nie wybieram. Postaram się jak najszybciej nadrobić wszystko, szczególnie zależy mi na dwóch różnych opowiadaniach SNK, i jeszcze oficjalnie chciałabym zakomunikować, że opowiadanie z Kuroko no basket KisexAomine zakonczyłam. Chcę skończyć SNK I zacząć kolejne serie. Mam dużo pomysłów. Mam też do was prośbę , szukam kogoś kto pomoglby zrobić mi porządek tutaj na blogu, uporządkowac rozdziały do odpowiednich opowiadań, bo często pisaliscie, że panuje tu lekki chaos. Jeśli macie jakieś pomysly na nową serię np SNK to piszcie w komentarzach, może być też inne anime z chęcią zrealizuje wasze pragnienia. Jeszcze dzisiaj coś dodam :) pozdrawiam

piątek, 19 lutego 2016

Rozdział 9 SNK



Spojrzał na wiszący nad jego głową zegar. Odgłos wybijający szóstą zerwał go z kanapy. Przeczesał powoli włosy i ziewnął.
Za oknem już dawno było ciemno, typowa pogoda dla tej pory roku. Chłopak zdziwił się odrobinę nie słysząc niczego innego oprócz stukania tego cholernego zegara. Wstał powoli i przeszedł się po salonie w poszukiwaniu Kaprala. 
Coraz bardziej się niepokoił. W jego głowie tworzyły się najgorsze scenariusze, ale zamiast panikować wszedł po schodach na górę.
Spostrzegł, że drzwi od jednego z pokoi są lekko uchylone. Cicho niczym kot podszedł do nich i otworzył na całą szerokość.
Odetchnął z ulgą widząc leżącego na łóżku Kaprala. 
Spał niczym dziecko...przynajmniej tak mu się wydawało. 
To ten pokój. Ten do którego wcześniej nie mógł się dostać. 
Od razu spostrzegł leżące na szafce zdjęcie. Podszedł do niej i przyjrzał mu się uważnie. 
Były na nim trzy osoby. Dwójka dzieci i dorosła kobieta. 
Chłopczyk o kruczo czarnych włosach stał obok jasnowłosej dziewczynki i trzymał ją mocno za rękę. 
To na pewno był Kapral. To dziecko ani trochę nie przypominało Kaprala w tej chwili. Było uśmiechnięte i pogodne. A Levi jest zimny jak lód, pozbawiony uczuć. 
Otworzył szufladę i spostrzegł tam więcej zdjęć. Nie były już z dzieciństwa. Oglądał je szybko, i na każdym zdjęciu widniało jakieś zdanie. Odwracał je i czytał szybko.
- " Miyuko i ja.." - wyszeptał pod nosem 
Odłożył je na miejsce i wtedy poczuł coś zimnego na swojej szyi.
Przełknął ślinę i stanął nieruchomo.
- Słyszałeś kiedyś, że nie rusza się cudzych rzeczy bez pozwolenia? - wyszeptał wprost do jego uszu owiewając je gorącym powietrzem
Chłopak poczuł jakby serce miało wyskoczyć z jego klatki piersiowej.
- Wszedłeś tu tylko na chwilę. Szukałem cię. - odparł czując jak Levi dociska ostrze do skóry
Wziął głęboki oddech i popchnął chłopaka do przodu tak, że wylądował na tej szafce. 
Levi odwrócił go twarzą do siebie i z impetem go w nią uderzył. 
- Muszę nauczyć cie pewnych zasad panujących tutaj. - powiedział zimno chwytając chłopaka za kark. 
Eren dostał prosto w nos i sączyła się z niego krew.
Spojrzał na niego przerażonym wzrokiem.
- Mam prawo wiedzieć z kim mieszkam. - odparł chłopak krztusząc się 
Czarnowłosy chwycił Erena za koszulę i rzucił na łóżku. 
Brunet powinien uciec, próbować się bronić ale nie zrobił nic kiedy spostrzegł, że Levi podchodzi do niego i ściąga swoją koszulę.
- Chcesz wiedzieć z kim masz do czynienia? - zapytał podchodząc do niego bliżej. Chłopak podniósł się szybko i oparł plecami o drewnianą ramę łóżka.
Jak bezbronne zwierzę poddał się Kapralowi. 
Levi wszedł za łóżko i chwycił chłopaka za nadgarstki, ten nawet nie miał kiedy zareagować. Wszystko działo się tak szybko. 
Poczuł jak Levi musnął ustami jego szyję. Przeszły go dreszcze, zaczął się szarpać kiedy jego dłoń zeszła na podbrzusze. 
- Myślisz, że robię to wszystko bezinteresownie? - jego głos nie wyrażał żadnych emocji. Zimny jak lód.
- Puszczaj mnie! - warknął, próbując się oswobodzić. 
Otworzył szerzej usta kiedy Levi dotknął jego krocza. 
- Podoba ci się to Eren? - wyszeptał 
Ciało reagowało nie tak jak chciał tego Eren. Dotyk Kaprala mimo wszystko podniecił go.
Jakimś cudem chłopakowi udało się wyrwać z uścisku dłoni Kaprala. Levi jeszcze nigdy nie widział, żeby ktoś tak szybko uciekał. 
Usiadł na skraju łóżka i spojrzał na zatrzaśnięte drzwi. 
Eren wybiegł z tego miejsca jak najszybciej, stanął na zewnątrz budynku oddychając szybko. Czuł jakby serce miało zaraz wyskoczyć z jego piersi. 
Co by się wydarzyło jeśli by nie uciekł? 
- Cholera... - wyszeptał zaciskając pięści..

Szablon wykonała Sasame Ka dla Zaczarowane Szablony